Album „Perception" trafił na pierwsze miejsce „Billboardu" już w pierwszym tygodniu notowań. Co więcej, NF z dumą obnosi się z metką „chrześcijańskiego rapu", od której wielu próbuje się odcinać, bo nie wróży komercyjnego sukcesu. Czy aby na pewno? W ostatnich tygodniach prawie równie dobry debiut zaliczył inny album z tego gatunku – „All Things Work Together" rapera Lecrae.

NF, czyli Nate Feuerstein, pochodzi z przemysłowego Michigan. Jest biały, ale nie tylko dlatego porównuje się go do Eminema. Podobnie jak on nie miał łatwego życia. Rozwód rodziców, psychopatyczny ojczym, śmierć matki z powodu przedawkowania narkotyków. Muzyka była dla niego prawdziwą ucieczką. I trzeba uczciwie przyznać, że inspiracja twórczością najsłynniejszego białego rapera jest w twórczości Feuersteina bardzo wyraźna.

Choć w piosenkach „Outcast" czy „Know" brzmi on zupełnie jak młody Eminem, to na płycie „Perception" są też momenty, gdy zupełnie wykracza poza konwencję agresywnego rapu opowiadającego o buncie, problemach i nieznośnej płytkości świata. W znakomitym „Let You Down" bezpośrednio odnosi się do swojej relacji z Bogiem, przyznając, że czasem stoi ona na krawędzi.

To zdecydowanie rap chrześcijański, ale absolutnie niesztampowy, bez cytatów z Biblii i naiwnej, serwowanej na chłodno religijności. To raczej pełna gorących emocji, prawdziwa i poruszająca relacja z trudnej drogi. A przy tym NF tworzy muzykę naprawdę nowoczesną i popularną, pełną elektronicznych efektów. W ten sposób w komercyjnym opakowaniu otrzymujemy momentami naprawdę głęboką treść.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95