Tomasz P. Terlikowski: W Gragnano widziałem polską ewangelizację

Wiara, szczególnie ta szczerze przeżywana, ma to do siebie, że promieniuje.

Aktualizacja: 23.09.2017 09:57 Publikacja: 23.09.2017 00:01

Tomasz P. Terlikowski: W Gragnano widziałem polską ewangelizację

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Nie inaczej jest z naszym polskim katolicyzmem. Wbrew często powracającym opiniom on także rozrzuca promienie swojego światła po całym świecie. I nie chodzi tylko o wielkie dzieło św. Jana Pawła II (choć wystarczy pojechać na grób papieża do bazyliki św. Piotra, by dostrzec, że jego dzieło i osoba są popularne nie tylko wśród Polaków) czy „Dzienniczek" św. Faustyny (najczęściej tłumaczone na języki obce dzieło religijne), ale także o mniej spektakularne wydarzenia.

Ja sam ostatnio w takim uczestniczyłem. W Gragnano, światowej stolicy makaronu, grupa 200 pielgrzymów z Polski pod przewodem kapłana ze Słowacji (pochodzącego z Polski, ale pracującego we Włoszech) ks. Jarosława Cieleckiego zorganizowała gigantyczną procesję (w bardzo włoskim stylu) z figurą św. Charbela. Miasto stanęło. Dzieciaki (włoskie) sypały kwiatami z okien, samochody trąbiły, a Polacy (wraz z tysiącami Włochów) szli i śpiewali „Barkę", „Czarną Madonnę" (nie wiedziałem, ale funkcjonuje także we włoskim tłumaczeniu), pieśni ku czci św. Charbela (tu dochodzi wątek libański). Radość, zabawa, ale i głęboka modlitwa.

Wszystkiemu patronował arcybiskup diecezji Sorrento Francesco Alfano, który podziękował Polakom za modlitwę i zabawę. A mieszkańcy Gragnano, z typową dla okolic Neapolu szczerością, zapewniali, że jeszcze nie zdarzyło im się uczestniczyć w takiej modlitwie. – Polacy umieją się modlić – zapewniała przez telefon jakaś pani swoją rozmówczynię. Wszystkiemu towarzyszyły wielkie biało-czerwone flagi, ikony św. Charbela i oczywiście modlitwa na różańcu. Figura libańskiego świętego na razie pozostanie w Gragnano, ale wcześniej czy później ruszy w podróż po Włoszech, Polsce, a później Europie i świecie, omadlana przez członków Domów Modlitwy św. Charbela, które założone przez Polaka we Włoszech, funkcjonują już w kilku krajach Europy i wiele wskazuje na to, że inicjatywa będzie się tylko rozkręcać.

Po co o tym napisałem? Dlaczego to ważne? Nie, nie chodzi o to, że sam tam byłem i neapolitańskie wino (po następującej po procesji fieście) piłem, a makaron jadłem. Powód jest inny i o wiele poważniejszy. Otóż tak się składa, że cała ta procesja jest przykładem, jak płodna jest polska religijność i jak pięknie łączy ona to co tradycyjne z charyzmatycznymi elementami. Dni Charbela we Włoszech, a także wspomniana procesja doskonale wpisują się w zjawisko charyzmatycznego odrodzenia katolicyzmu w Polsce. Ma ono swoją ciemną stronę w postaci nierozsądnej pentekostalizacji (uzielonoświątkowienia), ale w istocie jest próbą łączenia tradycyjnej maryjności (dawno nie odmówiłem tylu różańców jednego dnia), kultu świętych, adoracji Najświętszego Sakramentu z charyzmatycznymi namaszczeniami, modlitwą wstawienniczą, a także formą postrzegania Boga jako bardzo bliskiego, wchodzącego w nasze życie z cudami, radykalnymi nawróceniami, znakami. Ten typ pobożności wielu irytuje, teologów razi uproszczeniami, a biskupów zmusza do wydawania prostujących pewne elementy doktryny oświadczeń, ale... nie ma też wątpliwości, że jest to zjawisko, które przemienia polski Kościół.

Codziennie w jakiejś świątyni w Polsce odprawiana jest msza z modlitwą o uzdrowienie, codziennie jakiś charyzmatyczny kaznodzieja (niekiedy świecki, choć częściej ksiądz) opowiada, jakie cuda uczynił Bóg w jego życiu, ale też w życiu innych. I to przynosi efekty w postaci wielu nawróceń, rozgrzań wiary, powrotów do Kościoła. Jest przy tym oczywiście rolą biskupów czuwanie, by owa fala miała ściśle katolicki charakter, ale samego zjawiska nie da się już zatrzymać. A Kościół w Polsce nie tylko się zmienia, ale też promieniuje owymi zmianami poza granice Polski. Tak jak chciał tego św. Jan Paweł II, który namawiał, byśmy ewangelizowali Europę. Kilka dni temu w Gragnano widziałem jeden z elementów takiej ewangelizacji. Niewielki, ale ważny.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Nie inaczej jest z naszym polskim katolicyzmem. Wbrew często powracającym opiniom on także rozrzuca promienie swojego światła po całym świecie. I nie chodzi tylko o wielkie dzieło św. Jana Pawła II (choć wystarczy pojechać na grób papieża do bazyliki św. Piotra, by dostrzec, że jego dzieło i osoba są popularne nie tylko wśród Polaków) czy „Dzienniczek" św. Faustyny (najczęściej tłumaczone na języki obce dzieło religijne), ale także o mniej spektakularne wydarzenia.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów