Rzeczpospolita: 27 lat i to już? Koniec?
Chciałem wyjść po angielsku.
Jak?
Po angielsku, nie płacąc składek. Niestety, od dwóch lat nie płaciłem, a nikt nie chciał mnie z Platformy wyrzucić.
Ale dlaczego pan chciał odejść?
Aktualizacja: 06.11.2016 06:04 Publikacja: 03.11.2016 13:42
Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki
Rzeczpospolita: 27 lat i to już? Koniec?
Chciałem wyjść po angielsku.
Jak?
Po angielsku, nie płacąc składek. Niestety, od dwóch lat nie płaciłem, a nikt nie chciał mnie z Platformy wyrzucić.
Ale dlaczego pan chciał odejść?
Narastała przepaść między tym, co Platforma Obywatelska deklarowała, a tym, co robiła. Ja nie jestem nowicjuszem i wiem, że to normalne w polityce, ale są jakieś granice. W Platformie je przekroczono. Wiedziałem, że polityka to nie klasztor, nie da się tu zachować klasztornych reguł, ale trzeba się starać.
W Platformie się nie starano?
Odpowiem panu tak: nigdy nie byłem ministrem z nominacji, ale byłem ministrem w gabinecie cieni Jana Rokity, który potraktował to niebywale serio. Strasznie nas gonił do roboty, mieliśmy co tydzień konferencje, do których naprawdę trzeba się było przygotować. I ja byłem w tym gabinecie cieni odpowiedzialny za Skarb Państwa, czyli resort najbardziej życiodajny dla partii...
No tak, te tysiące spółek.
Właśnie. Tyle że ja i wtedy, i potem uważałem, że sfera nominacji do spółek powinna być uregulowana, a partie nie powinny mieć na to wpływu. Zna pan tę melodię wszystkich partii, że kompetencje, a nie znajomości.
Znam, wszyscy znamy.
I na jednej z konwencji w wielkiej hali grzmiałem straszliwie na ten temat, z pasją zwalczałem kolesiostwo, nepotyzm. I potem, gdy przejęliśmy władzę, z roku na rok było mi coraz bardziej głupio, że muszę połykać własny język. Straszny wstyd.
Odszedł pan z Senatu, już nie musiał pan połykać swego języka.
Wciąż jednak należałem do partii. Kiedy jednak na konwencji programowej okazało się, że nowe przesłanie Platformy Obywatelskiej do Polaków zaczyna się od likwidacji IPN, to nie zdzierżyłem.
Dlaczego akurat IPN?
Z powodów osobistych, ze względu na własną biografię, ale nie tylko. Naprawdę bardzo żałowałem, że ta instytucja została powołana tak późno, że musieliśmy przejść przez listę Macierewicza i wiele innych sytuacji, by wreszcie powołać Instytut i przeprowadzić lustrację. Nie byłoby wielu konfliktów, gdyby coś na kształt IPN powstało na początku, w 1990, 1991 roku...
Ale to pańska partia, Unia Demokratyczna, była największym przeciwnikiem takich rozwiązań!
To prawda, niestety.
Dlaczego? Przecież to wśród was było najwięcej opozycjonistów.
Bardzo wielu działaczy Unii Demokratycznej bało się tego, niektórzy także ze względu na swoje uwikłania. Problem był szerszy niż sama lustracja: jak długo ma w Polsce trwać układ okrągłostołowy? Dla mnie to było zobowiązanie tymczasowe, ale chyba miało trwalszy charakter.
Jakiej natury?
Trudno powiedzieć, ale oprócz reprywatyzacji – a mówiłem to zawsze, nie dopiero pod wpływem wydarzeń w Warszawie – to było największe zaniedbanie na początku transformacji.
Dotychczas się pan z takimi poglądami nie zdradzał.
Hm, Senat jest mniej atrakcyjnym dla dziennikarzy miejscem, nie śledzą więc jego obrad, ale gdyby to zrobili, przekonaliby się, że mówię to od dawna.
Co w polityce jest tak fajnego, że poświęcił jej pan życie?
Jest w tym pewna doza próżności, władza wciąga.
Pana też?
Starałem się codziennie szczypać w policzek i przekłuwać swój balon próżności. To z jednej strony kwestia natury ludzkiej, a z drugiej nieodłączna część polityki. Są tacy, którzy zrobią wszystko, żeby się pojawić w telewizji, brylować w mediach. Mnie to nigdy nie kusiło.
Patryk Jaki był niedawno w trzech miejscach rano. To się nazywa wyzwanie logistyczne.
Na szczęście nigdy przed takimi nie stawałem.
Rozpoznawali pana na ulicach?
W Toruniu tak, ale to się ograniczało do mojego okręgu wyborczego.
Toruń to niezbyt duże miasto. I tak by pana poznawali.
(śmiech) Jakbym wystarczająco długo pożył, na pewno.
No dobrze, skoro nie media, popularność i inne błyskotki, to co kręci człowieka w polityce?
Jest to przeświadczenie, że można wpłynąć na coś, co ma znaczenie, to przeświadczenie o mocy sprawczej, że ode mnie w jakimś stopniu zależy, kto będzie premierem czy ministrem. Rozumiem, że to zależy od pozycji w partii, a moja nie była zbyt wysoka, ale jednak.
Miał pan to szczęście, że był w Sejmie, gdy podejmowano najważniejsze decyzje.
Pamiętam Sejm kontraktowy. Polityka była dla nas misją. Kiedy się mówiło, że chodzi o los Polski, to myśmy naprawdę tak to czuli, w to wierzyli. Potem okazało się, że polityka to nie tylko walka o władzę, ale także o pieniądze, osobiste przyjemności.
W Unii Wolności też tak było?
Wszędzie tak było, w Unii też. Oczywiście wszyscy mają usta pełne Polski i dobra wspólnego, ale gdy przychodzi co do czego, to okazuje się, że Józek musi być tam, Franek dostanie to, Gabrysia tamto...
...A i dla nas coś zostanie?
Pieniądze mają znaczenie. W końcu bycie posłem to jednak posada dająca bezpieczeństwo finansowe.
Większe pieniądze można zarabiać w biznesie.
Polityk ma jednak pozycję, zwłaszcza na prowincji, liczą się z nim, szanują. Trudno takie rzeczy lekceważyć.
Ze swoimi poglądami konserwatywnego liberała mógł pan być wszędzie. Dlaczego akurat Unia?
Tu, w Toruniu, to było o tyle proste, że do Unii trafiła ogromna większość podziemia solidarnościowego, z którym się identyfikowałem. Wejście do niej było naturalne, oczywiste. Z tymi ludźmi łączyły mnie przecież więzi trwalsze niż partyjne.
Do PiS trafił na początku Antoni Mężydło, w końcu też toruński bohater podziemia. Czemu pan nie był z nim?
Antoni wtedy wszędzie widział agentów... (śmiech) Dopiero później mu się to wyprostowało, ale moja żona, która leczyła jego dzieci, opowiadała, że przychodzi do niej i cały czas opowiada: ten był agentem, tamten donosił.
No dobrze, w Toruniu do Unii poszli znajomi.
I to się jakoś przełożyło na Warszawę, gdzie bardzo wielu zasłużonych z opozycji ludzi znalazło się w Unii. Obóz Tadeusza Mazowieckiego był połączeniem moich obu naturalnych środowisk: katolickiego, skupionego wokół KIK i solidarnościowego. Wtedy wierzyłem, że tam powstanie polska chadecja.
Z ROAD? Pan wybaczy...
W Unii też była całkiem silna frakcja konserwatywna. Partia się zmieniała, frakcja malała, ale wciąż istniała, przetrwała też w Platformie.
Trafił pan do Sejmu kontraktowego i co?
Wchodziliśmy do polityki jako kompletni amatorzy i idealiści. Zresztą prawdziwa polityka dopiero się zaczynała, nikt nie wiedział, jak to powinno wyglądać.
Amatorzy, owszem, ale czy wszyscy byli idealistami?
Z naszego, solidarnościowego zaciągu? Chyba tak. Choćby poziom poselskich pensji, który był wtedy na zupełnie innym poziomie niż teraz. I nam to teraz absolutnie wystarczało, nic więcej nie było potrzebne! Proszę mi wierzyć, to było szczere.
Że nie szliście w 1989 roku do Sejmu dla pieniędzy? Oczywiście, wierzę.
Nawet później taka postawa roztropnej troski o dobro wspólne była powszechna, i to nie tylko wśród nas. Byli przecież w Sejmie ci, którzy mieli wcześniej coś na sumieniu, ale się przejęli momentem dziejowym. A potem polityka zaczęła się profesjonalizować. Do tego dochodziła wzrastająca rola mediów, które wywróciły wszystko do góry nogami. Wie pan, kiedy sobie to wszystko najmocniej uświadomiłem?
To była jakaś data?
1 lipca 2011 roku Polska obejmowała prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Z tej okazji w Senacie urządzono szkolenie medialne dla przewodniczących komisji, jako dla ludzi, którzy będą spotykać się ze swoimi odpowiednikami z Europy.
Jak to wyglądało?
Zebraliśmy się w dość zacnym gronie: tu mec. Andrzejewski, obok prof. Wittbrodt, inni, i zaczęto nas szkolić. W pewnym momencie było ćwiczenie: mieliśmy dobrać się w pary i każdy z nas miał drugiemu przekazać to, co najważniejsze na swój temat. Moją parą był prof. Wittbrodt.
Jak poszło?
On mi mówił, że opozycja, Senat, że był przez wiele lat rektorem i tak dalej. Potem wszystko wspólnie analizowaliśmy i dowiedzieliśmy się jednej rzeczy: nieważne, co mówisz, tylko jak mówisz. Nieważne, czy masz rację, ale ważne, jak jesteś ubrany i jak się zachowujesz. Mówiono nam, że 92 proc. przekazywanych treści w ogóle nie dociera do widza. To było szkolenie?!
Mnie pan pyta?
Ale czego my się mieliśmy dowiedzieć? Że to, co mówimy, zupełnie nie ma znaczenia, bylebyśmy tylko wyglądali odpowiednio? Mec. Andrzejewski...
Senator od pierwszej kadencji, wcześniej obrońca w procesach politycznych...
On był załamany! „Co my tutaj robimy" – zadawaliśmy sobie pytanie oszołomieni. Żaden z nas nie nadawał się do udziału w show, w spektaklu, nie tak na to patrzyliśmy. Pokazano nam przemówienie Baracka Obamy, przerywając je co dziesięć sekund – okazało się, że tam wszystko było perfekcyjnie zaplanowane!
To, że polityka się zmieniła, że rządzi nią PR, musiało do pana docierać wcześniej.
Dlatego coraz częściej zadawałem sobie pytanie: „Facet, co ty tutaj robisz?!". I to narastało. Poza tym ten rozjazd między zapowiedziami a rzeczywistością być coraz większy i coraz trudniejszy do zaakceptowania.
Mojemu znajomemu koalicja AWS UW proponowała pracę. Oferowali mu cztery tysiące na rękę, ale plus dwie rady nadzorcze. To była część wynagrodzenia.
Pamiętam takie rozmowy, byłem ich świadkiem. Oczywiście moja postawa umywania rąk nie jest właściwa, zdaję sobie z tego sprawę.
W 2001 roku Unia wyleciała z Sejmu. Czemu pan wrócił po czterech latach?
To były rządy SLD, czas afer z aferą Rywina na czele. Ja też chciałem zmiany i uwierzyłem Platformie. Ona dała mi nadzieję, uwierzyłem w deklarację programową z Oliwy.
To trzeba było na nich głosować, nie kandydować.
Miałem tu jakąś pozycję, byłem znany i chyba lubiany, wydawało się, że mogę to wykorzystać, by zrobić coś dobrego, choćby dla miasta.
Naprawdę wierzę w szlachetne motywacje polityków, czasem nawet w idealizm...
Ale kiedy taki idealista idzie do polityki, to po 20 latach idealizm musi z niego wyparować.
Ciągle nie rozumiem, czemu odszedł pan tak późno, skoro tak bardzo to panu doskwierało?
Wbrew pozorom z partii nie jest tak łatwo odejść. Jest wiele więzi, które pana trzymają, choćby emocjonalnych. One oczywiście w Platformie były słabsze niż w Unii Demokratycznej, ale jednak były. Unia była ciepłą partią.
Ciepłą?
Tak, Unia była ciepła, Platforma – zimna.
Ciepłe kluchy byliście, a nie ciepła partia.
(śmiech) Mówiąc serio: Unia i Platforma to niebo a ziemia.
Rozumiem, że średnio się pan nadaje do polityki wiecowej. Trudno mi sobie wyobrazić pana nawołującego: „Hej, jestem wasz ziomal!".
Konieczność prowadzenia kolejnych kampanii, nieustającego zabiegania o popularność spowodowała, że naprawdę miałem dość swego pyska, który wyglądał z każdego plakatu, miałem dosyć spotkań, na których trzeba się wdzięczyć i mówić to, czego ludzie oczekują, a nie to, co się naprawdę myśli. Bo nie oszukujmy, do tego to się sprowadza.
Bo polityk nie może być sobą, nie może mówić, co myśli?
Może mówić, co myśli, tylko nie zostanie wybrany, to proste.
Polityk musi być nadambitny?
Jako polityk nie miałem wielkich ambicji, naprawdę. Czułem się politykiem lokalnym, stąd, z Torunia. Zdawałem sobie sprawę z tego, że czasem centrala skoryguje moje pomysły. Moją rolą jest bycie backbencherem i dostarczanie głosów w wyborach, a mój wpływ na fundamentalne decyzje jest niewielki.
Nigdy pana nie kusiło, by wywalczyć sobie większy wpływ?
Balcerowicz proponował mi Ministerstwo Transportu w rządach AWS–Unia, ale odpowiedziałem, że się na tym nie znam, wzbudzając wesołość na sali.
Bo dla nikogo nie było to dotychczas przeszkodą?
Uchylę się od odpowiedzi. Pod koniec tamtej kadencji Unia próbowała się ratować i wtedy proponowała posłom z prowincji większy udział we władzach. Ja zostałem nawet wiceprzewodniczącym klubu, Jerzy Wierchowicz jego szefem, no ale to już była końcówka, czego dowodem było to, że myśmy tak wysoko zaszli... (śmiech)
Żałuje pan czegoś?
Żałuję, że nie okazałem się skuteczniejszy. Byłem w każdej komisji reprywatyzacyjnej, raz nawet z Macierewiczem, i nie przewalczyłem tego. A uważam, że trzeba to było załatwić, także z powodów ideowych. Żałuję też, że nie rozliczyliśmy się z przeszłością. Trzeba było głośniej i częściej o to apelować, działać w tym kierunku.
To są błędy formacji, pytałem o osobiste.
Raz zostałem zmuszony do ostrego zaatakowania ówczesnego ministra prywatyzacji Wiesława Kaczmarka z SLD. Do dziś wstydzę się tego, co mówiłem z trybuny sejmowej, to nie było sprawiedliwe.
Jakoś nie mogę sobie pana wyobrazić jako sejmowego zabijaki.
To nie mój temperament, nigdy taki nie byłem i nie musiałem być. Wie pan, ja jestem inżynierem, przed takimi bójkami uciekałem w zajmowanie się konkretami. Czasami nawet nie ze swej dziedziny, bo jak Wujec został wiceministrem rolnictwa, to nie było w Unii nikogo, kto by się tym zajął, więc wszedłem w to i zostałem zastępcą Gabriela Janowskiego w Komisji Rolnictwa.
Słucham?!
A tak, byłem zastępcą Gabriela, przeżyłem niesamowity czas... (śmiech)
Ci, którzy wiedzą, o co chodzi, wyśmiali się razem z panem.
Wszystkiego się nauczyłem, byłem na bieżąco z Unią Europejską i rolnictwem, nie do zagięcia.
