Prokuratura sprawdza, czy istnieją podstawy do wszczęcia śledztwa, a Kościół odciął się od księdza Międlara, który odprawił uroczystą mszę dla około 400 młodych ogolonych spadkobierców „pierwszego" ONR, i zakazał mu jakichkolwiek wystąpień publicznych.
Ciekawe, ilu młodych oenerowców wie, że „pierwszy" ONR zakładali ludzie, z których część nosiła niepolskie nazwiska (Jan Mosdorfrf, Henryk Rossman, Tadeusz Todtleben), czyli potomkowie emigrantów, których Polska kiedyś przyjęła na swoje łono, a inni, o bardziej polskich nazwiskach (Stanisław Piasecki, Wojciech Wasiutyński), mieli w niedalekiej przeszłości żydowskich przodków.
Legalna działalność ONR nie trwała zbyt długo, od marca do czerwca 1934 roku, po czym zostali zdelegalizowani przez rząd Leona Kozłowskiego (czyli na rozkaz szarej eminencji rządu – tak, tak bywało i wcześniej – marszałka Józefa Piłsudskiego). Liderzy znaleźli się w Berezie Kartuskiej, gdzie dzielili się na następne podgrupy. Niektóre z tych podgrup najbardziej nie lubiły Żydów i dawały temu wyraz nie tylko słowami, ale i pałkami. Warto jednak dodać, że większość liderów ONR była świetnie wykształcona, mówiła (jak to kiedyś inteligencja) kilkoma językami i wszyscy nosili dłuższe włosy, niektórzy nawet wąsy i brody. Ogolonych nie było nawet wśród najbardziej radykalnych.
Jeden z najgłośniejszych liderów, Bolesław Piasecki, przeżył wojnę i, jak wiemy, poszedł na współpracę z komunistami. „GW", która interesuje się życiem prywatnym polityków, napisałaby pewnie, że stało się to na skutek romansu z Luną Bristigerową, ale chociaż krążyły na ten temat legendy – świadków nie było.
W USA sprawa tego rodzaju demonstracji ociera się często o sądy. Najsłynniejsza była sprawa marszu neofaszystów w drugiej połowie lat 70. w miasteczku Skokie w stanie Illinois. NSPA (taka amerykańska miniwersja NSDAP) zapragnęła maszerować w Skokie, gdzie mieszkało wielu emigrantów, którzy przeżyli Holokaust. Władze miasteczka uznały, że marsz faszystów może być „polityczną prowokacją i wywoływać społeczne niepokoje" i nie dały zezwolenia. Do akcji weszła wtedy ACLU (American Civil Liberties Union), uważana za lewicowo-liberalną organizację, broniąc prawa NSPA do wyrażania swoich poglądów. Sąd kolejnej instancji uznał w końcu, że swastyka może być uznana za zamierzoną prowokację i nie powinna być pokazywana, ale same mundury nazistowskie i literatura, którą demonstranci zamierzali rozdawać, nie są prowokacją, a zatem są dozwolone na podstawie pierwszej poprawki do konstytucji gwarantującej wolność słowa i zgromadzeń.