Zawsze będą spory, kto go odkrył. Ksiądz Nugent w Sherwood Content, rodzinnej wiosce Bolta, też ma swoje zdanie. Podsłuchał kiedyś, jak 12-letni Usain kłóci się z przyjacielem Ricardo Gedesem, który z nich jest szybszy. Zorganizował więc bieg z nagrodą: darmowym obiadem dla zwycięzcy. Wygrał Usain. Dostał posiłek, zjadł i usłyszał od księdza Nugenta: – Jeśli potrafisz pokonać Ricardo, to potrafisz każdego innego. Tak to w parafii Trelawny, trzy i pół godziny marnej drogi autem z Kingston na zachód, miała narodzić się gwiazda.
W Sherwood Content wciąż jeszcze czasem brakuje wody w kranie, z oświetleniem i nawierzchnią ulic słabo, nie brakuje za to kurzu i biedy. Ale przed sukcesami Bolta w ogóle nie było wodociągu. Jego pierwsze medale mistrzostw świata dały wiosce to udogodnienie, więc trudno się dziwić, że potem chciano kolejnych medali: na drogę, lepsze boisko i internet.
Mama, Jennifer Bolt, przypomina, że pierwszą sportową miłością syna był krykiet. Ustawiali z kolegami jakąś prowizoryczną bramkę (wicket) na drodze, Usain brał w garść starą piłkę i do dzieła. – Od dziecka był nadpobudliwy, może dlatego, że jadłam w ciąży dużo słodyczy. Ale urodził się półtora tygodnia po terminie. To chyba jedyny raz w życiu, gdy zrobił coś za wolno – śmieje się pani Jennifer.
Pani Lorna miała dar
Tata widział w pobudliwości syna dar. – Coś jest w naszym dzieciaku – powtarzał żonie. W ich związku Usain był jedynakiem, ale pan Wellesley Bolt, wtedy właściciel lokalnego sklepiku typu mydło i powidło, miał już wcześniej trójkę. Mama uznała, że jedno dziecko w zupełności wystarczy, jeśli ma mieć porządną opiekę. Ojciec był wysoki, syn przejął geny. W szkole wciąż chętniej grał w krykieta, niż biegał po wypalonej słońcem trawiastej bieżni. Pierwsze prawdziwe kolce dostał w szkole średniej – William Knibb Memorial High School, bo tam uczyła wychowania fizycznego pani Lorna Thorpe i miała dar przekonywania. Ona też twierdzi, że gdy zobaczyła chudego chłopaka z Sherwood Content, wiedziała, że to nieoszlifowany diament. Rozpisała mu treningi, zachęcała do zawodów, wkrótce nie musiała zachęcać, bo chłopak chciał sam. Dziś liceum Williama Knibba ma dzięki Boltowi spore nadwyżki butów Pumy w szatni.
Pani Thorpe zrobiła jeszcze jedną ważną rzecz – poznała 15-letniego Usaina i jego rodziców z Normanem Peartem, kontrolerem podatkowym, który dorabiał jako menedżer sportowy. Peart zdobył zaufanie rodziny, mówiąc, że zadba nie tylko o finanse, ale też dobrze przypilnuje chłopaka, który wkrótce za poradą menedżera wyjechał z nim do Kingston, by ćwiczyć w dużym klubie. Był już wtedy mistrzem świata juniorów, zbliżały się igrzyska w Atenach (2004), Jamajka już widziała w Bolcie narodowy skarb, który miał pomnażać medale na bieżni. Peart dotrzymał słowa: potrafił zapewnić równowagę między Usainową potrzebą zabawy i treningiem, skłonnościami do wydawania zarobionych pieniędzy i dbaniem o przyszłość.