Można w nim widzieć nieudacznika, gamonia, który ośmieszył się, machając nartami we wszystkie strony. Można rechotać, porównywać do krowy, której założono łyżwy. Naśmiewać się, że nie wiedział nawet, w którą stronę należy jechać. Rozpowszechniać filmiki z kąśliwymi komentarzami o nierównej walce człowieka ze śniegiem i nartami. To wszystko można.
A można też starać się zobaczyć w nim Don Kichota, który wierzy, że najważniejszy jest sam udział w zawodach, walka, przekraczanie własnych słabości i dojechanie do mety, zanim zgaśnie światło. A nawet jeśli już wyłączą niektóre lampy, to i tak nic nie szkodzi. Wenezuelski biegacz Adrian Solano, którego nazwisko obiegło świat, broni honoru prawdziwego sportu, w czasach, gdy rywalizacja programowana jest na wygrywanie milionowych nagród i przeżarta podejrzeniami o doping. Miał marzenie i je spełnił. Teraz ma kolejne marzenie, żeby dojechać do igrzysk olimpijskich.
W tenisie czy w piłce nożnej prowadzi się na treningi już kilkuletnie dzieci, by tylko nie przegapić żadnego talentu. Potem takich kandydatów na sportowców umieszcza się w specjalnych akademiach, starannie pielęgnuje i czeka na plon sześćdziesięciokrotny, a najlepiej stukrotny.
W sporcie, w którym wszystkie wysiłki podporządkowane są temu, by wyeliminować przypadek, łut szczęścia, słabość, nie ma miejsca na pomyłkę, ani walkę o to, by w ogóle ukończyć daną konkurencję. Obozy, sprzęt, odżywki kosztują zbyt dużo. Sponsorzy (bez różnicy prywatni czy państwowi) wykładają ogromne pieniądze, więc wymagają sukcesów. W Norwegii czy Austrii są specjalne jednostki badawcze na uniwersytetach, które zajmują się badaniami śniegu, a krajowe federacje chętnie korzystają z wiedzy inżynierów. Każdy szczegół się liczy, a taka wiedza może być na wagę złota. Smary, wiązania, narty. Jeśli jesteś dobry, to możesz być jeszcze lepszy, bo producenci sprzętu dorzucą z przyjemnością kilka najnowszych modeli nart, butów, kombinezonów (wszystko zależy od dyscypliny), byle tylko mistrz wystąpił przed milionami widzów z ich logo. Ci słabsi dostaną sprzęt gorszy i przepaść się powiększa.
Na zawodach Pucharu Świata w biegach narciarskich warto spróbować dotrzeć na parking, na którym stoją samochody poszczególnych ekip. Norwegowie, Szwedzi czy Rosjanie przyjeżdżają wielkimi ciężarówkami, którymi wożą narty, smary, cały osprzęt.