Nie boję się używania tego słowa, choć pewnie uważasz, że przesadzam, że nie wiem wszystkiego i osądzam bezpodstawnie. Zapewne nie we wszystkim mam rację, ale wydaje mi się, że są sprawy, których nie wolno czynić elementem politycznego teatru, których nie można wykorzystywać instrumentalnie i grać nimi na uczuciach wyborców.
Dlaczego? Przypomnę Ci tylko, że tablice, które dostał Mojżesz, „były dziełem Bożym, a pismo na nich było pismem Boga". Jakże zatem czynić z tego targ? Pan napisał: „Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram".
Wy tymczasem dzień siódmy uczyniliście dniem handlu. A kiedy lud prosi, by przywrócić mu właściwy charakter, wy mówicie, że co drugi tydzień. Czynicie przy tym tak wiele wyjątków, że właściwie nic z tego nie będzie. Powiadacie, i słusznie, że niedziela jest dniem Siewcy. Wspominacie w tym dniu jego chwalebne powstanie z martwych. Co drugi tydzień?
Inna sprawa to kwestia, którą na tablicach Mojżesza umieszczono pod numerem piątym. Niby wszystko wiadomo, lecz bezbronne, nienarodzone dzieci nie mają u Was prawa do życia. Kiedy nie byłeś u władzy, głośno mówiłeś na lewo i prawo, że trzeba to zmienić. Podnosiłeś rękę do góry i opowiadałeś się po właściwej stronie. Dziś, niestety, wszystko wskazuje na to, że jest inaczej. Niby mówisz, że prawo jest złe, a jednak nie robisz nic, by je zmienić. Czy to nie jest cyniczna gra?
Pójdę dalej: pamiętasz jak w końcówce rządów Ewy z Radomia pojawiła się kwestia konwencji o przemocy? Beata (ta, co ponoć ambasadorem w Watykanie chce zostać) krzyczała z mównicy w Sejmie, że to skandal. Andrzej obiecywał, że jak zamieszka w Pałacu, to coś z tym zrobi. Zapowiadaliście, że wypowiecie umowę. I co? Minęły dwa lata, a Wy nic. Udajecie, że nic się nie stało. Mówicie, że będziecie słuchać, a nie słyszycie.