Jan Maciejewski: Dlaczego Brzozowski

Zdarzają się raz na jakiś czas ludzie, którzy zapisują się w historii nie dzięki temu, co osiągnęli czy stworzyli, ale przez sposób, w jaki żyli. Stanisław Brzozowski przeszedł w swoim życiu za dużo ideowych zakrętów, w zbyt radykalny sposób zmieniał swoje poglądy, by móc stać się patronem jakiejkolwiek opcji światopoglądowej.

Aktualizacja: 03.06.2017 19:32 Publikacja: 02.06.2017 00:01

Jan Maciejewski: Dlaczego Brzozowski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Mimo to środowisko wydające „Krytykę Polityczną" powołało Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego. Równocześnie wielu polskich konserwatystów próbuje odbić tego myśliciela z rąk lewicy; świadectwem tych wysiłków była wydana kilka lat temu antologia tekstów pod wiele mówiącym tytułem „Jest Bóg, żyje prawda. Inna twarz Stanisława Brzozowskiego".

Do Brzozowskiego jednak zbyt dobrze pasuje neologizm „nieprzysiadalność" stworzony przez Marcina Świetlickiego, by można było go zmieścić w którymkolwiek z podziałów, za pomocą których próbujemy zazwyczaj zrozumieć rzeczywistość. Ale skoro tak, to skąd ta wielka licytacja, obustronne przeciąganie do obozu „swoich" autora „Głosów wśród nocy"? Przecież nie był on największym z myślicieli swoich czasów. Owszem, miewał momenty niezwykłej przenikliwości, jak np. wtedy, gdy pół wieku przed „Głównymi nurtami marksizmu" Leszka Kołakowskiego obnażał i dekonstruował upraszczające odczytanie pism Marksa przez Fryderyka Engelsa. Głębokość jego przemyśleń nad zagadnieniem pracy doceniał w „Osobie i czynie" Karol Wojtyła.

Jednak Brzozowski czytał i pisał zbyt kompulsywnie, zachłannie, aby jego myśl mogła wykrystalizować się w zrozumiałą i inspirującą całość. Musiał przeczuwać, że będzie żył tylko 33 lata, że ma za mało czasu na stworzenie „systemu". Również jego powieści są lekturą wymagającą od czytelnika samozaparcia. Gdzie „Płomieniom" czy „Pod ciężarem Boga" do lekkości, z jaką pisał wielki adwersarz Brzozowskiego, Henryk Sienkiewicz. Dlaczego więc trudne i chaotyczne pisma Stanisława Brzozowskiego od ponad 100 lat fascynują i uwodzą kolejne pokolenia polskich intelektualistów?

Z jakiegoś powodu to właśnie „sprawą Brzozowskiego", oskarżeniem myśliciela o współpracę z carską Ochraną, posłużył się pisząc „Człowieka wśród skorpionów" Czesław Miłosz, by rozliczyć się z tymi, którzy wypominali mu zaangażowanie po stronie systemu komunistycznego. To właśnie Brzozowskim Andrzej Mencwel próbuje opowiedzieć doświadczenie lewicowego inteligenta w XX wieku, jego własne doświadczenie, pisząc monumentalną pracę „Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX".

Największe jest w nim nie to „co", ale „jak" pisał. Lektura „Legendy Młodej Polski" podnosi temperaturę ciała czytelnika o co najmniej dwa stopnie Celsjusza. Brzozowski się powtarza, szarpie, urywa wątki. „Poświęcam i przypisuję tę książkę – Tej, która jest, była i będzie niezawodna – cierpliwa – jedyna". Nawet dedykacji nie był w stanie napisać chłodno, z dystansem. Ale dzieje się tak, bo prowadzi on walkę o najwyższą stawkę – własną autentyczność, prawdę, dojrzałość. Pisanie nie było dla niego zawodem czy nawet powołaniem, ale formą walki o swoją duszę. Nieważne, czy pisze o klasie, narodzie, pracy czy Kościele – to wszystko zawsze jest o nim samym.

Marks, Nietzsche, Meredith, Vico, kardynał Newman – przytaczane przez niego nazwiska wywołują wrażenie chaosu, niepotrzebnego popisywania się znajomością prac autorów zbyt różniących się od siebie, by zestawianie ich ze sobą mogło mieć jakikolwiek sens. Łączyło ich jedno – Stanisław Brzozowski posłużył się nimi w pracy nad sobą, odnalezieniu swojej własnej prawdy.

Siedem lat temu, z pewnością siebie, jaką można posiadać tylko w wieku 20 lat, napisałem w tekście „Brzozowski i inni święci" o konwersji autora „Legendy Młodej Polski" na katolicyzm: „nawrócony Brzozowski jest trupem w szafie młodej polskiej lewicy". To nie tak. Stanisław Brzozowski jest trupem w szafie każdego, kto pisząc, nie stawia na szali swojego życia i duszy.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami