Wspominamy go również jako tłumacza Szekspira, wierszy Emily Dickinson, W. H. Audena czy angielskich poetów metafizycznych. Literaturoznawcy z pewnością dorzucą jeszcze tytuły jego książek eseistycznych, które kształtowały podstawy naszego myślenia o roli twórców w kulturze, m.in. „Nieufnych i zadufanych", „Język poetycki Mirona Białoszewskiego" czy „Uciekinier z Utopii. O poezji Zbigniewa Herberta". Teraz Ossolineum, wydając „Odbiorcę ubezwłasnowolnionego", przypomina nam o jeszcze innym wcieleniu Stanisława Barańczaka – uważnego obserwatora rozwoju kultury masowej i popularnej, a także inicjatora krytycznej oceny tych zjawisk.
Czy to dla czytelnika zaskoczenie? Nie do końca. Punktem wyjścia dla obecnego wydawnictwa stało się włączenie do niego książki Barańczaka „Czytelnik ubezwłasnowolniony" z 1983 roku, opublikowanej najpierw na emigracji. Poza tym wszyscy ci, którzy pamiętają, że autor ten tłumaczył także piosenki Beatlesów, nie będą zdziwieni, że interesował go również obszar kultury popularnej. Zaznaczał on zresztą, że tekst piosenek uważa za odmianę współczesnej liryki o niebywale silnym wpływie w wielu dziedzinach kultury.
W zebranym w „Odbiorcy ubezwłasnowolnionym" wyborze cytatów z wywiadów znajdziemy wiele bezpośrednich autokomentarzy Stanisława Barańczaka na podobne tematy, w których powtarza, że nie uznaje podziału na kulturę wysoką i niską. Przyjmuje tylko podział na kulturę wartościową i kulturę bezwartościową, czyli kulturę kiczu.
W rozmowie z Tadeuszem Sobolewskim mówił: „To nieprawda, że kultura elitarna „wysoka" jest z zasady „lepsza", a masowa – automatycznie „gorsza". Zwłaszcza lata sześćdziesiąte–siedemdziesiąte udowodniły, że nowe wartości mogą rodzić się również „u dołu", że na przykład cała tzw. kultura pop nie jest przedrzeźnianiem kultury „wysokiej", lecz czymś samoistnym. Świetnym przykładem jest tu właśnie kino, które wydaje dziś arcydzieła, nie tracąc nic na powszechności odbioru".
Książkę „Odbiorca ubezwłasnowolniony" poszerzają zarazem mało znane teksty krytyczne, publikowane wcześniej tylko w czasopismach. Najważniejsze pochodzą z cyklu, od którego książka wzięła tytuł, publikowane w poznańskim „Nurcie" w latach 70. Można z nich dowiedzieć się, co Barańczak myślał o filmie „Love story", popularnych serialach, westernach, a nawet meczach piłki nożnej. W felietonie „Głos ma szary człowiek" zajmuje się manipulacjami telewizyjnymi – od dyktatorskich zapędów do pozorowania demokracji poprzez „oddawanie głosu" człowiekowi z ulicy. Te „spontaniczne wstawki" podczas montażu całkowicie zmieniały swój charakter. W efekcie nie prezentowały głosu opinii publicznej, lecz to, co chcieli usłyszeć sami realizatorzy. Do tomu opublikowanego przez Ossolineum dodano też felietony telewizyjne z cyklu „Dziennik TV" publikowane w „Nowym Medyku" i „recenzje apokryficzne" z albumu „Kino Andrzeja Dudzińskiego".