Podobno Leonardo da Vinci zaprojektował kolektor słoneczny. Ale te fantastyczne pomysły trzeba włożyć między bajki. Słońce pierwszy wykorzystał dopiero 100 lat temu pewien genialny ksiądz.
W 1868 r. Francuz Augustin Mouchot opublikował pracę naukową, w której wskazywał możliwości praktycznego wykorzystywania energii słonecznej w przemyśle. W tym samym roku na świat przyszedł człowiek, który ten postulat zrealizował. Gdyby nie on baterie słoneczne instalowane na dachach prywatnych domów i tak pojawiłyby się prędzej czy później, ale jednak byłoby to raczej później.
Manuel Antonio Gomes ujrzał światło słoneczne 9 grudnia 1868 r. w Santiago de Cendufe w gminie Arcos de Valdevez na północy Portugalii. W domu się nie przelewało, dlatego dwóch chłopców z siedmiorga dzieci rodzice posłali do seminarium duchownego. W tym przypadku Opatrzność się nie pomyliła. Pojemność umysłu Manuela Antonia była na tyle duża, że teologia zajmowała w nim marginalne miejsce, najbardziej interesowała go scientia. Gdy uzyskał święcenia kapłańskie, zapisał się na Universidade de Coimbra. Interesowało go wszystko: ekonomia, filozofia, ziołolecznictwo, wodolecznictwo, chemia, medycyna naturalna. Dziś byłby gwiazdą kolorowych tabloidów. Padre Himalaya – taki przydomek nadali mu przyjaciele z racji bardzo wysokiego wzrostu, 193 cm – udzielałby wywiadów na temat lekarstw, jakie sporządzał z roślin leczniczych.
Dlaczego nie stał się tak sławny jak Alfred Nobel, wynalazca dynamitu, Bóg jeden raczy wiedzieć, bo przecież wynalazł metodę robienia prochu bezdymnego – w jego czasach nazywali go himalait. Owszem, proch wynaleźli starożytni Chińczycy, ale himalait był ekologiczny, z substancji pochodzenia roślinnego i sproszkowanych minerałów, odporny na działanie wody, tarcie, tani w produkcji. Hrabina Penha Longa tak się zachwyciła wynalazkiem, że wzięła pod swoje skrzydła wynalazcę i zakwaterowała go w swojej willi w Sintrze, gdzie mógł do woli eksperymentować, a tym jego działaniom – bywało – przyglądał się życzliwym okiem Jego Wysokość Karol I, król Portugalii. Na tej protekcji skorzystali Padre Himalaya, armia Stanów Zjednoczonych i wojska portugalskie w Afryce, produkcję himalaitu na masową skalę rozpoczęto w 1911 r.
A jednak nie z tego powodu Padre Himalaya trafił do encyklopedii. W 20. wiośnie życia wpadł mu w ręce artykuł wspomnianego już Augustina Mouchot, który z godnym podziwu uporem lansował potencjalne pożytki z energii solarnej. Obiektywnie wypada przyznać, że nie miał szans, bowiem były to czasy, gdy świat zachłysnął się motoryzacją w wydaniu Henry Forda, a samochody potrzebowały benzyny, czyli ropy naftowej, a nie promieni słonecznych. W tamtych czasach uważano, że zasoby ropy są niewyczerpane, mrzonki o ekologicznej, czystej energii nie zaprzątały głów, a pojęcie „zanieczyszczenie środowiska" jeszcze nie funkcjonowało.