Joanna Szczepkowska: Orzeł sam sobie podcina skrzydła

Kiedy w 1989 r. szykowały się wybory, jeździłam z kandydatami na posłów po całej Polsce. Byli to ludzie, których znałam choćby stąd, że jako młodziutka aktorka stałam się tzw. sympatykiem KOR i często bywałam u Haliny Mikołajskiej, gdzie wszyscy się zbierali.

Aktualizacja: 02.06.2018 22:45 Publikacja: 01.06.2018 18:00

Joanna Szczepkowska: Orzeł sam sobie podcina skrzydła

Foto: Fotorzepa

Wiedziano, że scena jest moim żywiołem, więc wszędzie tam, gdzie trzeba było moderować dyskusje, czasem w deszczu, na prowizorycznych estradkach, miałam okazję razem z kandydatami na posłów stać wobec większych lub mniejszych tłumów. Byli to ludzie ciekawi nowych wyzwań, popierający nową demokrację, ale też przypadkowi gapie, często po piwku. Wcale nie było łatwo, zwłaszcza młodej osobie, opanować takie zgromadzenie.

Kandydaci na posłów to byli wtedy ludzie takiego pokroju jak np. dr Zofia Kuratowska, Bronisław Geremek czy Aleksander Hall. Byli też oczywiście ludzie opozycji jak Jacek Kuroń czy Adam Michnik. Wszyscy oni, bez względu na różnice, wyróżniali się inteligencją i swobodą bycia. I umiejętnością prowadzenia rozmowy. Był to całkowicie inny styl publicznego istnienia od tego, jaki znaliśmy z PRL. Ludzie o głębokiej wiedzy i szerokich horyzontach wykazywali się wtedy klasą i szacunkiem dla każdego rozmówcy. Takie wiece były barwne, bo oprócz wzniosłych słów panował klimat pogody ducha, jaki zwykle łączy się z wysoką kulturą. Po niewolniczym systemie PRL, gdzie panowała nie tylko państwowa, ale też osobista cenzura, samo zachowanie tych ludzi, ich indywidualne myślenie, otwierało głowy, wprowadzało klimat wolności. Szczera, niecenzurowana i zwykła rozmowa była wtedy pierwszym doświadczeniem prawdziwej demokracji.

Oczywiście łatwiej rozmawiać z ludźmi, niż potem nimi rządzić, ale wtedy taki oddech swobody był nam potrzebny, choćby w rozmowie. A pytania padały różne. Wśród słuchaczy nie brakowało przecież tzw. ubecji. Zadawali pytania, które miały kompromitować przyszłych posłów. Podważali ich wiarygodność, wykrzykiwali różne plugastwa. Na wiecu za PRL taki uczestnik byłby wyprowadzony, wylegitymowany i prawdopodobnie nie wróciłby do domu. Patrzyłam z najwyższym podziwem na Zofię Kuratowską, która przeczekiwała okrzyki i rzeczowo odnosiła się do każdej krytyki. Po prostu traktowała ją jak temat ciekawy do roztrząsania, a co więcej, potrafiła przyznać rację czy docenić inny światopogląd.

Można powiedzieć, że to była pierwsza lekcja demokratycznej debaty. Matura jednak była przede mną. Wszyscy zwolennicy demokratycznych przemian z bijącym sercem oczekiwaliśmy spotkania wyborczego z Jackiem Kuroniem na warszawskim Żoliborzu. Czym innym było spotkanie z Zofią Kuratowską, lekarką z zawodu, a czym innym z legendarną i bardzo dynamiczną postacią z podziemia. Jego zasługi dla demokracji kontrastowały wtedy z przeszłością działacza ZMP i PZPR, więc spodziewaliśmy się ostrej awantury.

W żoliborskim kinie Wisła były tłumy. W znakomitej większości ci, którzy oczekiwali nowych słów, nowych nadziei, ale nie brakowało ostrych przeciwników. I choć pisałam już kiedyś o tym niezwykłym spotkaniu, trudno nie wspomnieć o nim teraz, kiedy PiS zamyka usta swoi przeciwnikom, kiedy sprowadza ich do pozycji „wichrzycieli". Na tamtym spotkaniu z Jackiem Kuroniem nie było ani jednego głosu uciszonego. Zwykle na takich wiecach trzeba się liczyć z „wariatem", który zamiast pytania wygłasza niezborne przemówienie. Jego też wysłuchano do końca. Z całą tolerancją dla jego zwichrowania Jacek Kuroń wysupłał nitkę logiki i odpowiedział.

Czy mógł przypuszczać, że jeszcze będziemy mieli Polskę, w której legitymuje się osoby zadające trudne pytania? Że do Sejmu nie będzie można wejść? Że drzwi parlamentu zostaną zamknięte nawet przed największymi autorytetami? Co więcej, czy mógł przypuszczać, że spotka się to z cicha zgodą niemałej części społeczeństwa? Niedawno znalazłam się w urzędzie dzielnicy razem z innymi, którzy musieli zweryfikować swoje dokumenty. Nie ma lepszego forum niż takie kolejki. Były kłótnie, były wystąpienia. Otóż zwolennicy „dobrej zmiany" nie chcieli nawet słuchać ani ciągnąć tematu demokratycznych norm. Zdałam sobie sprawę, że chyba pierwszy raz w historii nie ma tu wroga zewnętrznego. Nikogo oprócz samych siebie nie możemy winić za zaistniałą sytuację. To nie nam się ogranicza prawa, to my pozwalamy na ograniczanie. Orzeł sam sobie podcina skrzydła.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Wiedziano, że scena jest moim żywiołem, więc wszędzie tam, gdzie trzeba było moderować dyskusje, czasem w deszczu, na prowizorycznych estradkach, miałam okazję razem z kandydatami na posłów stać wobec większych lub mniejszych tłumów. Byli to ludzie ciekawi nowych wyzwań, popierający nową demokrację, ale też przypadkowi gapie, często po piwku. Wcale nie było łatwo, zwłaszcza młodej osobie, opanować takie zgromadzenie.

Kandydaci na posłów to byli wtedy ludzie takiego pokroju jak np. dr Zofia Kuratowska, Bronisław Geremek czy Aleksander Hall. Byli też oczywiście ludzie opozycji jak Jacek Kuroń czy Adam Michnik. Wszyscy oni, bez względu na różnice, wyróżniali się inteligencją i swobodą bycia. I umiejętnością prowadzenia rozmowy. Był to całkowicie inny styl publicznego istnienia od tego, jaki znaliśmy z PRL. Ludzie o głębokiej wiedzy i szerokich horyzontach wykazywali się wtedy klasą i szacunkiem dla każdego rozmówcy. Takie wiece były barwne, bo oprócz wzniosłych słów panował klimat pogody ducha, jaki zwykle łączy się z wysoką kulturą. Po niewolniczym systemie PRL, gdzie panowała nie tylko państwowa, ale też osobista cenzura, samo zachowanie tych ludzi, ich indywidualne myślenie, otwierało głowy, wprowadzało klimat wolności. Szczera, niecenzurowana i zwykła rozmowa była wtedy pierwszym doświadczeniem prawdziwej demokracji.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów