Na innym poziomie zjawisko to jednak zaskakuje. Oto mamy jedno z najdonioślejszych wydarzeń drugiej wojny światowej – największego konfliktu XX w., który w dalszym ciągu oddziałuje na świat w 2017 r. – a mimo to wydaje się ono kompletnie zapomniane poza Polską. Zastanawiające jest, w jaki sposób do takiej sytuacji doszło.
Idziemy pomóc
Oczywiście dla większości Polaków przebieg wydarzeń związanych z inwazją sowiecką jest doskonale znany: zdrady, bohaterowie i czarne charaktery. Prawdopodobnie znają historię Wacława Grzybowskiego, polskiego ambasadora w Moskwie, który odmówił przyjęcia napisanego na maszynie wyjaśnienia „interwencji" – kłamliwego stwierdzenia, że państwo polskie przestało istnieć – i dzielnie zaprotestował przeciwko nieuczciwości Sowietów. Miał szczęście, że uszedł z Moskwy z życiem. Być może wiedzą też, że do walki z tym rzekomo nieistniejącym już państwem Armia Czerwona wystawiła ponad 500 tys. żołnierzy podzielonych na dwa fronty, w tym 25 dywizji strzeleckich, 16 dywizji kawalerii i 12 brygad pancernych.
Sama inwazja była chaotyczna. Osłabiona przez czystki i zmuszona do mobilizacji w ciągu nie tygodni, ale dni, Armia Czerwona była niezbyt przygotowana do prowadzenia poważnych operacji bojowych: brakowało jej pojazdów, części zamiennych i skutecznego dowództwa. Na szczęście dla Moskwy polska obrona wschodniej części kraju była podobnie bezwładna, większość oddziałów walczyła z Niemcami na froncie zachodnim, a wojskom pozostałym na wschodzie brakowało uzbrojenia i jasnych instrukcji. Wynikający stąd chaos potęgował jeszcze pogląd rozpowszechniany przez Armię Czerwoną, że Sowieci przybywają do Polski, by jej pomóc, a nie w celu jej zniszczenia.
Siły niemieckie i sowieckie miały zachować odpowiedni dystans, tak aby trochę uwiarygodnić stale powtarzaną przez Stalina tezę o neutralności. Kiedy jednak do spotkań już dochodziło, to działały w zmowie i współpracowały ze sobą. Oblężenie Lwowa przez Niemców zakończyła kapitulacja wymuszona nadciągnięciem sił sowieckich. W Brześciu nad Bugiem natomiast odbyła się wspólna parada z okazji przekazania miasta Sowietom, podczas której żołnierze Wehrmachtu w mundurach koloru feldgrau bratali się i dzielili papierosami z czerwonoarmistami w mundurach khaki.
Pomimo zmowy i zamieszania Polacy odnotowali jednak kilka sukcesów. Na przykład w Grodnie tamtejszy dowódca gen. Józef Olszyna-Wilczyński zebrał naprędce siły rezerwistów i harcerzy, którzy przez dwa dni stawiali opór nacierającym Sowietom, dysponując jedynie skąpym uzbrojeniem i butelkami z benzyną. Były też inne przejściowe sukcesy, takie jak bitwa pod Szackiem, gdzie siły Korpusu Obrony Pogranicza na krótko wyzwoliły miasto spod okupacji sowieckiej, lub pod Jabłoniem i Milanowem, gdzie oddziały polskie przedarły się przez linie sowieckie, kontynuując odwrót w stronę Rumunii. Ogólnie jednak, podobnie jak w przypadku inwazji niemieckiej, pomimo niewątpliwej waleczności obrońców nie odniesiono wielu zwycięstw.