Lasota: Słodycze dla muzułmanów

Prezydent Andrzej Duda powiedział, że Polska przyjmie tych uchodźców, którzy będą chcieli tu zamieszkać. To miłe oświadczenie i sensowne zarazem.

Aktualizacja: 25.06.2016 23:01 Publikacja: 25.06.2016 00:01

Lasota: Słodycze dla muzułmanów

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Polska nie może przyjmować uchodźców, którzy będą próbowali uciec do Niemiec czy Szwecji. Bo co z nimi robić? Pilnować? Trzymać w zamkniętych obozach? Karać?

Nie mam wątpliwości, że wśród milionów uchodźców znajdą się ludzie – rodziny, kobiety z dziećmi czy sieroty – którzy woleliby zamieszkać w Polsce, niż siedzieć w obozach w Turcji czy Jordanii. Nie piszę o terrorystach, bo jeśli Polska czy Polacy boją się terrorystów, to należy jak najszybciej zamknąć otwartą granicę z Federacją Rosyjską, czyli z obwodem kaliningradzkim.

Dotąd wyłapani w Polsce kandydaci na terrorystów nosili czysto polskie nazwiska i prawdopodobnie są katolikami.

Trudniejsza jest sprawa gościnności. Słychać, że nikt nie chce uchodźców, czytamy o pobiciu kogoś o niesłowiańskim wyglądzie. Pisze o tym z oburzeniem przede wszystkim prasa opozycyjna wobec obecnego rządu. Mnie też to oburza, nawet bardzo, ale z doświadczenia wiem, że wymyślanie komuś czy też jakiejś grupie albo całemu narodowi, że są ksenofobami, nie przynosi żadnych efektów.

W USA w marszach o prawa obywatelskie dla Murzynów (tak się wtedy nazywali) uczestniczyli biali różnego pochodzenia etnicznego i różnych wyznań. O tolerancję rasową walczyli pisarze, od autorki „Chaty wuja Toma" Harriet Beecher Stowe poczynając. Książka została opublikowana w 1852 roku, czyli przed wojną secesyjną, i przyczyniła się do wzrostu ruchu antyniewolniczego. Bardzo popularny serial telewizyjny „Prawo i porządek", który był nadawany przez 20 lat, do 2010 roku, poruszał problemy różnego rodzaju dyskryminacji. Ale robiono to w sposób inteligentny. Gdy sprawa dotyczyła na przykład zabójstwa na tle rasowym, pokazywano również strach białych, rosnącą narkomanię, rozbicie rodzin. Wygrywało zawsze prawo, ale można było zrozumieć, co i jak myśli druga strona.

Koło mojego domu w Waszyngtonie siedział codziennie staruszek w turbanie, Afgańczyk, i sprzedawał niewielkie dywany. Po zamachu 11 września przez kilka tygodni zawsze ktoś z okolicy stał obok niego, żeby nikt go nie zaczepił. Czytam, że Syryjczyka, który legalnie pracuje w Polsce, pobito w Warszawie już trzy razy, i to poważnie. Zamiast rzucać gromy na tępy naród, gdybym była w Warszawie, zorganizowałabym dla niego i innych śniadych osobników i osobniczek niewielkie grupy, które by z nimi chodziły do pracy, na zakupy czy do kina. Wprowadziłabym surowsze kary za napady chuligańskie, ale przede wszystkim namawiałabym wpływowych ludzi w Polsce: prezydenta, biskupów czy generałów, by pokazali się w towarzystwie muzułmanów i powiedzieli kilka ciepłych słów. Wizyta księżnej Diany w klinice chorych na AIDS na początku lat 80. odegrała olbrzymia rolę w przekonywaniu ludzi, że nie można się tą chorobą zarazić przez zwykły kontakt. Wiemy, że przykład jest silniejszy niż wykład.

Pisałam już o lubelskim Centrum Wolontariatu skupionym wokół księdza Mietka Puzewicza. Od kilkunastu lat, oprócz innych programów, zajmują się – bardzo skutecznie – integracją uchodźców. Spędzenie z nimi jednego nawet dnia warte jest tygodnia „treningów dla trenerów". Są skromni, więc się nie reklamują, i podejrzewam, że są zbyt zajęci, by zajmować się autoreklamą.

Jakże byłoby miło, gdyby 4 lipca, w dzień święta Eid al-Fitr kończącego ramadan, znajomi czy nieznajomi odwiedzili swoich sąsiadów muzułmanów i przynieśli im jakieś słodycze. A gdyby jeszcze prezydent lub choćby pani prezydentowa zrobili to samo, byłoby wprost świetnie. Wielu przybyszów z krajów muzułmańskich nie jest wprawdzie zanadto religijnych, ale święto Eid al-Fitr jest dla nich równie ważne jak Wigilia dla niepraktykujących katolików.

Rozumiem, że wielu Polaków, którzy nigdy z bliska nie widzieli kogoś od siebie różnego, a zwłaszcza muzułmanina, może wpaść w panikę, przemienioną w agresję. Przecież od kilkunastu już lat prasa i telewizja zieją nienawiścią do wyznawców islamu i podają na ich temat niewiarygodne bzdury.

Powtórzę więc: znaczącą cześć zamachów terrorystycznych dokonują islamiści, ale większość muzułmanów nie jest terrorystami.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Polska nie może przyjmować uchodźców, którzy będą próbowali uciec do Niemiec czy Szwecji. Bo co z nimi robić? Pilnować? Trzymać w zamkniętych obozach? Karać?

Nie mam wątpliwości, że wśród milionów uchodźców znajdą się ludzie – rodziny, kobiety z dziećmi czy sieroty – którzy woleliby zamieszkać w Polsce, niż siedzieć w obozach w Turcji czy Jordanii. Nie piszę o terrorystach, bo jeśli Polska czy Polacy boją się terrorystów, to należy jak najszybciej zamknąć otwartą granicę z Federacją Rosyjską, czyli z obwodem kaliningradzkim.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów