Jan Maciejewski: Kaganiec historii

Czasy się zmieniają, a Niemcy wciąż pozostają pilnymi uczniami Fryderyka Nietzschego.

Publikacja: 06.10.2017 17:00

Jan Maciejewski: Kaganiec historii

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Nie uczęszczają już co prawda na jego wykłady o nadczłowieku – jednostce, która ma prawo i obowiązek nie poddawać się zasadom obowiązującym resztę ludzkości, działać poza dobrem i złem – natomiast z uwagą wsłuchują się w to, co filozof ten ma do powiedzenia na temat pożytków i szkodliwości historii dla życia. Pilnie zanotowali sobie jego pochwałę „żywiołu niehistorycznego", który poznaniem przeszłości posługuje się wyłącznie instrumentalnie. Żywiołu, który jest na tyle silny, na ile zdolny jest zapominać.

– Zdolność przypominania odrywa was od teraźniejszości, od życia. Bagaż przeszłości, który dźwigacie, przytłacza wasz chód niby ciężar niewidzialny i ciemny. Chciejcie o tyle tylko służyć historii, o ile służy ona życiu; temu, co jest tu i teraz – wykrzykuje znad katedry ten marnej postury mężczyzna, którego język, pełen słów o sile, mocy, przekraczaniu samego siebie, zawsze jakoś dziwnie nie przystawał do ciała, które słowa te z siebie wyrzucało. Niemieckiemu narodowi to jednak nie przeszkadza, jego członkowie kiwają głowami z aprobatą. – Znam jednak wasze słabości, dziwne umiłowanie do odwracania głowy i patrzenia za siebie – kontynuuje już spokojniej, z pewną wyrozumiałością w głosie profesor Nietzsche. – Jeżeli już musicie to robić, zróbcie to dobrze. Wyszukujcie w historii wielkie jednostki, na nich się skupiajcie. Zrozumiecie wtedy, że wielkość, ponieważ niegdyś była możliwa, znów kiedyś możliwa będzie. A kiedy krytykujecie, rozliczacie się z przeszłością, niech narodzi się w was poczucie, że się z niej wyzwoliliście; zaczynacie wszystko od nowa, z czystą kartą. Od czasu do czasu możecie też z wiernością i miłością odwrócić spojrzenie tam, skąd przychodzicie, gdzie się staliście; spłacić dług wdzięczności za swe istnienie. Ale nigdy, zaklinam was, nie czujcie się związani przeszłością. Pamiętajcie, że to ona służy wam, dniu dzisiejszemu. Nie dajcie sobie narzucić jej kagańca.

Trzeba jeszcze tylko podkreślić w notatkach kilka razy ostatnie zdanie, przyłączyć się do oklasków, podziękować za ten wykład i można już zacząć przygotowywać się do egzaminu. A ten Niemcy zdają od kilkudziesięciu lat z wyróżnieniem. Nie tylko zarządzają sprawnie swoją pamięcią, zapominają to, co ma być zapomniane, i uwypuklają to, o czym opłaca się im pamiętać. Nauczyli się również narzucać tę wersję historii innym. Zrobili więc dokładnie to, do czego przekonywał ich nauczyciel – z przeszłości uczynili instrument siły.

Polacy tymczasem spoglądają za swą zachodnią granicę ze skrywaną zazdrością. Jak doszło do tego, że mając w XX wieku dużo mocniejsze karty, jesteśmy w grze o pamięć co chwilę ogrywani przez naszych sąsiadów? Może powinniśmy się zacząć od nich uczyć? Zaprzęgnięcie historii do służby dniu dzisiejszemu nie jest jednak jedynym sposobem na czerpanie z niej siły. Wszystko, co wielkiego przydarzyło się Polsce w ostatnim wieku, nie brało się z instrumentalizacji przeszłości, tylko ze świadomości, że tu i teraz uczestniczymy w historii. Mieliśmy tu własnych nauczycieli. Kardynała Wyszyńskiego, który organizując obchody 1000-lecia chrztu Polski, dawał nam poczucie, że jesteśmy kolejnym ogniwem w łańcuchu polskich dziejów. Jana Pawła II, który mówiąc o sobie słowami Słowackiego: „słowiański papież", dawał do zrozumienia, że na naszych oczach spełniają się przepowiednie romantycznego poety. Solidarność, której członkowie, chyba nie do końca świadomie, nawiązywali do republikańskich tradycji I RP, polskiego sposobu przeżywania polityczności.

Każde z tych doświadczeń wyrastało poza pytania: co zrobić z naszą przeszłością, jak uczynić z niej źródło siły, nie dać się jej obezwładnić? Poczucie, że oto historia przenika się z teraźniejszością, na naszych oczach powstaje kolejny jej rozdział, odbierało sens takim dywagacjom. I oby jeszcze nieraz w naszej przyszłości im je odebrało.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Nie uczęszczają już co prawda na jego wykłady o nadczłowieku – jednostce, która ma prawo i obowiązek nie poddawać się zasadom obowiązującym resztę ludzkości, działać poza dobrem i złem – natomiast z uwagą wsłuchują się w to, co filozof ten ma do powiedzenia na temat pożytków i szkodliwości historii dla życia. Pilnie zanotowali sobie jego pochwałę „żywiołu niehistorycznego", który poznaniem przeszłości posługuje się wyłącznie instrumentalnie. Żywiołu, który jest na tyle silny, na ile zdolny jest zapominać.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Menedżerowie są zmęczeni
Plus Minus
Konrad Szymański: Cztery bomby tykają pod członkostwem Polski w UE
Plus Minus
Polexit albo śmierć
Plus Minus
„Fallout”: Kolejna udana serialowa adaptacja gry po „The Last of Us”
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Kaczyński. Demiurg polityki i strażnik partyjnego żłobu