Żółty żakiet Szydło. Czytelników mają za idiotów

Premier Beata Szydło wystąpiła w Rzymie z okazji 60. rocznicy podpisania traktatów rzymskich w żółtym żakiecie. Niby nic takiego, ale musiałam przez to stracić wiele czasu.

Aktualizacja: 01.04.2017 14:53 Publikacja: 01.04.2017 00:01

Żółty żakiet Szydło. Czytelników mają za idiotów

Foto: AFP

Media nieżyczliwe rządowi PiS prześcigały się w okrzykach oburzenia. Mam na myśli media dostępne w internecie, a właśnie większość z nich jest nieżyczliwa czy też nawet wroga obecnemu rządowi. Obławę wiodła oczywiście „GW", zwłaszcza głosami swoich czytelników i tweetami, ale stado rozrosło się w kilka godzin i wycie „żóóóółty żakiet!" dotarł aż za ocean.

Mnie żakiet wydał się całkiem w porządku (tu nutka zazdrości, bo sama nigdy nie wyglądam dobrze w żakiecie i spódnicy, nawet czarnych). Ponieważ większość mediów uważa swoich czytelników za idiotów, karmiła ich papką, że koloru żółtego nie nosi się na poważnych uroczystościach, że nawet jeśli już pani premier nosiła żółty żakiet, to zupełną gafą było zapięcie go na guzik, że ze względu na kolor żakietu umieszczono ją w drugim rzędzie za kimś wyższym i barczystym. Wszystkich przebiła jednak wielkonakładowa gazeta, pisząc: „Historycznie we Włoszech kolor żółty uważany jest za kolor kurtyzan, czyli »kobiet lekkich obyczajów«". Nazwy gazety specjalnie nie podaję, żeby nie robić jej reklamy.

Spędziłam więc kilka godzin, sprawdzając historię i antropologię koloru żółtego w kobiecych strojach i kolorostyczne upodobania kobiet lekkich obyczajów. Więc przede wszystkim kolor żółty jest całkiem w porządku, nawet w poważnych sytuacjach. Prawniczka Amal Clooney, żona aktora George'a, występowała kilka dni temu w ONZ, wzywając do obrony jazydów przed ludobójstwem dokonywanym przez ISIS. Amal była ubrana nie tylko w żółtą suknię, ale miała do tego żółte palto. Ponieważ idioci pisują we wszystkich językach świata, przeczytałam też w jakiejś angielskiej gazecie, że to dziwne – sama jest muzułmanką, a wzywa do walki z terrorystami islamskimi.

Nie znam osobiście pani premier Szydło i nie ubiegam się o posadę w rządzie, ale nie lubię niesprawiedliwości, więc sprawdziłam i z przyjemnością donoszę, że premier Margaret Thatcher lubiła żółte kostiumy i chętnie je nosiła, nawet bardziej jaskrawe niż ten, który założyła polska premier. Znalazłam też zdjęcia dwóch arbitrum elegantiarum: księżniczki Diany i Nancy Reagan nie tylko w żółtych kostiumach, ale nawet z zapiętymi guzikami garsonki. Na dodatek księżniczka Diana występowała w żółtym kolorze w czasie wizyty we Włoszech i nikt nie krzyczał na nią putana (kur...). W szaleństwie internetowych poszukiwań znalazłam nie tylko żółtą suknię królowej Wiktorii, ale i znaczek pocztowy z jej podobizną na żółtym tle.

Najwięcej czasu zabrało mi sprawdzanie koloru przypisanego kobietom upadłym we Włoszech. Są podejrzenia, że czerwony i żółty były kolorami kurtyzan, czyli po prostu prostytutek, ale tylko w starożytnym Rzymie. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego nie było już o tym mowy. Jednak szczegółowe badania, powołujące się między innymi na Horacego i Senekę, prowadzą do wniosku, że panie te były zazwyczaj prawie gołe, ubrane w przezroczyste szaty, które farbowano czasem szafranem, ale czasem innymi kolorami naturalnymi. Nosiły również olbrzymią ilość złotych naszyjników i bransolet, które mogły sugerować żółty kolor białego tiulu. Jednak czerwony i żółty odnosiły się raczej do koloru włosów tych pań, z których najpopularniejsze były blondynki i rude, świeżo przywożone z Germanii.

Jeśli chodzi o teorię, że premier Szydło została na oficjalnym zdjęciu zepchnięta specjalnie w mało widoczne miejsce ze względu na kolor żakietu lub w zemście za wizytę Jarosława Kaczyńskiego w Londynie, a może nawet za niepopieranie kandydatury Donalda Tuska – to jest to kolejne robienie wody z mózgu biednym czytelnikom. Miejsca przy takich okazjach przypisuje się bardzo starannie wedle pewnych algorytmów. Ten akurat był raczej skomplikowany, bo rozkładał w dwóch rzędach prezydentów i premierów zależnie od długości sprawowania przez nich ich funkcji, z przyznaniem oczywiście specjalnych miejsc gospodarzom i europejskim oficjelom.

A historia żółtego żakietu powinna przejść do historii polskiego dziennikarstwa.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Media nieżyczliwe rządowi PiS prześcigały się w okrzykach oburzenia. Mam na myśli media dostępne w internecie, a właśnie większość z nich jest nieżyczliwa czy też nawet wroga obecnemu rządowi. Obławę wiodła oczywiście „GW", zwłaszcza głosami swoich czytelników i tweetami, ale stado rozrosło się w kilka godzin i wycie „żóóóółty żakiet!" dotarł aż za ocean.

Mnie żakiet wydał się całkiem w porządku (tu nutka zazdrości, bo sama nigdy nie wyglądam dobrze w żakiecie i spódnicy, nawet czarnych). Ponieważ większość mediów uważa swoich czytelników za idiotów, karmiła ich papką, że koloru żółtego nie nosi się na poważnych uroczystościach, że nawet jeśli już pani premier nosiła żółty żakiet, to zupełną gafą było zapięcie go na guzik, że ze względu na kolor żakietu umieszczono ją w drugim rzędzie za kimś wyższym i barczystym. Wszystkich przebiła jednak wielkonakładowa gazeta, pisząc: „Historycznie we Włoszech kolor żółty uważany jest za kolor kurtyzan, czyli »kobiet lekkich obyczajów«". Nazwy gazety specjalnie nie podaję, żeby nie robić jej reklamy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów