Książki Tomasza Piątka „Macierewicz i jego tajemnice" nastawionej na zniszczenie znienawidzonego polityka nie wzięli chyba serio nawet niektórzy z jego potencjalnych sojuszników. Metoda demaskowania postaci poprzez odtwarzanie skomplikowanych powiązań po to, aby wyciągnąć z nich najdalej idący, często fantastyczny wniosek, typowa jest dla spiskowej wizji świata, z którą egzaltowany Piątek w teorii walczy. Jego sugestie, że Macierewicz to być może człowiek rosyjskich i sowieckich uwikłań, jawią się jako fantazje, obsesje.
„Macierewicz. Biografia nieautoryzowana" Anny Gielewskiej i Marcina Dzierżanowskiego, książka wydana przez Znak, pochodzi z innej półki. To nie pamflet, a żywo napisana dziennikarska opowieść. Uzupełnia trochę luk, zwraca uwagę na ciekawe sytuacje i konteksty. Nawet wokół rodzinnego pochodzenia Macierewicza narosło wiele plotek. Prawda okazuje się banalna: zwykła, prawdopodobnie szlachecka, przedzierzgnięta potem w inteligencką jak tyle innych, rodzina. Ciekawe są opowieści o najbliższych bohatera książki, o jego dzieciństwie czy szkole. Piszę to bez prób weryfikowania biograficznych szczegółów. Zapowiedział to już bliski Macierewiczowi prof. Sławomir Cenckiewicz.
Autorzy zaczynają od relacji, jak to Macierewicz wiele razy odmawiał im rozmowy. Przy dzisiejszym politycznym podziale w Polsce miał prawo spodziewać się książki z tezą, nawet bez szaleństw Piątka. Sam od lat bardzo dba, aby jak najmniej konfrontować się z innymi wersjami niż własna. Ale dziś mało kto rozmawia z biografami nieautoryzowanymi.
Ta atmosfera skazuje ich śledztwo biograficzne na pewną ułomność – pomimo odcienia osobistej fascynacji tu czy tam. Przeważają rozmówcy, którzy mają dziś do Macierewicza stosunek negatywny. Nawet jeśli opowiadają o czasach, kiedy było inaczej, trudno im się uwolnić od późniejszych obciążeń.
Autorzy zaczynają od udziału swojego bohatera w studenckich protestach Marca '68. I od razu charakterystyczny przykład. Mówi Krzysztof Łoziński, dzisiejszy lider Komitetu Obrony Demokracji. „Być może wtedy, prosząc go o podpis pod listem do Sejmu, natchnąłem go do wejścia w świat polityki? Jeśli tak było, niniejszym wszystkich Polaków serdecznie przepraszam". Czy po takiej deklaracji nie łatwiej podważyć jego opowieść, jak to ówczesny Macierewicz kochał Che Guevarę i Fidela Castro, czego się teraz wypiera?