Papież przeciw genderyzmowi

Jedną z najbardziej znanych, a zarazem kontrowersyjnych, wypowiedzi papieża Franciszka, które padły w ramach uprawianej przez niego „ewangelizacji samolotowej", była ta, że katolicy nie są królikami, więc powinni podejmować się rodzicielstwa w sposób odpowiedzialny.

Aktualizacja: 24.07.2016 14:41 Publikacja: 24.07.2016 00:01

Papież Franciszek, „Rodzina uratuje świat”, Fundacja Instytut Globalizacji Gliwice 2016

Papież Franciszek, „Rodzina uratuje świat”, Fundacja Instytut Globalizacji Gliwice 2016

Foto: materiały prasowe

Przypomnijmy: Ojciec Święty, poruszając ten temat, mówił o kobiecie, która spodziewała się ósmego dziecka, mając już siedmioro urodzonych przez cesarskie cięcie.

Następca św. Piotra tym samym zasugerował, że owa niewiasta, tak bardzo potrzebna swojemu potomstwu, zachodząc w ciążę, zaryzykowała swoje zdrowie czy wręcz życie. Można spierać się o to, czy Ojciec Święty użył wtedy – jak w wielu innych przypadkach – trafnych sformułowań. Niemniej brak podstaw do tego, żeby twierdzić, iż zrewidował on stanowisko Kościoła w kwestii otwartości na życie.

Bywa przecież i tak, że przy różnych okazjach obecny papież występuje jako strażnik ortodoksji. A zarazem jako bezlitosny krytyk tego, co nazywa „ideologiczną kolonizacją". Pod pojęciem tym pojmuje on takie zjawiska, jak chociażby upowszechnianie genderystycznej inżynierii społecznej w ramach pakietu pomocy państw wysoko rozwiniętych dla krajów Trzeciego Świata.

W tę tendencję wpisują się też katechezy, które Franciszek wygłosił podczas środowych audiencji generalnych w latach 2014–2015. Zostały one zebrane w książce pod wymownym tytułem „Rodzina uratuje świat".

Papieskie katechezy ujmują swoją prostotą. Ktoś mógłby wybrzydzać, że brakuje im teologicznej głębi. Ale przecież mają one przemawiać nie tylko do intelektualistów, lecz do ogółu wiernych. Franciszek czerpie ze skarbca Kościoła – sięga po recepty na godne życie, realizowane od zamierzchłych czasów chociażby w zakonach chrześcijaństwa zachodniego i wschodniego. Tak jest wtedy, gdy Ojciec Święty przypomina o mocy słów „dziękuję" i „przepraszam".

Papież bynajmniej nie nawołuje do przestrzegania reguł dobrego wychowania. Franciszkowi chodzi o coś znacznie poważniejszego – praktykowanie pokory w życiu codziennym. Człowiek, który wyraża wdzięczność i prosi o przebaczenie, doświadcza czegoś, co można porównać do egzorcyzmu – prawda ta jest doskonale znana ludziom w habitach.

W papieskich katechezach nie ma naiwnej wizji świata. Franciszek nie żywi złudzeń co do tego, jak wygląda życie rodzinne – zdaje sobie sprawę z tego, że trudności, nierzadko bardzo dramatyczne, w relacjach między najbliższymi osobami to norma.

Ale kiedy autorytety liberalnej opinii publicznej za jeden z oczywistych „pomysłów na szczęście" uznają rozwód, Ojciec Święty broni nierozerwalności małżeństwa apelując: „nie kończyć dnia bez słowa »przepraszam«, bez znaku pokoju między mężem a żoną, między dziećmi a rodzicami, między braćmi a siostrami... między synową a teściową! Jeśli nauczymy się mówić szybko »przepraszam« i sami nauczymy się szybko wybaczać, rany zabliźnią się, małżeństwo się wzmocni, rodzina stanie się domem coraz solidniejszym, który przetrwa wstrząsy naszych małych i wielkich złośliwości".

Inną istotną kwestią, którą podejmuje papież, są więzi międzypokoleniowe. „Społeczeństwo, w którym dzieci nie szanują swoich rodziców, jest społeczeństwem bez honoru" – stwierdza. Jednocześnie dodaje, że „dorośli, którzy z powodu chciwości nie chcą mieć dzieci, gdyż uważają je jedynie za ciężar, ryzyko i troski, stanowią społeczeństwo depresyjne".

Ktoś mógłby pomyśleć, że Franciszek nieoczekiwanie hołduje jakiemuś z ducha pogańskiemu kultowi płodności czy darwinistycznej pochwale przyrody, a nie chrześcijaństwu. Ale nic z tych rzeczy. Ojciec Święty tylko przypomina, że Bóg objawia się w sytuacjach, których człowiek się boi najbardziej. Tak bywa często i z rodzicielstwem.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Przypomnijmy: Ojciec Święty, poruszając ten temat, mówił o kobiecie, która spodziewała się ósmego dziecka, mając już siedmioro urodzonych przez cesarskie cięcie.

Następca św. Piotra tym samym zasugerował, że owa niewiasta, tak bardzo potrzebna swojemu potomstwu, zachodząc w ciążę, zaryzykowała swoje zdrowie czy wręcz życie. Można spierać się o to, czy Ojciec Święty użył wtedy – jak w wielu innych przypadkach – trafnych sformułowań. Niemniej brak podstaw do tego, żeby twierdzić, iż zrewidował on stanowisko Kościoła w kwestii otwartości na życie.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami