Czy pan istnieje, Mr. Lem?

Wydaje mi się, że pisanie biografii przypomina rekonstrukcję kierowcy rajdowego Johnsa z opowiadania Lema „Czy pan istnieje, mister Johns?".

Aktualizacja: 20.08.2017 17:38 Publikacja: 20.08.2017 15:00

Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license, fot. Mariusz Kubik

Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license, fot. Mariusz Kubik

Foto: Wikimedia Commons

Części ciała utracone podczas wypadków na torze wymienia się na sztuczne narządy i organy, wskutek czego jest coraz mniej Johnsa w Johnsie, a coraz więcej firmy produkującej protezy. W biografii Lema pióra Orlińskiego zachodzi podobne zjawisko: wprawdzie Lema jest w niej sporo, ale zdecydowanie za dużo Orlińskiego. Wojciech Orliński bez przerwy pisze o sobie, wypiera sobą swego bohatera – a przecież czytelnik biografii autora „Solaris" chce przede wszystkim czytać o Lemie, nie zaś o Orlińskim (we wzorcowej biografii Sutina o Philipie K. Dicku o Sutinie nie ma nic).

Początek „Życia nie z tej ziemi" sprawia jednak jak najlepsze wrażenie. Orliński pisze potoczyście, nie ma problemu z montowaniem fragmentów z życia Lema. Dobrze jest pokazany okupacyjny epizod Lema, z domysłami autora na temat niewyświetlonych do dziś tajemnic bohatera biografii. Przekonuje mnie teza Orlińskiego, że Lemowie szykowali się do opuszczenia Lwowa jeszcze za okupacji, ale tego nie zrobili, a potem było za późno. Zachwycił mnie obrazek, jak już w mieszkaniu na Klinach w Krakowie – w ramach zbyt daleko posuniętych żartów – Błoński wskoczył Lemowi na plecy, a Lem próbował go zrzucić, obijając się o meble w pomieszczeniu. Za mało jest takich nieznanych epizodów. Od pewnego miejsca biografia zamienia się w wypisy z listów Lema, Mrożka i „Dzienników" Jana Józefa Szczepańskiego. Wkład własny autora ogranicza się do kilku rozmów, które wspomogły tekst w stopniu nieznacznym. Niewiele też dały biografii podróże Orlińskiego, które odbył śladami Lema. Słynny pisarz nie był podróżnikiem, a więc tym bardziej należało zadbać o pokazanie jego związku z miejscami, w których przebywał. Nie dowiadujemy się, dlaczego Lem pomimo licznych zaproszeń nigdy nie odwiedził Ameryki.

Ostatnich 20 lat z życia Lema potraktowano w biografii zdawkowo: Lem wprawdzie przestał pisać wtedy beletrystykę, ale krytykował cywilizację w szkicach, felietonach, wywiadach. To nieprawda, że nic się wtedy w życiu Lema nie działo. Dzieje świata splotły się z jego prywatnym życiem, gdy 11 września 2001 roku zmuszony został do odwołania uroczystych obchodów swoich 80. urodzin. Nic na ten temat u Orlińskiego nie znajdziemy.

Orliński tak napisał biografię Lema, żeby swemu ulubionemu pisarzowi nie uczynić przypadkiem krzywdy. Entuzjazm wziął górę nad skrupulatnością. Biograf musi być jednak kimś więcej niż tylko zachwyconym bezkrytycznie czytelnikiem. Taka strategia zaowocowała zdawkowością w potraktowaniu niektórych epizodów z życia Lema i pominięciem innych (np. sporu Lema z jego najlepszym tłumaczem na angielski Michaelem Kandelem). Z biografii Orlińskiego wyłania się dobroduszny, borykający się z kłopotami samochodowymi i budowlanymi jegomość, miły w obejściu, broń Boże nerwus, którym Lem bywał okazjonalnie.

Gdy więc o Lemie najwięcej mówi on sam, a zaraz potem jego rodzina, trudno żądać obiektywizmu od powstałej w oparciu o takie źródła relacji. Autor biografii musi być w dużo większej mierze śledczym, niż udało się to Orlińskiemu. Sam wiem przynajmniej o kilku oczywistych źródłach, które Orliński pominął. Generalnie więc Orliński składa Lema z segmentów, których dostarczył sam Lem – a wiadomo z lektury choćby jego listów, że potrafił się w nich autokreować nie gorzej niż Gombrowicz w „Dziennikach".

Reasumując: Wojciech Orliński okazał się dla Lema biografem idealnym. Napisał to, co sam Lem uważał o sobie i co chciałby na własny temat przeczytać. „Życie nie z tej ziemi" skwitowało wprawdzie życie i dzieło Lema, ale daleko mu do poziomu wybitnych książek z tej dziedziny, np. Domosławskiego o Kapuścińskim czy Franaszka o Miłoszu. ©?

Wojciech Orliński, „Życie nie z tej ziemi", Czarne

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Części ciała utracone podczas wypadków na torze wymienia się na sztuczne narządy i organy, wskutek czego jest coraz mniej Johnsa w Johnsie, a coraz więcej firmy produkującej protezy. W biografii Lema pióra Orlińskiego zachodzi podobne zjawisko: wprawdzie Lema jest w niej sporo, ale zdecydowanie za dużo Orlińskiego. Wojciech Orliński bez przerwy pisze o sobie, wypiera sobą swego bohatera – a przecież czytelnik biografii autora „Solaris" chce przede wszystkim czytać o Lemie, nie zaś o Orlińskim (we wzorcowej biografii Sutina o Philipie K. Dicku o Sutinie nie ma nic).

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Żadnych czułych gestów
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy