Z tym albumem jest jednak inaczej. Spoglądając na listę wykonawców, na której znajdują się najpopularniejsi polscy muzycy: Czesław Mozil, L.U.C., Mela Koteluk, Natalia Przybysz, Łona czy wspomniana już Brodka, interpretujących utwory skomponowane do słów Agnieszki Osieckiej, natychmiast rośnie wielki muzyczny apetyt. Niestety, ten apetyt nie zostaje zaspokojony. Po tym posiłku pozostaje niesmak.

Niestety, zachwycające przecież piosenki z tekstami Osieckiej tym razem wcale nie zachwycają. Nie, to nie są złe wykonania. Siłą każdego utworu znajdującego się na albumie „nowOsiecka" jest jednak przede wszystkim nie interpretacja, ale oryginalna kompozycja i tekst.

Jeśli założeniem płyty było połączenie „starego", czyli oryginalnych piosenek, z nowymi aranżacjami, to zadanie, jakie postawili przed sobą twórcy „nowOsieckiej", zostało w pełni wykonane. Dlaczego więc wciąż narzekam? Bo to, co na tym albumie nowe, nie porywa. To w dużym stopniu pokaz mizerii i bylejakości, jakie opanowały polską muzykę rozrywkową. A także przepaści, jaka dzieli naszych dzisiejszych wykonawców od tych, którzy w przeszłości wykonywali utwory Osieckiej.

Dlatego „nowOsiecką" polecam... omijać. Chyba że jest się fanem Moniki Brodki. Dla niej akurat można zrobić wyjątek. Dla „W naszym domu nie ma drzwi" Meli Koteluk też.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95