Piękne lata 30.", jak nazwał je prof. Andrzej Garlicki, pewnie nie wyglądałyby tak strasznie, gdyby światowy kapitalizm nie wykonał efektownego skoku na główkę, na skutek którego pękła gigantyczna bańka spekulacyjna. 24 października 1929 r. ceny akcji na nowojorskiej giełdzie wyrżnęły o bruk i rozpoczął się Wielki Kryzys, który swoim zasięgiem objął prawie cały świat. Na odległe wydarzenia zza oceanu można patrzeć przez pryzmat wskaźników ekonomicznych i sytuacji międzynarodowej finansjery, ale można też spróbować spojrzeć oczyma bohaterów „Gron gniewu" Johna Steinbecka. Podróż rodziny Joadów uciekających z Oklahomy do Kalifornii przed bankierami i suszą zostaje okupiona cierpieniem, a kończy się wielkim rozczarowaniem. Akcja powieści mogłaby jednak równie dobrze rozegrać się pod inną szerokością geograficzną. Wygnańcy z Wielkich Równin nawiedzanych przez burze pyłowe mogliby dogadać się choćby z bohaterami nieco zapomnianego „Tadeusza" Zofii Nałkowskiej. Świat chłopskiej niedoli nie zna bowiem granic. A na nas, będących potomkami tych, którzy nie tak dawno w końcu przybyli ze wsi do miasta, ciąży obowiązek pamięci.
Zamrażarka II RP
Chłopi, którzy stanowili ponad połowę ludności Rzeczypospolitej, witali zmartwychwstałą po 123 latach zaborów ojczyznę z bagażem wielu niewyrównanych rachunków dziejowych. Silnie osadzeni w kulturze tradycyjnej, niedostosowanej do wymogów nowoczesnego świata, stanowili niemałe wyzwanie dla elit nowego państwa.
W ogromnej mierze za sprawą wieloletnich wysiłków inteligencji, jak również powstałych jeszcze pod zaborami ludowych partii politycznych, chłopi z nadzieją odnieśli się do odrodzonej II Rzeczypospolitej. W pierwszych latach dwudziestolecia międzywojennego okazali się podporą młodego państwa, dając ofiarnego rekruta we wszystkich konfliktach zbrojnych o granice, w tym przede wszystkim podczas wojny polsko-bolszewickiej 1919–1920. Liczący na rewolucyjny ferment (jeszcze w 1918 r. w kilku powiatach zajmowano folwarki, mnożyły się napady na dwory i zaorywanie „pańskich" gruntów), Lenin gorzko się wtedy przeliczył.
Chłopi nie zawiedli państwa polskiego także od strony materialnej, jako producenci żywności i rzetelni płatnicy podatków. Dodatkowo, co nie było przecież takie oczywiste, zaakceptowali ideę umiarkowanej reformy rolnej jako drogi do zadośćuczynienia za dawne szlacheckie krzywdy. Niestety, gdy zagrożenie zewnętrzne minęło, szybko się okazało, że II RP jedynie zamroziła włościańskie problemy, w żaden sposób nie rozwiązując systemowego zacofania i biedy. Połowiczna reforma rolna uchwalona w grudniu 1925 r. nie zażegnała rosnącego niezadowolenia, które z wielką siłą dało o sobie znać w czasie gospodarczego tąpnięcia lat 1929–1935.
Niezadowolenie wsi spowodowane kryzysem gospodarczym potęgowały represje polityczne władz sanacyjnych wobec Stronnictwa Ludowego, a zwłaszcza jego przywódcy Wincentego Witosa. Był on najważniejszą postacią ruchu chłopskiego w przedwojennej Rzeczpospolitej. Swoją pozycję zawdzięczał nie tylko trzykrotnemu dzierżeniu steru Rady Ministrów, ale także licznym podróżom poprzez kraj, podczas których odwiedzał biedne regiony państwa, dając ich mieszkańcom poczucie bliskości władzy. Wielokrotnie poniżany, a nawet osadzony w twierdzy brzeskiej, zdecydował się opuścić kraj i w 1933 r. udać się do Czechosłowacji, skąd kierował strajkami w 1937 r. Sam wybuch buntów poprzedziła jego bojowa odezwa, w której pisał między innymi o konieczności „protestu przeciwko trwającej hańbie Berezy".