Bogusław Chrabota: Jak Polacy budowali Kazachstan na chwałę ZSRR

O kazachskich Polakach nad Wisłą głównie mówiono, ale repatriacji z prawdziwego zdarzenia nie przeprowadzono nigdy. To wciąż cierń, który boli, nigdy do końca nie zabliźniona rana. Wiemy o tym nad Wisłą i tu, w Kazachstanie.

Publikacja: 13.10.2017 17:00

Bogusław Chrabota: Jak Polacy budowali Kazachstan na chwałę ZSRR

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Ridder to maleńkie miasto u stóp wiecznie zamglonych stoków południowo-zachodniego Ałtaju. W pierwszych dniach października w górach sporo już tu śniegu, a na samo miasto schodzi nocą fala powlekającego kałuże chrząstkim szkliwem mrozu. O świcie, kiedy piszę tę notatkę, miasteczko powoli się budzi. Ostre promienie słońca roztapiają grubą na pół palca warstwę szronu na szybach samochodów. Nad domami zaczynają się pojawiać pierwsze kłęby pary i dymu. Gdzieniegdzie słychać szczekające psy. Na horyzoncie dźwigają się leniwie ku chmurom pokryte gęstym lasem góry. Tu jeszcze niskie, ale całkiem niedaleko wysokie na 4 tys. metrów zlewają się w jeden nieprzenikniony obraz z twardym jak kamień zimowym niebem.

Piękne jest w mieście Ridder to, że – jak mawiają mieszkańcy – kończy się tu asfalt. Na rogatkach miasteczka trzeba więc, zwłaszcza zimą, przesiąść się na konie lub gąsienicowy wszędołaz. Tylko tak można jechać dalej, do wioski Popierecznoje, a za nią w leśne ostoje ałtajskich dolin.

Ludzi tu nie było do początków XIX wieku. Klimat zbyt ostry, zimy zbyt długie, warunki do życia ledwie dla lisów i niedźwiedzi. Zmienił to Piotr I, który wysłał w 1720 r. ekspedycję z misją założenia fortu u zbiegu rzek Irtysz i Ulby. Tak powstał Ust-Kamenogorsk. Jednak kompletnie obraz tutejszego świata zmieniła kilkadziesiąt lat później Katarzyna Wielka, której ktoś przyniósł do petersburskiego dworu legendę o złotym Ałtaju. Kruszcu tu miało być tyle, że strumienie lśniły nim z daleka. Zapobiegliwa caryca wysłała więc z wyprawą geologa, niemieckiego inżyniera Filipa Filipowicza Riddera, który co prawda złota wiele nie znalazł, ale potwierdził istnienie olbrzymich złóż innych rud. W niedługim czasie rozwinęła się w miejscu jego odkryć osada górnicza, która za następców Katarzyny otrzymała nazwę po swoim pierwszym eksploratorze.

Kto rył w górach tunele? Trzon brygad górniczych tworzyli zawsze dobrze opłacani inżynierowie, ale kilofem i oskardem pracowały często dzieci i zesłańcy z całej Rosji. Imperium tę prostą metodę miało opracowaną do perfekcji. Kibitki wiozły niepokornych poddanych cara do Nowosybirska czy Omska, a stamtąd etapem, przez groźne góry na południe, do ałtajskich sztolni. Tym, co zmarli po drodze, los oszczędził dużo gorszego losu. Praca w wiecznej zmarzlinie Syberii, karczowanie tajgi, wyrąb lasów nie dawały większych szans na przeżycie.

Gdyby przetrwały dawne cmentarze, pełne by były swojsko brzmiących nazwisk. Swojsko dla wielu narodów kolejnych moskiewskich imperiów, bo władcy sowieckiej Rosji wcześniejsze metody tylko doskonalili. Arcymistrzem okazał się Stalin, który do północnego Kazachstanu przesiedlał kogo się tylko dało. Polaków z zachodniej Ukrainy, nadwołżańskich Niemców, Inguszy i Czeczenów z Kaukazu. Każdy naród, w którym widział choć cień zagrożenia. Rzucano ich w dziewiczy step, zostawiano niemal bez pomocy, kazano zagospodarowywać ugory. Pierwsze miesiące były zwykle krytyczne. Żyli w ubogich, wyrwanych twardej glebie ziemiankach, jedli marne resztki przemarzniętych ziemniaków, przegniłą marchew, buraki, ale zdarzało się, że mech i trawę. Marli masowo z głodu i wychłodzenia. Pomocni bywali lokalni mieszkańcy, Kazachowie. Tylko dzięki ich wsparciu wielu zesłańców przeżyło.

Tych, którzy nie mieli tego szczęścia, chowano w zmarzniętej ziemi, którą zamieniono w cmentarze dopiero po latach. Do dziś większość z nich zdobi na bramach feralna data 1936 r. To wtedy przywieziono w te strony pierwszych wysiedleńców i to wtedy zaczęli umierać.

W mieście Ridder Polaków raczej nie było. Osiedlono ich bardziej na zachód, jeszcze za Semipałatyńskiem, bliżej Pawłodaru. Najpierw wioseczki, które powstały w miejscach rozpakowania wagonów, numerowano. Była „jedynka", „dwunastka" i „trzynastka". Ich mieszkańcy czuli się tylko więźniami. Ludzkich nazw, jak Zielony gaj, Jasna polana, Wiśniówka, Malinówka czy Kamionka zezwolono używać dopiero po jakimś czasie. Istnieją i cieszą ludzkie serca do dziś. Coraz mniej tu jednak dzieci wysiedleńców. Większość Niemców wróciła do ojczyzny ich dziadów jeszcze w latach 90. Narody Kaukazu przeniosły się do dawnych siedzib niedługo po śmierci Stalina. O kazachskich Polakach nad Wisłą głównie mówiono, ale repatriacji z prawdziwego zdarzenia nie przeprowadzono nigdy. To wciąż cierń, który boli, nigdy do końca nie zabliźniona rana. Wiemy o tym nad Wisłą i tu, w Kazachstanie.

Świt dawno już minął, ostre jak brzytwa słońce oświetla przykryte świeżym śniegiem góry. Po co tu przyjeżdżać? Dla syberyjskiej legendy zsyłek i katorgi? By zobaczyć kraj, gdzie marli jak muchy przodkowie? By wyryć na zawsze w pamięci pokoleń obrazy cmentarnych bram z datą 1936? A może po to, by cieszyć się dziką przyrodą i skalnymi przestrzeniami Ałtaju? By poznać ludzi o sercach niezmutowanych przez cywilizację? Jeszcze nie wiem, ale z pewnością o tym napiszę.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Ridder to maleńkie miasto u stóp wiecznie zamglonych stoków południowo-zachodniego Ałtaju. W pierwszych dniach października w górach sporo już tu śniegu, a na samo miasto schodzi nocą fala powlekającego kałuże chrząstkim szkliwem mrozu. O świcie, kiedy piszę tę notatkę, miasteczko powoli się budzi. Ostre promienie słońca roztapiają grubą na pół palca warstwę szronu na szybach samochodów. Nad domami zaczynają się pojawiać pierwsze kłęby pary i dymu. Gdzieniegdzie słychać szczekające psy. Na horyzoncie dźwigają się leniwie ku chmurom pokryte gęstym lasem góry. Tu jeszcze niskie, ale całkiem niedaleko wysokie na 4 tys. metrów zlewają się w jeden nieprzenikniony obraz z twardym jak kamień zimowym niebem.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów