Może ktoś odnajdzie swą duszę?

Pokazujemy, że można mówić o najważniejszych wartościach, w tym o wierze, ale niekoniecznie w obrazach stricte religijnych – przekonuje Ewa K. Czaczkowska, prezes fundacji Aeropag XXI, która organizuje Festiwal Filmów Dokumentalnych „Kino z duszą". Jego 5. edycja odbędzie się, pod patronatem „Plusa Minusa", od 23 do 25 listopada w Warszawie.

Publikacja: 17.11.2017 16:00

Może ktoś odnajdzie swą duszę?

Foto: Fotorzepa/ Waldemar Kompała

Plus Minus: Czym „Kino z duszą" wyróżnia się spośród wielu innych festiwali filmowych?

Ewa K. Czaczkowska: Właśnie tym, co jest w naszej nazwie – duszą. Tym, co w życiu każdego człowieka jest najważniejsze i niezniszczalne. Prezentujemy filmy o różnorodnej tematyce – od społecznej przez historyczną po rodzinną – ale wszystkie je łączy właśnie duchowość. Refleksja nad prawdziwym życiem, czym ono jest, co się na nie składa, jakie wartości, wybory.

Te filmy mówią o wartościach i tęsknotach, które każdy człowiek w sobie nosi, choć nie zawsze udaje mu się nimi żyć. Prawda, przyjaźń, wierność, miłość, wiara, dobro, nadzieja, przebaczenie – one wyróżniają nasze filmy. Bardzo istotny jest także wysoki poziom realizacji dokumentów.

I wreszcie ważnym celem naszego festiwalu jest promocja polskich reżyserów. Oczywiście, nie oznacza to, że zamykamy się na zagraniczne dokumenty. W każdej edycji prezentujemy chociaż jeden taki film, ale głównie stawiamy na polskie produkcje.

Po tych kilku latach mogę powiedzieć, że mamy rzeszę wiernych fanów, którzy przyjeżdżają do nas nawet spoza Warszawy. Mówię w liczbie mnogiej, bo to nasze wspólne dzieło – realizujemy je z Grażyną Raszkowską, dyrektor festiwalu, i młodym dziennikarzem Michałem Plewką.

Mówi pani, że w programie są filmy o różnorodnej tematyce, ale nie da się ukryć, że w większości religijnej.

I tak, i nie. Nasz festiwal pokazuje, że można mówić o najważniejszych wartościach, w tym o wierze, ale niekoniecznie w obrazach stricte religijnych. Życie bohaterów wielu filmów jest świadectwem wiary, choć nie ma w nich aktów religijnych – albo są w tle. Bo o wierze świadczą owoce widoczne w codzienności. Nie trzeba więc pokazywać praktyk religijnych, by widzieć, że wartości, którymi żyją bohaterowie, mają źródło w Bogu. Oprócz takich obrazów są, owszem, filmy o tematyce ściśle religijnej, np. film „Teraz i w godzinę śmierci" Mariusza Pilisa i Dariusza Walusiaka, który pokazuje siłę modlitwy różańcowej, zmieniającej bieg historii świata i pojedynczych ludzi. W tegorocznym programie znajdują się także dwa filmy o Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie mówiące o pełnej entuzjazmu wierze młodych.

Czy to wyłącznie filmy o katolicyzmie?

Jesteśmy otwarci na dokumenty dotykające relacji między ludźmi różnych wyznań czy religii, w tym roku np. będzie to film „Dybuk. Rzecz o wędrówce dusz" Krzysztofa Kopczyńskiego. Co roku twórcy zgłaszają obrazy opowiadające historie Żydów, którzy przeżyli Holokaust. Są to niezwykle dramatyczne, poruszające historie. W tym roku pokażemy film „I tak wszystko widziałam" Michała Tkaczyńskiego o trzech Żydówkach, które przeżyły dzięki pomocy Polaków.

Dla wielu filmy religijne zaczynają się i kończą na „Pasji" Mela Gibsona. Jak przekonają państwo takie osoby do swojego festiwalu?

„Pasja" to film stworzony z hollywoodzkim rozmachem, za wielkie pieniądze, z ogromną machiną promocyjną. Ale nie zapominajmy, że to film fabularny – nie dokument, na którym skupia się nasz festiwal. Są to czasami filmy boleśnie prawdziwe, jak prawdziwe jest samo życie. Jeżeli ktoś próbuje dokument ubarwić, od razu widać w nim fałsz. Dlatego prawda pokazana w filmach dokumentalnych, które wybieramy, nie zawsze jest piękna, czasem jest niezwykle trudna. To są upadki, dramaty, bolesne przemiany, podnoszenie się, wychodzenie z sytuacji zdawałoby się bez wyjścia – to wszystko definiuje nasze filmy. A przede wszystkim – nadzieja, która sprawia, że człowiek podejmuje refleksję nad życiem, zaczyna szukać czegoś, co od nas jest większe i w nas nieśmiertelne.

Powtórzę: wcale nie muszą to być filmy religijne. Najlepiej widać to w naszych propozycjach wskazujących na tematykę społeczną. Wiele z nich dotyczy pokonywania trudności przez osoby dotknięte niepełnosprawnością albo walczące ze słabościami, nałogami. Te filmy często mówią o najgłębszych tęsknotach ludzi w jakimś sensie wyrzuconych na społeczny margines, ale wciąż przepełnionych marzeniami i nadziejami, które próbują realizować nawet wbrew trudnościom.

Czy festiwal może zainteresować także osoby niewierzące?

Oczywiście. Wydaje mi się, że każdy, kto nie jest wojującym ateistą czy antyklerykałem, może znaleźć w nim coś dla siebie, a przede wszystkim odnaleźć uniwersalne wartości, które od wieków budują naszą chrześcijańską cywilizację. Wszyscy są mile widziani. A może ktoś odnajdzie podczas festiwalu swoją duszę?

rozmawiała Katarzyna Płachta

Dr Ewa K. Czaczkowska jest dziennikarką, pisarką, historykiem, wykładowcą UKSW, pracownikiem Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Festiwal „Kino z duszą" kierowana przez nią fundacja organizuje od 2013 r. Tegoroczna edycja odbędzie się w warszawskiej Kinotece. Program na www.kinozdusza.pl

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus: Czym „Kino z duszą" wyróżnia się spośród wielu innych festiwali filmowych?

Ewa K. Czaczkowska: Właśnie tym, co jest w naszej nazwie – duszą. Tym, co w życiu każdego człowieka jest najważniejsze i niezniszczalne. Prezentujemy filmy o różnorodnej tematyce – od społecznej przez historyczną po rodzinną – ale wszystkie je łączy właśnie duchowość. Refleksja nad prawdziwym życiem, czym ono jest, co się na nie składa, jakie wartości, wybory.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami