Henryk Domański: Młodzi Polacy są prawicowi, ale niereligijni

Bunt młodzieży z 1968 roku był skutkiem przypływu lewicowości. W 2016 roku dokonał się zwrot w drugą stronę. Młodzież nie akceptuje zachowań, które odbiegają od wartości moralnych, czego świadectwem jest negatywna ocena aborcji - mówi socjolog Henryk Domański.

Aktualizacja: 15.05.2016 09:29 Publikacja: 12.05.2016 14:00

Henryk Domański, socjolog

Henryk Domański, socjolog

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

"Plus Minus": Kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość...?

Henryk Domański, socjolog: Będzie świnią, jak podobno twierdzili Bismarck i Clemenceau. To tylko powiedzenie, ale z badań, jakie przeprowadzono w wielu krajach, rzeczywiście wynika, że poglądy ludzi zmieniają się z wiekiem. Prawidłowością jest, że ludzie młodzi są bardziej otwarci, tolerancyjni, wyczuleni na krzywdę społeczną czy walkę z nierównościami i bardziej krytyczni. Zarazem są najbardziej podatni na radykalizm, przy czym dotychczas utożsamiano te poglądy z radykalizmem lewicowym. Jest to związane z tym, że młodzi są bardziej skłonni do przekształcania rzeczywistości, czyli po prostu otwarci na zmianę. Świat, w którym żyją, uważają daleko bardziej za niesprawiedliwy niż starsze roczniki.

Jak poglądy te zmieniają się z wiekiem?

Analizując te tendencje w zależności od wieku, stwierdzono, że w miarę jak człowiek się starzeje, staje się zarazem bardziej konserwatywny. Można to nazwać efektem wieku, w odróżnieniu choćby od zmian wynikających z jakiegoś wydarzenia historycznego, związanego np. z dojściem partii prawicowych do władzy.

Czyli jeśli ktoś ma lewicową wrażliwość za młodu, na starość może stać się konserwatystą. Ale jeśli ktoś jest konserwatywny już jako nastolatek, to z wiekiem będzie się stawał tylko jeszcze bardziej konserwatywny, tak?

Rozumiem, że nawiązuje pan do badań, z których wynika, że młodzi są stosunkowo najbardziej niechętni uchodźcom z Bliskiego Wschodu...

Ze wszystkich grup wiekowych to Polacy w wieku 18–24 lata są najbardziej niechętni imigrantom, a zarazem są oni grupą wiekową najmocniej popierającą całkowity zakaz aborcji.

To są zaskakujące wyniki z wielu powodów, ale nie podważają one tezy, że młodzież jest najbardziej otwarta i krytyczna wobec rzeczywistości. Młodzi Polacy są mocno nastawieni na zmianę systemu politycznego, do tego łatwo akceptują nowych liderów, którzy te zmiany obiecują. To było wyraźnie widać w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych. Jednak rzeczywiście stosunek młodych do przyjmowania uchodźców jest negatywny, temu nie można zaprzeczyć. Jest to istotny odwrót od postaw tolerancji i otwartości na obcych, ale równie istotna jest zmiana, którą zaobserwowałem w niedawnych badaniach Europejskiego Sondażu Społecznego, a która dotyczy podejścia młodych roczników do polityki społecznej państwa.

O co dokładnie chodzi?

Od kilkudziesięciu lat respondenci w badaniach socjologicznych pytani są, na ile rząd powinien walczyć z nierównościami, rozumianymi głównie jako nierówności dochodów. I do tej pory z tych badań wynikało, że młodzi opowiadają się za interwencjonizmem państwa. Natomiast w badaniach przeprowadzonych rok temu widać, że zwolennicy tego interwencjonizmu są najbardziej niedoreprezentowani właśnie w najmłodszej grupie wiekowej.

Czyli młodzi zaczęli być przeciwni temu, by państwo pomagało biednym. Dlaczego?

Nasuwa się hipoteza, że ludzie w wieku 15–25 lat wychowali się już w warunkach systemu kapitalistycznego, innego nie znają, dlatego też to oni bardziej akceptują zasady gospodarki rynkowej od starszych grup. Znajdują się dopiero na początku kariery i rozpatrują ją z perspektywy jednostki. Są zatem mniej przekonani, że państwo powinno pomagać ludziom, którzy nie odnieśli sukcesu. Dzisiejsi młodzi ludzie są bardziej indywidualistyczni niż poprzednie pokolenia, dlatego popierają gospodarcze status quo, co świadczyłoby o popieraniu prawicowego liberalizmu.

To prawidłowość widoczna we wszystkich krajach zachodnich?

Nie, i trudno to nazwać prawidłowością, bo odrzucenie idei państwa opiekuńczego przez młodych widoczne jest m.in. w Belgii, Czechach czy choćby Słowenii, a więc w krajach reprezentujących różne systemy. Orientacje indywidualistyczne związane są z popieraniem wolności czy prywatności, co jest charakterystyczne dla młodszych grup. Ale podkreślanie znaczenia wolności oznacza akceptację zwiększenia się nierówności, ponieważ wolność to merytokracja, a więc krytyczny stosunek do egalitaryzmu. Dzisiejsi młodzi Polacy niewątpliwie nie są socjalistami...

Jakiej zmiany oczekują?

Radykalnej – i to bez względu na to, kto rządzi. W ostatnich wyborach w najmłodszej grupie wiekowej nadreprezentowane były dwie partie: Nowoczesna i Kukiz'15. A to były przecież nowe, antyestablishmentowe ugrupowania. Potwierdziła się tym samym prawidłowość, że młodzi są najbardziej podatni na odrzucanie zastanej rzeczywistości, szukają nowych rozwiązań. Najmłodsze roczniki były również najwyraźniej nadreprezentowane w ruchu anty-ACTA, gdy w 2012 roku wybuchły w Polsce i innych krajach protesty przeciwko tej umowie. Była to forma wyraźnego buntu politycznego młodych ludzi wobec tego, że państwo – akurat wtedy pod rządami Platformy Obywatelskiej – naruszyło zasady demokracji, nie konsultując ACTA ze społeczeństwem i ekspertami.

Nie dziwi pana, że po wyborach w 2007 roku, gdy to młodzi oddali władzę PO, a później wyborach w 2011 roku, gdy jedyną partią nadreprezentowaną wśród młodych był Ruch Palikota, teraz młodzi tak licznie poparli konserwatywny i patriotyczny Kukiz'15?

Dziwi, ale tłumaczę to tym, że jednak oferta polityczna Pawła Kukiza była dla młodzieży powiewem otwartości. Można sądzić, że dla wielu jego wyborców ten jego konserwatyzm obyczajowy schodził na dalszy plan wobec atrakcyjnie brzmiącej obietnicy przebudowy ustroju, powrotu do korzeni demokracji.

Jak ta prawicowa zmiana, która nastąpiła wśród młodzieży w ostatnich latach, ma się do religijności młodego pokolenia?

Raczej nijak, co potwierdzają m.in. wyniki CBOS. Młodzi w dalszym ciągu są najbardziej niereligijną grupą wiekową. W przeprowadzonych na próbie ogólnopolskiej badaniach respondenci odpowiadali na pytanie: „Na ile czujesz się człowiekiem głęboko wierzącym/wierzącym/niewierzącym?". I o ile jako niewierzący deklarowało się 10 proc. ogółu Polaków, o tyle wśród ludzi w wieku 18–24 lata ten odsetek wynosił już 22 proc. Prawicowość młodych ludzi nie jest zatem związana z powrotem do religijności.

A z patriotyzmem?

Niewiele przemawia za sformułowaniem tej tezy, jeżeli odwołamy się do badań dotyczących np. stosunku Polaków do historii czy celebrowania konkretnych wydarzeń z przeszłości. Młodzież nie wyróżnia się wśród innych grup wieku silniejszym przypisywaniem znaczenia rocznicom państwowym, a jej znajomość konkretnych wydarzeń z naszej historii jest nieduża.

Ale to przecież młodzi chodzą w koszulkach z „Inką" czy gremialnie uczestniczą w uroczystościach patriotycznych, jak choćby niedawny pogrzeb Witolda Pileckiego na Powązkach.

Być może ludziom młodym łatwiej się zmobilizować do chodzenia na takie uroczystości w porównaniu ze starszym pokoleniem, chociaż nie musi to być świadectwem przypływu patriotyzmu, tylko zainteresowania historią.

Tylko że na wielu spotkaniach Komitetu Obrony Demokracji naprawdę trudno znaleźć kogoś przed pięćdziesiątką...

To prawda, ale jeśli spojrzymy na wyniki badań dotyczące stosunku do KOD, to w odpowiedziach ankietowanych nie widać żadnej zależności od wieku: deklarowane poparcie dla tego ruchu rozkłada się podobnie we wszystkich rocznikach. Nasuwa się generalna uwaga, że prawicowość młodzieży dotyczy tylko niektórych aspektów. Źródła tej prawicowości nie leżą w świecie wartości, ale spowodowane są raczej pragmatycznymi względami. Negatywny stosunek do uchodźców bierze się stąd, że młodzi traktują ich jako potencjalne zagrożenie na rynku pracy. Ludzie młodzi kierują się tu instrumentalnym podejściem do życia, które ma niewiele wspólnego z negatywnym stosunkiem do pochodzenia etnicznego i rasy. Jest to prawicowość wynikająca z interesu ekonomicznego, a nie z ksenofobii czy uprzedzeń wobec innej kultury i wyznania religijnego. Z badań CBOS wynika, że negatywny stosunek do imigrantów w równym stopniu dotyczy muzułmanów, co Ukraińców. Aż 41 proc. osób w wieku 18–24 lata uważa, że Polska nie powinna przyjmować obywateli Ukrainy z terenów objętych konfliktami zbrojnymi, w porównaniu z 34 proc. wśród starszych roczników. Ale równocześnie nie towarzyszy temu negatywny stosunek do niektórych poczynań Unii Europejskiej. Na przykład 43 proc. Polaków w wieku 18–24 lata deklaruje poparcie dla Komisji Europejskiej w sprawie monitorowania praworządności w Polsce, podczas gdy średnia dla wszystkich grup wieku wynosi 37 proc.

Straszenie, że wraz z młodym pokoleniem nadchodzi faszyzm, jest więc nieporozumieniem?

Wśród młodych ludzi poglądy te prawie nie uzyskują poparcia. W Polsce nie ma znaczącej partii, która głosiłaby hasła faszystowskie. Nie ma u nas odpowiednika Alternatywy dla Niemiec.

Dlaczego to właśnie najmłodsi Polacy deklarują największe poparcie dla całkowitego zakazu aborcji?

Można tu snuć hipotezy. Wydaje się, że sprzeciw wobec aborcji i deklarowane popieranie ruchu pro-life to świadectwa ogólniejszego sprzeciwu wobec naruszania norm, których należy przestrzegać. Całkowita aborcja może być negatywnie odbierana jako świadectwo nadmiernego permisywizmu, czyli dowolności w zakresie spraw obyczajowych i etyki moralnej. Przedmiotem negatywnej oceny ze strony młodzieży jest funkcjonowanie demokracji, która przekroczyła granice akceptowanego porządku.

Aborcja narusza normy demokratyczne?

Narusza niewątpliwie normy tradycyjne, które zapewniają poczucie bezpieczeństwa. Przy czym mamy tu do czynienia nie tyle z efektem pokoleniowym, ile historycznym, związanym z konkretnym zjawiskiem. Negatywna ocena aborcji może stanowić reakcję na procesy określane mianem kryzysu demokracji, która w ocenie młodzieży petryfikuje się i zasklepia w ramach modelu, który ogranicza im możliwości kariery.

Młodzi chcą reformować demokrację czy jednak obrazili się na nią i się od niej odwracają?

Odwrócili się nie tyle od samej demokracji, ile od instytucjonalnej formuły państwa opiekuńczego. Potraktowałbym to jako rezultat ogólniejszego zjawiska, jakim są zmiany cykliczne. O ile w odniesieniu do buntu młodzieży z 1968 roku można było mówić o przypływie lewicowości, wyrastającej ze sprzeciwu wobec społeczeństwa konsumpcyjnego, kapitalizmu, imperializmu i alienacji pracy, o tyle w 2016 roku dokonał się zwrot w drugą stronę. Młodzież nie akceptuje zachowań, które odbiegają od wartości moralnych, czego świadectwem jest negatywna ocena aborcji, chociaż równocześnie jest najbardziej tolerancyjna wobec lesbijek i gejów. Przykładowo, deklaruje największe poparcie dla publicznego demonstrowania homoseksualizmu – wśród reprezentantów najmłodszych grup wieku odsetek ten obejmuje 44 proc., podczas gdy na poziomie całego społeczeństwa tylko 30 proc. Paradoksem jest, że o ile tamten bunt był lewicową odpowiedzią na wzrost stopy życiowej, o tyle obecnie jest konsekwencją kryzysu. Demokracja dostosowuje się do zmian gospodarki rynkowej.

Rozumiem, że państwo stało się lewicowe, wrażliwe społecznie, zaczęło pomagać biednym, właśnie tak, jak chciała młodzież w latach 60. Ale dzisiejszej młodzieży z jakiegoś powodu to się nie podoba...

Ponieważ nie rozwiązuje to jej problemów egzystencjalno-bytowych, które okazują się ważniejsze od walki z nierównościami i pomaganiem uchodźcom. Młodzi ludzie chcą teraz państwa, które będzie remedium na problemy związane z elastycznymi formami zatrudnienia, nazywanymi w Polsce umowami śmieciowymi, i innymi barierami rozwoju. Fakt, że żadnej demokracji zachodniej nie udało się przezwyciężyć kryzysu, jest dla młodzieży świadectwem niewydolności tego modelu rządzenia.

Czyli państwo opiekuńcze w naturalny sposób zostało przez młodych skojarzone z kryzysem?

Nie jestem pewien, czy młodzi ludzie rzeczywiście definiują dzisiejsze państwo w terminach państwa opiekuńczego, klasycznego „welfare state", które kojarzy się z krajami skandynawskimi lub modelem niemieckim. Być może jest to negatywna ocena jakichkolwiek struktur państwowych, wynikająca z braku doświadczeń. Fakty są takie, że młodzi ludzie są bardziej indywidualistycznie nastawieni do systemu kapitalistycznego niż starsze roczniki i mniej wierzą w skuteczność instytucji państwowych. Ale dzisiaj każde państwo realizuje w jakimś stopniu politykę wydatków socjalnych, więc 15–24-latki nie miały okazji do poznania alternatywnych modeli systemu demokratycznego.

To pokolenie zawsze takie będzie?

Kariery życiowe młodzieży determinowane są przez trzy główne czynniki: efekt wieku (im starsi, tym bardziej konserwatywni i religijni), efekt pokolenia i efekt historyczny. Efekt pokolenia polega na tym, że ludzie urodzeni i wychowywani w określonym przedziale czasowym nasiąkają charakterystycznymi dla tego okresu wartościami i światopoglądem. Oznacza to, że prawicowe roczniki mające obecnie 18–24 lata powinny pozostać prawicowe, gdy osiągną 25–35 lat, a następnie 35–45 lat itd. Co więcej, być może prawicowość ta zostanie jeszcze wzmocniona przez procesy starzenia. Powstaje pytanie, co z następnym pokoleniem. Dla kształtowania się jego stosunku do rzeczywistości i postaw duże znaczenie będzie miał efekt wydarzenia historycznego, jakim jest kryzys ekonomiczny, który nie zanika. Jeśli kryzys będzie trwał, to od następnego pokolenia nie należy oczekiwać zwrotu w kierunku lewicowości.

Jaki może być wpływ tych pokoleń na funkcjonowanie państwa, społeczeństwa? Ich przekonania i poglądy mogą się przyczynić do jakichś zmian systemowych?

Mogłyby w wyniku wzrostu aktywności politycznej i zaangażowania w sprawy publiczne.

Z ich zaangażowaniem nie jest chyba tak źle. Reżyser Robert Gliński, który od lat kręci filmy traktujące o kondycji polskiej młodzieży, twierdzi, że dzisiejsze młode pokolenie jest szczególne, bo gdy wcześniejsze parły do konsumpcjonizmu czy rozrywki, to dzisiejsi młodzi ludzie bardzo mocno prą do świata idei, wartości.

Argumentem przeciwko tej interpretacji jest powtarzające się zjawisko najniższej aktywności wyborczej najmłodszych grup wieku. Jednak z drugiej strony dla młodzieży charakterystyczne jest unikanie ustabilizowanego członkostwa w partiach politycznych oraz zaangażowania na stałe. Młodzi ludzie preferują raczej zrywy niż systematyczne działania, dlatego też nie uczestniczą w wyborach. Ale równocześnie młodzi ludzie są najbardziej spontaniczni i potrafią się najgoręcej zmobilizować, jeśli tylko coś ich naprawdę oburzy. Zaangażowanie to jest bezpośrednie, z tym że krótkotrwałe i nieprzynoszące długofalowego sukcesu. I w tym przypadku działa efekt wieku – młodzieży brakuje doświadczenia, jak funkcjonuje demokracja i jak o nią należy zabiegać.

Ale możliwe, że polska młodzież wcześniej zdecydowanie mniej interesowała się światem idei, że w ostatnich latach nastąpiła na tym polu znacząca zmiana?

Myślę, że tak, ale wynika to z rozwoju technologicznego. W młodej demokracji możliwości zaangażowania publicznego, nawet krótkotrwałego, dopiero zaczynają się rodzić. W latach 90. nie było takich szans, bo nie pojawiły się jeszcze instytucje, które dawałyby możliwość angażowania się w sprawy publiczne, nie było też takich instrumentów oceny rzeczywistości, jaką zapewnia internet. Kolejnym sprzyjającym czynnikiem jest wzrost wykształcenia, które zwiększa zapotrzebowanie na wiedzę i uczy racjonalności. Młodzi ludzie posługują się skuteczniejszymi narzędziami poznawania oraz oceny procesów i zjawisk, przez co stają się coraz lepiej przygotowani do życia w demokracji, a co za tym idzie – bardziej wymagający. Nie można dziś zbyć ich byle czym. Są bardziej skuteczni w domaganiu się odpowiedzi na krytyczne pytania. Skłonność do krytycyzmu chyba zawsze będzie wyróżniała najmłodsze roczniki spośród innych grup wiekowych.

Prof. Henryk Domański jest socjologiem, kierownikiem Zespołu Badań Struktury Społecznej w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Pełni funkcję redaktora naczelnego pisma „ASK. Research & Methods"

 

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

"Plus Minus": Kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość...?

Henryk Domański, socjolog: Będzie świnią, jak podobno twierdzili Bismarck i Clemenceau. To tylko powiedzenie, ale z badań, jakie przeprowadzono w wielu krajach, rzeczywiście wynika, że poglądy ludzi zmieniają się z wiekiem. Prawidłowością jest, że ludzie młodzi są bardziej otwarci, tolerancyjni, wyczuleni na krzywdę społeczną czy walkę z nierównościami i bardziej krytyczni. Zarazem są najbardziej podatni na radykalizm, przy czym dotychczas utożsamiano te poglądy z radykalizmem lewicowym. Jest to związane z tym, że młodzi są bardziej skłonni do przekształcania rzeczywistości, czyli po prostu otwarci na zmianę. Świat, w którym żyją, uważają daleko bardziej za niesprawiedliwy niż starsze roczniki.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Derby Mankinka - tragiczne losy piłkarza Lecha Poznań z Zambii. Zginął w katastrofie
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?