Herosi w rajtuzach

Z obcymi ubranymi niczym bojownicy ISIS lub imigranci nie ma żartów. Bez zastanowienia zrównują z ziemią Moskwę. Także Watykan staje w płomieniach. Czy naszą cywilizację przed najeźdźcami uratuje Superman czy Donald Trump?

Aktualizacja: 02.04.2016 20:33 Publikacja: 01.04.2016 02:45

Herosi w rajtuzach

Foto: © 2015 Warner Bros. Entertainment Inc.

Po wielu nieudanych próbach i twórczych roszadach (by nie powiedzieć szamotaninach), lada dzień ujrzymy po raz pierwszy dwie najsłynniejsze ikony popkultury w jednym filmie fabularnym. Warner Bros., sfrustrowane kasowymi sukcesami Disneya i Marvela, przenosi na kinowe ekrany świat przedstawiony przez DC Comics. Chwila jak najbardziej historyczna, gdyż o nie byle jakich postaciach mowa. Bez Supermana i Batmana nie sposób sobie wyobrazić panteonu superherosów, władających współcześnie wyobraźnią mas nie tylko w kinie czy komiksach, ale też na ekranach telewizorów i w grach komputerowych.

Czytaj także:

Współczesny odbiorca przyzwyczajony jest do napięć pomiędzy Mrocznym Rycerzem a Człowiekiem ze Stali. Naturalne jest, że uosabiają oni dwa odmienne spojrzenia na sprawiedliwość i rozwiązywanie problemów świata. Jeden myśli o drugim jako o naiwnym harcerzyku, a drugi postrzega swego kolegę po fachu jako socjopatycznego paranoika. Nie zawsze jednak tak było. W latach 40. ubiegłego wieku, gdy wszystko wydawało się bardziej proste i jednoznaczne, nasi superbohaterowie byli jak bracia w wojnie ze zbrodnią i niegodziwością. W wolnych chwilach zaś pomagali dzielnym żołnierzom amerykańskim w dawaniu łupnia Hitlerowi i cesarzowi Hirohito.

Zaloty słodkich idiotek

Redaktorzy DC Comics przyznają, że przez pierwsze pół wieku przygód Batmana i Supermana przyjaźń bohaterów była zarysowana w bardzo powierzchowny sposób. W opowieściach nie było psychologicznej głębi, i gdy czyta się je dziś, to zawstydzają ckliwością, absurdem i niedorzecznością. Między herosami nie było niesnasek, łączył ich szacunek wobec FBI, ONZ oraz innych instytucji zapewniających bezpieczeństwo.

Taka prezentacja obu postaci nie była przypadkowa – wydawnictwo DC Comics pragnęło uchronić swoje komiksy przed sarkazmem i relatywizmem. Pamiętano bowiem wtedy analizy słynnego amerykańskiego psychiatry dr. Fredricha Werthama, który skutecznie przekonał społeczeństwo amerykańskie, iż komiks to medium propagujące zbrodniczy styl życia oraz homoseksualizm.

Z upływem czasu jednak nastąpiły zmiany. Przyczynił się do tego Marvel – konkurencyjne dla DC Comics wydawnictwo komiksowe. Wprowadził do popkultury model superbohatera „realistycznego", uwikłanego w problemy osobiste, nierzadko też popadającego w konflikt ze społeczeństwem. Gdy taki heros spotkał na swej drodze innego trykociarza, to zazwyczaj wywiązywała się pomiędzy nimi walka powodująca dewastację miast i narażająca na niebezpieczeństwo niewinnych ludzi.

Nie mogąc pozwolić sobie na kupno konkurencyjnej firmy, DC Comics początkowo nieśmiało imitowało poczynania Marvela, próbując równocześnie utrzymać jednoznaczną wymowę moralną swoich komiksów.

W końcu jednak wydawnictwo postanowiło zmienić tę koncepcję, wydając w 1985 roku „Kryzys na Nieskończonych Ziemiach". Diametralnej zmianie miało ulec niemal wszystko, a zwłaszcza charakterystyka postaci Bruce'a Wayne'a (alter ego Batmana). Rewizję jego mitu przydzielono Frankowi Millerowi. W ten sposób powstał „Powrót Mrocznego Rycerza".

Stworzona wtedy miniseria komiksów zmieniła bezpowrotnie oblicze herosów w rajtuzach. A już totalnie odwróciła do góry nogami relacje między bohaterami niniejszego artykułu.

Komiks Millera stanowił jedną z głównych inspiracji dla Zacka Snydera przy pracach nad filmem „Batman vs. Superman. Świt sprawiedliwości", który właśnie wszedł na ekrany. Batman już przestał być przerysowanym fircykiem z kiczowatego serialu telewizyjnego, ubiegającym się o serca słodkich idiotek.

Wysłannik Reagana

W przytaczanej opowieści poznajemy Batmana jako rozgoryczonego mężczyznę w średnim wieku, już na emeryturze. Zrezygnował ze swej misji, gdy umarł Robin, obwiniając się za śmierć współpracownika. Gdy jednak obserwuje, jak świat schodzi na manowce, jak rośnie przestępczość, wobec której politycy są bezradni, odzywa się jego wewnętrzny głos, mobilizując go do działania.

Mściciel powraca. Pragnie nadać światu pozbawionemu nadziei sens istnienia. Nikt jednak nie wita go z otwartymi ramionami. Media i establishment polityczny, zapatrzona w sondaże banda oportunistów, uznają go za wroga. Nawet prezydent Ronald Reagan zaniepokojony sytuacją wysyła przeciwko Batmanowi swą tajną broń na czas zimnej wojny – Supermana.

Frank Miller stworzył satyryczną opowieść o Ameryce. Thriller zmuszający do rozważania istoty sprawiedliwości, praworządności oraz porządku społecznego. Batman, wykorzystujący brutalne metody pupila republikanów, Brudnego Harry'ego, przeciwstawiony jest tutaj naiwnemu i idealistycznemu Clarkowi Kentowi (który jest, jak wiadomo, alter ego Supermana).

Kent, chłopak z Kansas, wierzy w uczciwość i nieomylność przywódców swej ojczyzny. Natomiast człowiek nietoperz władzy nie ufa.

Kluczową i niezwykle dwuznaczną sceną jest ostateczna walka między Batmanem a Supermanem, wieńcząca komiks. Ronald Reagan wysyła swego wysłannika w pelerynie, aby raz na zawsze zrobił porządek z Mrocznym Rycerzem. Herosi odgrywają przed widzami telewizorów oraz politykami spektakl, podczas którego Batman umiera.

Okazuje się jednak, że w rzeczywistości Superman pozwolił swemu oponentowi na odegranie przedstawienia, dzięki któremu po wsze czasy może zostać pogrzebana postać Bruce'a Wayne'a, a Batman rozpocznie pracę w rebelianckim podziemiu. – Widać tutaj fascynację Millera ukrytymi mechanizmami władzy – mówi dr Wojciech Lewandowski z Instytutu Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego. I dodaje: – Autor powieści graficznej daje nam do zrozumienia, że obraz pokazywany przez media można dowolnie kształtować. Jest nie tyle chaotyczny i bełkotliwy, co przede wszystkim może być fałszywy. W zaciszu gabinetów podejmowane są decyzje, które dotyczą wszystkich. Miller znany jest ze skłonności do piętnowania bierności i hipokryzji rządzących.

Poczciwy imigrant Superman

Powrót Mrocznego Rycerza" zmienił stosunki między Supermanem a Batmanem na kolejne 30 lat. Skończono z infantylizmem dawnych historyjek. Wykorzystano różnice kulturowe i społeczne między bohaterami. Fundamentem psychologii obu postaci uczyniono monologi wewnętrzne prowadzone tak, jak gdyby bohaterowie prowadzili z kimś dialog, a nawet spór. Superman pozostał poczciwym imigrantem z obcej planety, który miłość do flagi i Ameryki otrzymał dzięki wychowaniu na farmie. To wieczny optymista, wierzący w dobro ludzkości i jej potęgę, uważający, że słabość ludzi wobec występku jest tylko chwilowa. Tak też Superman traktuje Batmana – dostrzega, że stosuje on dość agresywne metody działania, ale uważa, że to efekt jego ciężkich przeżyć z przeszłości.

Mroczny Rycerz jest postacią całkiem odmienną. Pochodzi z wyższych sfer, nie wierzy w równość ani we wrodzoną dobroć człowieka. Jest nieugiętym wojownikiem walczącym z demonami okaleczonego świata. Obawia się, że Superman może przejść na ciemną stronę mocy. Dlatego przygotowuje plany zniszczenia swojego partnera.

Trudno nie dostrzec w tych dwóch bohaterach uosobienia dwóch wizerunków Ameryki. Potwierdza to Michael Caine w materiałach promujących film „Mroczny Rycerz", gdy mówi: – Pierwszy z nich manifestuje to, jak Amerykanie widzą siebie samych; drugi natomiast, o wiele mroczniejsza postać, odzwierciedla, jak świat ich postrzega.

Można więc odczytywać tych herosów jako polityczną metaforę. Zwłaszcza teraz, gdy Ameryka przestaje być Supermanem, najwspanialszym na świecie krajem, najważniejszym strażnikiem demokracji. Staje się Batmanem, agresorem nieufającym nawet swoim sojusznikom (co poświadczyły skandale podsłuchowe w Europie i inwazje na Bliskim Wschodzie).

Doskonałym przykładem wykorzystania mitów Batmana i Supermana do opisywania świata jest obecnie wydawana za oceanem miniseria Franka Millera „The Dark Knight III: The Master Race" („Mroczny Rycerz III. Rasa panów"). Wbrew pozorom nie powstała w ramach promocji filmu Zacka Snydera, ale w ramach obchodów 30. rocznicy publikacji „Powrotu Mrocznego Rycerza", i jest obecnie najlepiej sprzedającym się komiksem na rynku amerykańskim.

To bezpośrednia kontynuacja komiksu „Mroczny Rycerz kontratakuje", niemniej nie trzeba go znać, by czerpać przyjemność z lektury. Lepiej w ogóle pominąć tamtą książeczkę, bo zaliczyła poważną porażkę artystyczną i komercyjną. Być może słabość tego komiksu spowodował fakt, że Miller pracował nad komiksem przed i po 11 września 2001 i szok wywołany przez to wydarzenie sprawił, iż w ostatniej chwili zmienił zakończenie swej opowieści.

Scheda po Batmanie

Wracając do fabuły „Rasy panów": w kilka lat po przywróceniu władzy nad światem ludziom po herosach nie ma ani śladu. Schedę po Batmanie przejmuje jego dorosła uczennica, przekonana o śmierci mistrza. Superman siedzi w swej Fortecy Samotności, wyalienowany i zapomniany. Jego córka, wściekła, że pozwolił się pokonać ludzkiemu „robactwu", zabiera z jego domu Kandor – miasto z pomniejszonymi ludźmi z jego rodzimej planety, Kryptonu.

Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, że sprowadza na ziemię apokalipsę. Przywracając naturalną wielkość swym ziomkom, tworzy nadludzi, którzy chcą być bogami dla mieszkańców Ziemi. Ziemianie albo to zaakceptują, albo czeka ich eksterminacja. Z obcymi ubranymi jak bojownicy ISIS lub imigranci nie ma żartów – bez zastanowienia zrównują z ziemią Moskwę. Watykan staje w płomieniach.

W międzyczasie w amerykańskiej telewizji dyskutuje się o tym, czy aby wszyscy z Kryptona są tak naprawdę źli, a Donald Trump zachęca do rozwiązania problemu raz a dobrze, najlepiej pod jego przywództwem. Jedyną osobą, która w tym całym bałaganie ma jakieś dobre pomysły, jest Bruce Wayne. Choć jest stary i wycieńczony, to ma dość siły, by przekonać Supermana do powrotu. Wygląda jednak na to, że ten pojawia się na wojnie za późno i w dodatku traktuje to starcie nazbyt osobiście. Musi się bowiem zmierzyć z córką, która postanowiła zawierzyć agresorom z Kandoru...

„Rasa panów" – jeśli traktować ją jako metaforę walki z Państwem Islamskim, stosunku liberalnych elit europejskich do uchodźców z Bliskiego Wschodu oraz kłopotów wewnętrznych USA – wypada znakomicie. Komiks zadaje niewygodne (dla niektórych) pytania o rzeczywiste intencje uchodźców, ale też o granice otwartości wobec imigrantów. A także o kondycję cywilizacji Zachodu, stającej się czymś między skansenem a krainą uległych słabeuszy – Batman chodzi o lasce, Superman, przybity i bezczynny, spędza czas, nie opuszczając swej siedziby.

Dotąd wyszły trzy zeszyty miniserii na planowanych osiem. Jak dalej potoczy się akcja? Zobaczymy. Nie da się jednak ukryć, że na dalszy ciąg akurat tej opowieści będziemy czekać z niepokojem...

Autor jest krytykiem komiksowym i filmowym, ukończył socjologię w Collegium Civitas

Po wielu nieudanych próbach i twórczych roszadach (by nie powiedzieć szamotaninach), lada dzień ujrzymy po raz pierwszy dwie najsłynniejsze ikony popkultury w jednym filmie fabularnym. Warner Bros., sfrustrowane kasowymi sukcesami Disneya i Marvela, przenosi na kinowe ekrany świat przedstawiony przez DC Comics. Chwila jak najbardziej historyczna, gdyż o nie byle jakich postaciach mowa. Bez Supermana i Batmana nie sposób sobie wyobrazić panteonu superherosów, władających współcześnie wyobraźnią mas nie tylko w kinie czy komiksach, ale też na ekranach telewizorów i w grach komputerowych.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów