Nie ma czasu na zaskakiwanie

Lęk przed białą, niezapisaną kartką. Któż z twórców nie zna tego zjawiska? Internet roi się od wskazówek na temat tego, co zrobić, żeby przezwyciężyć pisarską blokadę.

Publikacja: 25.05.2018 15:00

„Prawdziwa historia", reż. Roman Polański.

„Prawdziwa historia", reż. Roman Polański.

Foto: materiały prasowe

Nie wykorzystała ich jednak, jak się zdaje, Delphine Dayrieux (Emmannuelle Seigneur), bohaterka „Prawdziwej historii", nowego filmu Romana Polańskiego. Jej problem z zapełnieniem kartki (tym razem wirtualnej, przedstawionej na ekranie monitora) wymagał zgoła innego, przerażającego rozwiązania.

Bohaterowie niemogący skoncentrować się na własnej twórczości uciekają się do różnych sposobów. Jack Torrance z „Lśnienia" Stanleya Kubricka przeprowadza się do mrocznego resortu w górach. Tytułowy bohater filmu „Barton Fink" braci Coen robi podobnie – zamyka się w obskurnym hotelu w Los Angeles. Można więc przewidywać, że i Delphine wyjedzie w ponure i odosobnione miejsce – i niestety, te przewidywania się sprawdzą. Jak sądzę, sprawdzi się jeszcze więcej przewidywań widza, które urodzą się po pierwszych kilkunastu minutach oglądania „Prawdziwej historii". Oto Delphine Dayrieux, pisarka znana i uwielbiana przez tłumy, spotyka tajemniczą fankę – Elle (Eva Green).

Imię to oznacza w języku francuskim słowo „ona", ale też może być zdrobnieniem od Élisabeth, choć niezwykle rzadko używanym w takiej postaci (na polski przetłumaczono to jako mało przekonującą grę słów – „ona" – „Iwona"). Niepokojąca fascynacja wisi w powietrzu: obie kobiety wchodzą w zachłanną, emocjonalną, symbiotyczną relację „odi et amo" („nienawidzę i kocham"). Elle syci się osobowością pisarskiej celebrytki, ale i Delphine zauważa, że nowa przyjaciółka może pomóc jej w twórczych trudnościach. Kto na kim ostatecznie skorzysta? Która z kobiet jest w tym układzie dominująca, a która uległa, i kim właściwie jest Elle?

Polański skupia się na dramacie dominacji, uległości i neurozy, rozgrywającym się między dwiema głównymi bohaterkami. Eva Green potrafi grać postaci demoniczne i tajemnicze („Dom grozy", „Sin City: damulka warta grzechu"), a i Emmanuelle Seigneur jako Mimi w „Gorzkich godach" swojego męża zanurzyła się w świat perwersji, sadyzmu i masochizmu. Nie ma się co dziwić, że oglądamy dobre aktorstwo, nieprzesadnie egzaltowane, niemęczące. Towarzyszą mu dość przytłaczające, molowe dźwięki muzyki Alexandre'a Desplata i zdjęcia – jak przystało na Pawła Edelmana – eleganckie, chłodne, nierozedrgane. Polański jest bez wątpienia wybitnym reżyserem, więc wyprodukował dzieło profesjonalne, które jednak nie broni się w pełni. Głównie ze względu na jego wtórność, przewidywalność, spadające w końcowej części napięcie.

Miałem szczerą nadzieję, że jednak zwrot akcji okaże się inny, niż myślałem – niestety, trafiłem bez pudła. Czyżby Polański i Oliver Assayas, tworzący scenariusz na podstawie powieści Delphine de Vigan, sami musieli zmierzyć się z blokadą pisarską i szybko ją pokonać (wszak deadline'y nie czekają)? Trochę tak wygląda casus „Prawdziwej historii" – tak jakby film był robiony w pośpiechu i nie było czasu na bardziej zaskakujące rozwiązania.

Chuck Palahniuk, autor „Rozbitka" i „Podziemnego kręgu", stworzył zestaw 13 wskazówek dla autorów. Kolegom po piórze radził między innymi, żeby ustawiali minutnik na pół godziny pisania albo by używali procesu twórczego jako pretekstu, by urządzić imprezę.

Ale i sam Polański mógłby wykorzystać wskazówki z wielu dotychczasowych opowieści o pisarskiej blokadzie – bo w „Prawdziwej historii" nie pokazuje nic świeżego ani zaskakującego. Pozostaje przyjemność z obcowania z dobrym aktorstwem i solidnym, filmowym rzemiosłem – aż tyle i tylko tyle. 

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Nie wykorzystała ich jednak, jak się zdaje, Delphine Dayrieux (Emmannuelle Seigneur), bohaterka „Prawdziwej historii", nowego filmu Romana Polańskiego. Jej problem z zapełnieniem kartki (tym razem wirtualnej, przedstawionej na ekranie monitora) wymagał zgoła innego, przerażającego rozwiązania.

Bohaterowie niemogący skoncentrować się na własnej twórczości uciekają się do różnych sposobów. Jack Torrance z „Lśnienia" Stanleya Kubricka przeprowadza się do mrocznego resortu w górach. Tytułowy bohater filmu „Barton Fink" braci Coen robi podobnie – zamyka się w obskurnym hotelu w Los Angeles. Można więc przewidywać, że i Delphine wyjedzie w ponure i odosobnione miejsce – i niestety, te przewidywania się sprawdzą. Jak sądzę, sprawdzi się jeszcze więcej przewidywań widza, które urodzą się po pierwszych kilkunastu minutach oglądania „Prawdziwej historii". Oto Delphine Dayrieux, pisarka znana i uwielbiana przez tłumy, spotyka tajemniczą fankę – Elle (Eva Green).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów