Jak bluzgają poeci

Kolejny skandal w światku literackim. Roman Honet grubymi słowami obrzucił jury poetyckiej nagrody „Orfeusz" i zażądał wycofania jego nazwiska z konkursu. Czy dlatego, by zwiększyć swoje szanse na Nagrodę im. Wisławy Szymborskiej, pod względem finansowym bez porównania wyższej?

Publikacja: 30.10.2015 01:00

Roman Honet

Roman Honet

Foto: PAP

Skoro papier zniesie wszystko, to klawiatura tym bardziej. „Wycofuję mój tom pt. »Świat był mój« z tej całej hucpy dla alkoholików (pt. Orfeusz), co widać na zdjęciach, a jeśli ktoś z Państwa ma jeszcze jakieś pytania, chętnie odpowiedziałbym na nie, ale nie mogę, ponieważ nie zadaję się z chu... (w oryginale wyraz w całości bez kropek – red.), czego proszę nie odnosić do siebie. Więc: darujcie sobie, żryjcie dalej browar i rzygajcie po krzakach, wy ochlaptusy, o poezji – pojęcia nie macie! Wstydzilibyście się, ku... (j.w. – red.) mać. Dziękuję za uznanie mojego życzenia". Podpisano: Roman Honet. Taką wiadomość dostał wiosną Wojciech Kass, sekretarz poetyckiej nagrody „Orfeusz" im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, która od 2012 roku przyznawana jest pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz polskiego PEN Clubu.

Honet w ten sposób zareagował na nominację swojego tomiku – obok 19 innych – do tegorocznej edycji „Orfeusza". Kass przeczytał list kilka razy, ale nie dowierzał jego treści, więc poprosił poetę o „zaprzeczenie swojego autorstwa lub też jego potwierdzenie". Honet odpowiedział: „Nie interesuje mnie Pańska wiara. Potwierdzam napisanie wiadomości. I uznaję, że to Panu wystarczy. Proszę o słowo określające się – wobec tego". „Książeczkę wycofuję z nominacji, a na stronie nagrody Orfeusz podaję informację, że uczyniłem to na życzenie autora" – odpisał Kass. „Może Pan jeszcze dodać, że jest to również na życzenie jury, jak mówię, moim zdaniem: alkoholików. OK? Zdjęcia są w sieci. W razie potrzeby mógłbym to sam zrobić, ale nie chce mi się, na razie Panowie bywają co najwyżej męczący".

Sam nic z tego nie rozumiem i nie dowierzam poziomowi tej korespondencji, więc dopytuję u źródła: o co chodzi? „Zrezygnowałem, ponieważ nagrodę Orfeusz przyznają kolesie przy piwie swoim kolesiom. Fakt, tego roku skład jury tej nagrody okazał się odmienny, ale nie wiedziałem o tym, a poprzednie wybory jury były żałosne. Zresztą może pan sam zobaczyć w internecie, jak – jeszcze przed werdyktem, nawet przed wyborem książek do nagrody – Karasek, czyli późniejszy nagrodzony, żłopie piwsko z dwoma kolegami jurorami – Kuczkowskim i Kassem, skądinąd grafomanami. To żałosny przykład fraternizacji literatury, ani myślę brać w nim udziału i dlatego zrezygnowałem" – tak Honet tłumaczy swoje emocjonalne wystąpienie.

Chodzi o pierwszą edycję Orfeusza, w której nagrodę otrzymał poeta Krzysztof Karasek. Ciekawe, że samemu Honetowi nie przeszkodziło to wówczas w przyjęciu nominacji za tom „Piąte królestwo". Aktualny skład jury jest już inny (i powszechnie znany), więc trudno je obarczać odpowiedzialnością za werdykt sprzed lat. Dalsze uchybianie – też nie jest na miejscu. A wspomniane zdjęcie? „Zdjęcia może już nie być. Przecież p. Kass nie może się obnosić z chlaniem wódy w tej leśniczówce. Ale znajomy miał kilka fotografii :-), zapytam go, czy ma nadal. Jeśli tak jest, wyślę je Panu. (...) Jeśli poza rokiem 2012 panowała tam prohibicja i zawieszenie znajomości wśród, jak pisał Gombrowicz, »pań i panów wzajem sobie świadczących«, to wolę Andersena" – pisze Honet.

Żadnych zdjęć jednak nie dostaję, co nie pomaga w wyjaśnieniu sprawy. Czyżby więc burza w szklance wody albo – jak chce poeta – wódy?

Fakt publiczny

Skoro mamy do czynienia z poetą, może warto dokonać egzegezy jego słów? To jednak nastręcza trudności, bo – jak to z poezją – wymyka się ona jednolitej interpretacji. Zwłaszcza w brawurowej frazie „ponieważ nie zadaję się z chu..., czego proszę nie odnosić do siebie" (gdzie, dla utrudnienia, Honet zrobił literówkę i napisał: „zdaję"). Adresatem listu był sekretarz Kass, ale ten uważa, że to jurorzy zostali dotkliwie obrażeni. Jednak z kolei ich zdaniem – w kapitule zasiadają znani i uznani znawcy literatury: prof. Wojciech Kudyba, prof. Wojciech Ligęza, prof. Jarosław Ławski, Tomasz Burek i Antoni Libera; wcześniej także Ewa Lipska, Krzysztof Kuczkowski, Jan Stolarczyk oraz śp. Feliks Netz – Honetowi nie chodziło wcale o skład sędziowski, bo – jak mówi prof. Ligęza – opowiadanie, że Burek nie zna się na poezji, to „hucpa wyjątkowa".

Kogo więc poeta miał na myśli? Może innych nominowanych? Tymczasem to również zacne grono. Do tegorocznej edycji zgłoszono blisko 200 książek, nominowano – 20. W finale znaleźli się m.in. Jarosław Mikołajewski (związany z „Gazetą Wyborczą") czy Jarosław M. Rymkiewicz (pisujący w „Gazecie Polskiej"), co – zdaniem Antoniego Libery – świadczy o bezstronności politycznej Orfeusza. Do tego ostatecznie – za tom „Tym razem wyraźnie" – laureatem został Janusz Szuber, jeden z najwybitniejszych polskich poetów (wysoko ceniony przez Miłosza i Herberta, których pochlebne opinie wydrukowano na plecach wcześniejszego tomu „Pianie kogutów"), w dodatku od lat przykuty do wózka inwalidzkiego i nieangażujący się w środowiskowe spory. Nagroda wyniosła 20 tysięcy złotych.

O co chodziło Honetowi? Tłumaczy Libera: – Po jego obraźliwym liście zastanawialiśmy się, co zrobić z tą sprawą, ponieważ – z uwagi na regulamin – nominacja tomiku zgłoszonego przez wydawnictwo nie podlega zasadniczo zmianie, nawet na wniosek autora. Mimo to i w obliczu niewybrednej formy listu poszliśmy mu na rękę i wycofaliśmy jego tytuł. Następnie, uważając, że jest to z jego strony gra obliczona na zwiększenie szans na zdobycie Nagrody im. Szymborskiej (bez porównania wyższej pod względem finansowym – 200 tysięcy złotych), zastanawialiśmy się, czy nie upublicznić jego listu, w którym, bądź co bądź, obraża on przede wszystkim kolegów po piórze. Ale i tym razem nie zrobiliśmy tego, by go nie kompromitować i nie utrudniać mu życia. Obecnie, widząc, że cwaniactwo i chamstwo – przynajmniej w pewnych gremiach – popłacają, natomiast „wersal" – wręcz przeciwnie, protestujemy. Opinia publiczna powinna wiedzieć, jakim językiem posługuje się człowiek mieniący się poetą i w jaki sposób laureat Nagrody im. Szymborskiej – pierwszej damy polskiej poezji, osoby słynącej z kultury i elegancji – odnosi się do co najmniej 19 innych autorów, należących w większości do czołówki współczesnej polskiej poezji.

Krótko mówiąc: Honet miał z premedytacją wycofać się z ubiegania się o „Orfeusza" w imię dalszych korzyści, bo wiedział, że jeśli zajdzie wysoko w rywalizacji, tym samym zmniejszy szanse na zdobycie kolejnej nagrody. – Jurorzy innych konkursów, dokonujący wyboru w późniejszym terminie, biorą takie rzeczy pod uwagę: to powszechnie znana praktyka – mówi jeden z jurorów. Nieoczywistość takiego rozumowania pokazuje jednak przykład poety Jacka Podsiadły, który – ex aequo z Honetem – został tegorocznym laureatem Nagrody im. Szymborskiej za tom „Przez sen". W tym roku znalazł się on także w finale nagrody Nike, otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką Silesius za całokształt twórczości, a do tego był również nominowany do... Orfeusza, co ani jemu, ani jury Nagrody im. Szymborskiej zupełnie nie przeszkadzało, i mógł sięgnąć po laury w tym konkursie. Tak samo nieprzekonująco brzmią sugestie, że Honet zrezygnował z Orfeusza, bo nie chciał stawać w szranki z prawicowym Rymkiewiczem – wolał w ten sposób nie drażnić wrogo nastawionych do niego krakowian. Podsiadło był przecież ponad to i jakoś popłaciło, a więc?

Manifestacja siły

Libera powtarza, że Honet formalnie nie miał prawa wycofać swojego tomiku zgłoszonego do Orfeusza, a skoro się na to zdecydował, jury mogło nie uwzględnić jego woli! Czemu? Książka została zgłoszona przez Biuro Literackie z Wrocławia, które – jak bywa w umowach wydawniczych – zobowiązuje się do promowania jego dzieła i zgłaszania do różnych nagród. Jeśli więc Honetowi nie odpowiadał Orfeusz, powinien to wcześniej zasygnalizować wydawcy i w ogóle nie przystępować do konkursu. – Książka staje się „faktem publicznym" i potem jej autor nie ma wpływu na decyzje jury – mówi Libera. Sam Honet przyznaje: „Rzeczywiście mogłem poinformować wydawcę, aby nie zgłaszał mojego tomiku do tej nagrody, niemniej skoro to przegapiłem, pozostała mi rezygnacja z nominacji. Sposób jej dokonania to już moja prywatna sprawa". Sęk w tym, że nie do końca: nagroda jest publiczna, podobnie jak funkcja sekretarza, do którego trafiła feralna korespondencja.

A czemu nie łagodniej? Drzwi się zamyka, zamiast nimi trzaskać. Honet: „Uważam, że drzwi do podobnych lokali powinny być otwarte na oścież, by każdy widział fraternizację, która się za nimi dokonuje. (...) Owszem, nie żałowałem im ostrych słów w przekonaniu, że są ludzie, którzy zasługują na ostre słowa, więc nie należy im ich skąpić. Co zresztą przyjęli z odwagą króliczą, nie informując nawet, kto konkretnie zrezygnował z nominacji do tej »obiektywnie przyznawanej« nagrody. Tak, pewnie można było, ma pan rację. Ale czy organizatorom wspomnianej nagrody mogłaby towarzyszyć świadomość, że wydają publiczne środki na własne potrzeby i czy w efekcie nie mogliby wydawać ich lepiej? Albo wprost poinformować w regulaminie, że aby otrzymać Orfeusza, trzeba pić alkohol w wiadomej leśniczówce i z wiadomymi osobami, bo tak właśnie było. Nie chciałem więc żyrować tego cyrku swoim nazwiskiem. To już tradycyjne: warto mieć szacunek, ale dla ludzi godnych szacunku".

Oczywiście znane są wypadki, gdy poeci wykluczali się z kandydowania do różnych nagród. Taka była wola Czesława Miłosza, który wycofał swój tomik „To" z ubiegania się o Nike, bo wcześniej został nią uhonorowany za „Pieska przydrożnego". Zgodzono się na to wyjątkowo, co podkreślała przewodnicząca jury Maria Janion. Bo Marcinowi Świetlickiemu, który zażądał tego samego podczas zeszłorocznej edycji nagrody, na rękę pójść nie chciano. W liście do sekretarza nagrody poeta prosił – uwaga: nikogo nie obrażając – o wycofanie nominacji, bo nie chciał „uczestniczyć w konkursie organizowanym przez instytucję, która wytacza procesy poetom za to, co myślą". Chodziło mu o proces Agory, wydawcy „Gazety Wyborczej" i organizatora Nike, z Jarosławem M. Rymkiewiczem za słowa, że „redaktorzy »GW« są duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski". Świetlicki – jako jeden z 28 poetów – podpisał wtedy list w obronie Rymkiewicza. Tymczasem jury nie tylko nie przychyliło się do prośby, ale awansowało tomik do finału! „Groteska narasta. Sytuacja jest nieomal kafkowska. Nie bacząc na moje zdecydowane protesty, jacyś niedobrzy ludzie podjęli decyzję o umieszczeniu mojej książki poetyckiej »Jeden« w siódemce książek nominowanych do nagrody Nike. Tu oczywiście nie chodzi o literaturę, to oczywiście manifestacja siły. Ja im pluję w oczy, a oni mówią, że to deszcz" – pisał Świetlicki, choć nagrody nie otrzymał.

Wygląda więc na to, że Honet, świadom zagrożenia, że jego żądanie może zostać odrzucone, zdecydował się na mocną prowokację i dlatego obraził jury oraz pozostałych kandydatów. Chciał w ten sposób zagwarantować sobie wykreślenie jego nazwiska z listy nominowanych i na swój sposób obrana strategia okazała się słuszna. O całej sprawie – choć korespondencja dopiero teraz ujrzała światło dzienne – wiedziano w środowisku literackim. Szeptano, nie tylko na krakowskim Rynku, że to wszystko wyrachowana gra ze strony Honeta, który chciał wzmocnienia własnej pozycji w walce o Nagrodę im. Szymborskiej. I aż trudno uwierzyć, że gremium ją przyznające nic o tym nie wiedziało! Zwłaszcza że Adam Pomorski, przewodniczący jury, to zarazem prezes PEN Clubu, który... patronuje również Orfeuszowi!

Paulina Małochleb, sekretarz Nagrody im. Szymborskiej, zapytana, czy grubiańskie zachowanie Honeta było brane pod uwagę przez jurorów przyznających nagrodę imienia noblistki – taktownie milczy. Za komentarz muszą więc wystarczyć słowa jednego z jurorów Orfeusza, który stwierdza: „Doszło do gorszącej sytuacji, że człowiek, który sam się zdyskwalifikował nie tylko jako pisarz, ale także jako człowiek kultury, został uhonorowany i nobilitowany nagrodą, której patronka prawdopodobnie przewraca się teraz w grobie. Bądź co bądź obraził on przede wszystkim kolegów po piórze, co jest żałosne i niskie, i wyklucza go z ogrodu sztuk. A przecież zawsze nagrody można nie przyjąć i takie zachowanie byłoby właściwe". Może i zgoda, jeśli chodzi o 20 tysięcy za Orfeusza, ale 100 tysięcy złotych za „Szymborską", czyli połowa tegorocznej gaży, piechotą nie chodzi.

Trudna sztuka

To wszystko nic nowego, bo literatura zna wiele podobnych skandali. Weźmy choćby ostatnie z nich.

Rok temu trwała w najlepsze opera mydlana z Kingą Dunin i Ignacym Karpowiczem w rolach głównych. Literaci, którzy wcześniej sypiali ze sobą, po rozstaniu skoczyli sobie do gardeł i zdradzali intymne szczegóły z (po)życia. Najpierw Karpowicz wyznał, że brnął w toksyczne kontakty w obawie, że Dunin „straci nim zainteresowanie". Ona dobiła go stwierdzeniem, że „żyje w konkubinacie" z sekretarzem kapituły Nike Juliuszem Kurkiewiczem, co jest „dwuznaczną sytuacją" i może mieć wpływ na werdykt, bo pisarz znalazł się wśród nominowanych do edycji w 2014 roku. To z kolei zbulwersowało jurorów zarzekających się, że sekretarz nie ma wpływu na werdykt – zresztą podobnie jak Kass przy Orfeuszu – i Karpowicz nagrody nie dostał. Na pocieszenie za „Ości" przypadło mu wyróżnienie czytelników „Gazety Wyborczej".

Wiosną tego roku Jarosław M. Rymkiewicz odrzucił Nagrodę Literacką Warszawy i przynależne jej 100 tysięcy złotych, bo przyznało ją miasto, którym – argumentował – „rządzi Hanna Gronkiewicz-Waltz". Dopiero co Jakub Żulczyk odmówił nominacji do Róż Gali 2015, bo „planeta, na której znajduje się świat pisma »Gala«, po prostu nie jest moją planetą". Ale był też odwrotny casus, gdy instytucja wycofała się z nagrody. Kilka lat temu Instytut Książki nie chciał uczestniczyć w przyznawaniu młodym literatom Nagrody im. Adama Włodka, której ustanowienie było jednym z postanowień testamentu Wisławy Szymborskiej. Ujawniono bowiem, że Włodek, pierwszy mąż poetki, sam był poetą, tłumaczem i redaktorem, ale miał także donosić UB. Nagroda istnieje jednak w najlepsze: do 30 listopada trwa zbieranie zgłoszeń do bieżącej edycji.

Główny laur przyznawany przez Fundację Wisławy Szymborskiej, czyli właśnie nagroda imienia poetki, to także zapis testamentowy. Ma na celu uhonorowanie najwybitniejszej książki poetyckiej roku. Ale czy Honet, poeta obrażający innych poetów, zasługuje na fanfary za pokonanie 212 konkurentów? Trzeba przyznać, że niewątpliwie ma talent. Według krytyków jest jednym z najlepszych twórców średniego pokolenia. Utrzymuje się z redagowaniai książek dla wydawnictw. Wydał do tej pory sześć tomów poezji, jego wiersze tłumaczono na angielski, hiszpański, niemiecki, włoski, rosyjski, duński, litewski, słoweński, słowacki i ukraiński. Otrzymał w karierze nominację do nagród Nike i Silesiusa, Nagrody Literackiej Gdynia oraz Orfeusza, z którego sam się wykluczył. Honet nie otrzymał żadnej z nich, dlatego podczas krakowskiej gali wręczenia Nagrody im. Szymborskiej mógł powiedzieć (składnia oryginalna – przyp. J.K.): „Ten dzień dzisiejszy, to wydarzenie, ta nagroda, to dla mnie niezmiernie ważna sprawa, zwłaszcza że jest to pierwsza i jedyna nagroda tego rodzaju i tego kalibru, którą otrzymałem".

Adam Pomorski, przewodniczący kapituły, wygłosił laudację na jego cześć: „U Romana Honeta, począwszy od podstawowej antynomii miłości i śmierci, członkowie kapituły dopatrzyli się nawiązania do tradycji baroku i symbolizmu. Już w pierwszym wierszu autor wydaje się podejmować tę tradycję, przeciwstawiając urzeczowionej doczesności śmierci dążenie do sublimacji" – ocenił, choć na koniec zdystansował się od werdyktu: „Takie – może nieco górnolotne charakterystyki – podyktowała mi kapituła, a ja tutaj skrupulatnie je państwu przedstawiłem". Zaznaczył też znamiennie, że „kapituła po raz ostatni obradowała w składzie". Sekretarz Małochleb mówiła zaś: „Sprzeciwiając się powierzchownemu uczestnictwu w kulturze i dominacji literatury popularnej, pragniemy dowartościować poezję jako rodzaj sztuki trudnej, lecz ważnej. Nagradzamy twórców, którzy potrafią zachować niezależność, kreują swój własny, wolny od kontekstu polityczno-społecznego świat, operują mistrzowską dykcją".

Czy Honetowskie bluzgi wobec innych są miarą tego mistrzostwa? Zwłaszcza że tymi słowy żegnał się on z Orfeuszem, a przecież jednym z najważniejszych tematów, jakie porusza w tomie „Świat był mój", jest właśnie odchodzenie. Na okładce tomu widnieje Jurij Gagarin z napisem „CCCP" na hełmie, bo poetę ujęło „niesamowicie ludzkie spojrzenie radzieckiego astronauty", który – mówi mi – „patrzy tak, jak człowiek spogląda na małe dziecko czy innego człowieka, który cierpi". On wrócił na ziemię, ale z odchodzeniem wciąż się stykamy. Chodzi o przeszłość z całym bagażem doświadczeń, słodki czas dzieciństwa. Chodzi o kobiety, które kiedyś kochały, a potem znikały. Chodzi też o śmierć jako ostateczną formę odejścia. Co prawda czasem – jak w listach Honeta – pożegnanie może być brutalne, a jeśli tego nie rozumiem, to najwyraźniej, jako ochlaptus, o poezji pojęcia nie mam!

Skoro papier zniesie wszystko, to klawiatura tym bardziej. „Wycofuję mój tom pt. »Świat był mój« z tej całej hucpy dla alkoholików (pt. Orfeusz), co widać na zdjęciach, a jeśli ktoś z Państwa ma jeszcze jakieś pytania, chętnie odpowiedziałbym na nie, ale nie mogę, ponieważ nie zadaję się z chu... (w oryginale wyraz w całości bez kropek – red.), czego proszę nie odnosić do siebie. Więc: darujcie sobie, żryjcie dalej browar i rzygajcie po krzakach, wy ochlaptusy, o poezji – pojęcia nie macie! Wstydzilibyście się, ku... (j.w. – red.) mać. Dziękuję za uznanie mojego życzenia". Podpisano: Roman Honet. Taką wiadomość dostał wiosną Wojciech Kass, sekretarz poetyckiej nagrody „Orfeusz" im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, która od 2012 roku przyznawana jest pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz polskiego PEN Clubu.

Honet w ten sposób zareagował na nominację swojego tomiku – obok 19 innych – do tegorocznej edycji „Orfeusza". Kass przeczytał list kilka razy, ale nie dowierzał jego treści, więc poprosił poetę o „zaprzeczenie swojego autorstwa lub też jego potwierdzenie". Honet odpowiedział: „Nie interesuje mnie Pańska wiara. Potwierdzam napisanie wiadomości. I uznaję, że to Panu wystarczy. Proszę o słowo określające się – wobec tego". „Książeczkę wycofuję z nominacji, a na stronie nagrody Orfeusz podaję informację, że uczyniłem to na życzenie autora" – odpisał Kass. „Może Pan jeszcze dodać, że jest to również na życzenie jury, jak mówię, moim zdaniem: alkoholików. OK? Zdjęcia są w sieci. W razie potrzeby mógłbym to sam zrobić, ale nie chce mi się, na razie Panowie bywają co najwyżej męczący".

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie
Plus Minus
Irena Lasota: Po wyborach