No dobrze, wiem, czego pan żałuje. A z czego się pan cieszy?
Cenię sobie, że po 25 latach w polityce mam przyjaciół, a nawet jeśli nie przyjaciół, to dobrych znajomych po obu stronach. Jeszcze w poprzedniej kadencji ucinałem sobie miłe pogawędki z Antonim Macierewiczem, który umościł sobie gniazdko na drugim piętrze w Senacie i tam prowadził swoje śledztwo smoleńskie.
Panowie są na ty?
Oczywiście, że tak. Z Adamem Lipińskim spotykaliśmy się najczęściej w księgarni na Wiejskiej, gdzie zresztą można spotkać Olka Halla i Kazia Ujazdowskiego.
Zna pan o. Rydzyka?
Niestety, nie.
Niestety?
Zawsze warto kogoś poznać. W Radiu Maryja byłem raz, bardzo ciepło przywitały mnie tam panie, które mieszkają w sąsiedztwie.
Teraz mogą pana zaprosić najwyżej jako byłego polityka. Ani trochę pan nie tęskni?
Powiedziałem sobie „basta". Kiedyś trzeba odejść. I absolutnie nie żałuję. Robię to, co chciałem robić. W polityce najbardziej cieszyło mnie to, że mogę pomóc konkretnym ludziom w ich sprawach. I choć wiem, że poseł jest od czegoś innego, to jednak nie mógłbym tego załatwić, gdybym nie był posłem czy senatorem. Taki paradoks.
No właśnie. Odszedł pan z Senatu i już nawet nie może nikomu pomóc. Nie żal?
Przez ostatnie lata w Senacie narastało we mnie przeświadczenie, że trzeba coś zrobić dla ludzi, którzy wiele poświęcili, walcząc w Solidarności czy podziemiu, a dziś nie mają z czego żyć. Przeforsowanie ustawy o pomocy dla tych ludzi to jedna z moich największych satysfakcji. Choćby dla niej warto było. I teraz się tym zajmuję, pomagam kolegom, którzy kiedyś działali, a potem albo im się noga powinęła, albo życie obeszło się z nimi dramatycznie. I nie mają nic. Ja wiem, że największą nagrodą jest Polska, ale mnie to łatwo powiedzieć, bo przez ponad 20 lat byłem posłem, senatorem. A oni?
—rozmawiał Robert Mazurek
Jan Wyrowiński, z wykształcenia inżynier, czynny w Solidarności w latach 1980–1981 i w podziemiu, internowany. W latach 1989–2001 poseł z listy Komitetu Obywatelskiego, Unii Demokratycznej i Unii Wolności, w latach 2005–2007 – z listy Platformy Obywatelskiej. W wyborach w 2007 i w 2011 roku uzyskał mandat senatorski z list PO. W październiku 2016, po postawieniu przez PO partię postulatu likwidacji IPN, wystąpił z partii. W latach 1994-1998 prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
tel. 800 12 01 95
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Mius
Rzeczpospolita: 27 lat i to już? Koniec?
Chciałem wyjść po angielsku.
„Indie chcą być przyjacielem każdego” – przekonuje szef dyplomacji w Delhi. I faktycznie, sztukę lawirowania między Zachodem, Chinami i Rosją opanowali do perfekcji. Pytanie, czy układ na geopolitycznej szachownicy nie ulegnie zmianom, jeśli premier Narendra Modi nie obroni władzy w nadchodzących wyborach.
Petzold stara się opowiadać o nadchodzącym żywiole niespiesznie i z humorem. Niebo czerwienieje od płomieni, ale czegoś brakuje.
Niemal natychmiast po śmierci Nicolae Ceausescu do kraju zjechali dziennikarze z całego świata. Ujawnili skandaliczne warunki w państwowych instytucjach dla „normalnych” dzieci i znacznie gorsze w przytułkach dla niepełnosprawnych, tak zwanych nieuleczalnych.
Komunistyczna Partia Chin nie wiedziała, jak poradzić sobie z wirusem, ale doskonale potrafiła kontrolować naród i wykorzystała sytuację, aby wzmocnić swoją władzę. Ten proces opisał w swojej książce obywatelski dziennikarz Murong Xuecun, który po jej napisaniu musiał opuścić ojczyznę.
Przez aplikację mobilną, serwis internetowy, telefon i w placówce – w Biurze Maklerskim Pekao klienci sami mogą wybrać najdogodniejszy sposób zakupu detalicznych obligacji skarbowych.
W Polsce – jeśliby sądzić po nagłówkach gazet i stron internetowych w kwietniu – wojna w Ukrainie jakoś sobie radzi bez nas i bez naszej uwagi.
Rząd chce przywrócić możliwość szybkich kontroli ambasad i konsulatów. Ich brak miał być powodem licznych nieprawidłowości.
Kto Pani/Pana zdaniem wygra wybory do Parlamentu Europejskiego - takie pytanie zadano uczestnikom sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski.
Jeśli dochodzenie wykaże, że wykorzystano pracę przymusową, władze nakażą wycofanie towarów z rynku Unii Europejskiej i platform internetowych oraz ich konfiskatę na granicach.
Widziałem już szkic założeń nowego systemu finansowania samorządów, wydaje się interesujący. Widzę w rządzie pozytywne nastawienie i chęć zmian – mówi Adam Struzik, marszałek Mazowsza.
W wielu polskich gminach nie ma mowy o jakimkolwiek samorządzie. Od lat rządzą ci sami ludzie, którzy nie są zainteresowani żadną zmianą. Lokalne społeczności są zaś tak zniechęcone, że przestały na wybory chodzić.
Ze względu na brak norm programowych trudno jest jednoznacznie ocenić jakość programów MBA. Po aferze Collegium Humanum państwo powinno narzucić uczelniom specjalne ograniczenia i wymogi związane z interesem publicznym w postaci nowych reguł prawnych przywracających np. minima kadrowe.
Bieda ustępuje szybciej niż się powszechnie sądzi, a nierówności w granicach państw nie rosną, a być może nawet nieco spadły – pisze publicysta ekonomiczny.
Był przechył w prawo, będzie w lewo. Wyła lewica, zawyje prawica. Ukute przez Rafała Ziemkiewicza powiedzenie „Słychać wycie? Znakomicie” stało się wszak oficjalną doktryną rządzenia, również dla zadeklarowanych demokratów.
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Premier Ukrainy zapewnia, że pomoc wojskowa z USA trafi na Ukrainę natychmiast po przyjęciu ustawy przyznającej administracji dodatkowe środki na taką pomoc.
Samolot Tu-22M3 rosyjskiego lotnictwa strategicznego rozbił się w na terenie Kraju Stawropolskiego w Rosji. Co najmniej jeden z pilotów nie żyje. Ukraińcy twierdzą, że to oni zestrzelili maszynę.
„The Tortured Poets Department” to jedenasta studyjna płyta muzycznej liderki świata i miliarderki Tylor Swift. Na płycie zwraca uwagę „Florida!!!”, świetny duet Taylor Swift oraz Florence + The Machine. Aferę wywołał wyciek płyty do sieci.
Katarzyna Niewiadoma od lat jest w czołówce światowego peletonu i i podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu będzie polską kandydatką do medalu w wyścigu kolarskim ze startu wspólnego, który odbędzie się 4 sierpnia.
- Jestem śledzony cały czas - oświadczył były prezes Orlenu Daniel Obajtek. W rozmowie z Radiem Zet zarzucił premierowi Donaldowi Tuskowi "kłamstwo i obłudę".
Największy na świecie Rządowy Globalny Fundusz Emerytalny Norfund/Oljefondet, nazywany popularnie norweskim funduszem naftowym ze względu na główne źródło zysków, zarobił w I kwartale rekordowe 1,21 bln koron (103 mld euro, 109 mld dolarów) dzięki poprawie notowań spółek technologicznych i ciągłemu boomowi na sztuczną inteligencję.
W kilku prowincjach w Iranie aktywna była nad ranem obrona przeciwlotnicza - informuje irańska agencja informacyjna IRNA. IRNA podaje, że do eksplozji doszło w pobliżu miasta Isfahan. Amerykańskie media podają, że Izrael przeprowadził atak odwetowy na Iran. Tymczasem przedstawiciel irańskich władz, w rozmowie z Reuterem, zaprzecza jakoby Iran był celem ataku rakietowego.
19 kwietnia 1943 r. o 6 rano żydowscy bojownicy pod dowództwem 24-letniego Mordechaja Anielewicza, dowódcy Żydowskiej Organizacji Bojowej, otworzyli ogień – u zbiegu Nalewek i Gęsiej oraz przy placu Muranowskim w Warszawie – do niemieckich oddziałów policyjnych wspartych przez Łotyszy wkraczających do getta w celu przeprowadzenia ostatecznej akcji likwidacyjnej.
Od rana pojawiają się doniesienia, że Izrael dokonał nad ranem 19 kwietnia odwetowego uderzenia na Iran. 19 kwietnia jest dniem urodzin najwyższego przywódcy duchowego Iranu, ajatollaha Alego Chamenei.
Liczba osób poszkodowanych w wyniku zmasowanego ataku rakietowego w obwodzie dniepropietrowskim wzrosła do 21 osób - poinformował szef obwodowej administracji wojskowej Serhij Łysak.
Grupa Tauron w 2023 r. osiągnęła ponad 6 mld zł zysku EBITDA, notując prawie 1,7 mld zł zysku netto, co rok do roku oznacza wzrost EBITDA i zamianę straty na zysk. Rekordowe są też rekompensaty za mrożenie cen energii, które wyniosły aż 8 mld zł.
Rząd chce wprowadzić nowe reguły chroniące konsumentów i przedsiębiorców przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi stosowanymi przez operatorów cyfrowych platform handlowych.
Syryjskie źródła informują o nocnym ataku izraelskich Sił Powietrznych na obiekty należące do syryjskiej armii w dwóch muhafazach.
Reforma zwana Polskim Ładem zaszkodziła milionom podatników – twierdzi NIK. Szkodzi nadal – dodają eksperci.
- Niemcy są mało wiarygodni, nie traktują zagrożenia wojną tak poważnie jak państwa wschodniej Europy - mówił w rozmowie z RMF FM Michał Dworczyk, poseł PiS, były szef KPRM.
Największy na świecie producent akumulatorów i kluczowy dostawca motoryzacyjny CATL ogłasza nowy, trwały zestaw akumulatorów do samochodów elektrycznych.
Niedługo droga S3 pomiędzy Bolkowem a Kamienną Górą powinna zostać otwarta. 16 kilometrowy odcinek w województwie dolnośląskim będzie przebiegać przez dwa tunele.
W Korei Północnej premierę miała nowa piosenka wychwalająca przywódcę kraju, Kim Dzong Una.
“Trumna Królewny Śnieżki”, “Bawarskie Ferrari” i “Uciekający namiot” - te i inne arcyciekawe pojazdy już w najbliższy weekend pojawią się w Warszawie. Zbliża się Auto Nostalgia czyli najstarsze w Polsce targi pojazdów zabytkowych. Na dwa dni teren EXPO XXI przy ul. Prądzyńskiego w Warszawie zamieni się w ogromne motoryzacyjne muzeum i giełdę samochodową w jednym.
Rząd chce przywrócić możliwość szybkich kontroli ambasad i konsulatów. Ich brak miał być powodem licznych nieprawidłowości.
Kto Pani/Pana zdaniem wygra wybory do Parlamentu Europejskiego - takie pytanie zadano uczestnikom sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski.
Land Rover Defender OCTA będzie topową odmianą tego modelu. Otrzyma silnik V8 o mocy 635 KM i „diamentową” nazwę. Testy w najbardziej wymagających warunkach już trwają.
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Premier Holandii oferuje zakup zestawów Patriot, od krajów, które je posiadają i przekazanie ich Ukrainie.
Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów podważyła doktorat Pawła Cz., rektora i profesora Collegium Humanum. Dziś po pytaniach „Rz” prześwietla go ponownie.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas