Pytanie oczywiście retoryczne, bo życie Ficowskiego jest gotowym tematem na powieść. I to powieść wielowątkową. Doskonale pokazuje to wydana właśnie książka Jerzego Kandziory „Poeta w labiryncie historii".
Potwierdza ona tezę, że życie Człowieka Pogranicza mogłoby stanowić scenariusz co najmniej kilku fascynujących filmów. Bohaterem jednego z nich byłby znakomity poeta i pisarz, innego – znawca i popularyzator, a właściwie odkrywca twórczości Brunona Schulza, jeszcze innego – etnograf, badacz kultury cygańskiej i poezji Papuszy. Do tego doszłaby opowieść o znanym z wielkiego hartu ducha patriocie, który swoim życiem zapisał piękne karty zarówno w czasie wojny, jak i w latach powojennej, PRL-owskiej rzeczywistości.
W rozdziale „Ujeżdżacz wymarłych gatunków" Kandziora zwraca uwagę na trzy obszary biografii osobistej Jerzego Ficowskiego, które stanowią rodzaj klucza do narracji historycznych w jego poezji. Po pierwsze – głęboka świadomość rodzinnych korzeni, swoista pasja odkrywania kolejnych pokoleń przodków, ich ojczyzn i obyczajów, po drugie – temat zagłady Żydów, trzecim zaś impulsem do poetyckiego dyskursu historycznego jest biografia akowska Ficowskiego.
Warszawiak, chłopak z inteligenckiej rodziny, uważał, że poezja jest odświętną chwilą na tle innych codziennych zajęć. Początkowo tworzył pod wpływem Juliana Tuwima, później nawiązywał do międzywojennej awangardy, operował językiem groteski i elementami świata baśniowego. Z czasem w jego poezji coraz wyraźniejsze stawały się refleksje o tematyce społecznej, etycznej i moralnej. Jeden z tomów jego poezji, „Odczytanie popiołów", zilustrował Marc Chagall.
Ficowski zawsze chciał się czuć wolnym człowiekiem. Był nim z pewnością jako pisarz i poeta, ale też o wolność niestrudzenie walczył jako obywatel. W grudniu 1975 roku podpisał słynny „Memoriał 59", będący wyrazem sprzeciwu intelektualistów wobec proponowanych zmian w Konstytucji PRL. Wtedy zaczęły się represje.