Nie, wcale nie niepokoją mnie pomysły rejsów dookoła świata. Dobrze skonstruowane obchody to bowiem gra na wielu fortepianach – sztuka i kultura wysoka, ale też imprezy dla osób o mniej wyrobionych gustach. Nie mam też szczególnej ochoty brać udziału w hejcie wobec organizującej jeden z rejsów Polskiej Fundacji Narodowej. Znacznie łatwiej wyśmiewać różne pomysły, niż samemu wymyślić coś, co zapadnie Polakom w pamięć.
Bo to ostatnie zaczyna być najbardziej niepokojące. Trochę się powzruszamy, politycy zrobią sobie zdjęcia na tle łopoczących biało-czerwonych sztandarów i... nic z tego nie zostanie. Komuniści na tysiąclecie chrztu – by przegonić Kościół – chcieli postawić 1000 szkół. Absolutnie nie namawiam do tego, by władze wolnej Polski w czymkolwiek naśladowały propagandę PRL. Chodzi mi o coś innego – o to, by obchody nie były wyłącznie świetną zabawą, patriotycznymi dziadami czy zapierającym dech w piersiach widowiskiem, ale byśmy za 10, 15 lat wspominali, że wtedy, podczas stulecia, wydarzyło się coś istotnego. Innymi słowy, by zaszła istotna zmiana, która na długo zostanie w naszej pamięci czy zbiorowej wyobraźni.