To dla nas wielki zaszczyt świętować na łamach „Rzeczpospolitej" 200-lecie Ossolineum. Zarazem chyba nie ma lepszych łamów, na których ta celebracja byłaby pełniejsza i bardziej usprawiedliwiona.

Dwieście lat tradycji Zakładu Narodowego im. Ossolińskich to nie tylko historia budowy zbioru materialnych pamiątek, ale przede wszystkim dzieje instytucjonalnego kreowania polskiej kultury, nauki oraz życia intelektualnego. Podobnie jest z naszą gazetą, która już niedługo, bo za trzy lata, będzie świętować swoje stulecie. Mimo że ciągłość „Rzeczpospolitej" bywała brutalnie przerywana przez historię i gwałcona przez ideologie, pokolenia redaktorów zawsze dokładały starań, by pismo było otwarte na debatę publiczną i wymianę myśli rodaków. Łopotały więc nam przez dziesięciolecia te same patriotyczne i wolnościowe sztandary.

Ossolineum ma oczywiście tradycję zasług znacznie dłuższą i wspanialszą. Już sami fundatorzy, luminarze swoich czasów, dali wzorzec nowoczesnego patriotyzmu. Ossolińscy i Lubomirscy zadbali zarówno o hojne donacje na rzecz zbiorów, jak i nowoczesny, jak na swoje czasy, mechanizm finansowania. Efektem była instytucja, która od momentu powstania wytworzyła sprawny mechanizm kulturotwórczy: zbiory muzealne i bibliotekę, spotkania naukowe, wieczory literackie i koncerty. Już w 1828 roku wydało pierwsze czasopismo. Kilka lat później powstało wydawnictwo, którego owocem była m.in. reedycja „Słownika języka polskiego" Samuela B. Lindego. Kolejne pół wieku to – mimo zaborów – dynamiczny proces rozwoju i krzepnięcia Zakładu oraz choćby druk podręczników dla szkół w Galicji. W dwudziestoleciu międzywojennym gwiazda Zakładu świeci już pełnym blaskiem. Ossolineum to wyłączny wydawca dzieł Henryka Sienkiewicza i serii wydawniczej „Biblioteka Narodowa".

Dramat wojny i okupacji musiał dotknąć Ossolineum tak jak i cały kraj. Sowieci i Niemcy kolejno relokowali i okradali zbiory, a historia próby ich ratowania i ewakuacji to scenariusz na film sensacyjny. Gdy Lwów przyznano zwycięskim Sowietom, Zakład musiał szukać nowego domu. Znalazł go we Wrocławiu i tak zaczął się nowy etap w historii tej zasłużonej instytucji. Przetrwała wbrew logice historii i dzięki heroicznemu wysiłkowi jej pracowników. Dziś – jak u swoich początków – znów służy dobru państwa i narodu. Można mieć nadzieję, że kolejne dziesięciolecia pozwolą nadrobić stracony w komunizmie czas i gwiazda Zakładu zalśni znów jak w czasach swojego apogeum.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95