Jan Maciejewski: Martyrologia to ucieczka przed cierpieniem

"Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego został kilka dni temu uznany przez Polską Akademię Filmową za najlepszy polski film ubiegłego roku.

Aktualizacja: 25.03.2017 17:13 Publikacja: 24.03.2017 23:01

Jan Maciejewski: Martyrologia to ucieczka przed cierpieniem

Foto: materiały promocyjne

W przypadku tego typu wyróżnień rolę odgrywa nie tylko wartość artystyczna, ale i argumenty polityczne. I właśnie dlatego wyróżnienie „Wołynia" jest bardzo dobrą wiadomością. Film Smarzowskiego, w przeciwieństwie do produkowanych na kilogramy w ostatnich latach patriotycznych politgramot, jest bowiem we właściwym sensie tego słowa aktem polityki historycznej.

Warunkiem dojrzałości wspólnoty politycznej jest jednak autentyczne skonfrontowanie się z własnym cierpieniem. Doświadczenie go w prawdzie, wraz z całą złożonością wydarzeń XX wieku, również z uznaniem własnych win. Takie właśnie kino tworzy Smarzowski – nie podporządkowuje swojej opowieści żadnej tezie, wiernie oddaje cały bieg wydarzeń.

Martyrologia narodu, która była dotąd głównym motywem opowieści o cierpieniu Polaków, nie jest rozwojowym i autentycznym doświadczeniem krzywd naszej wspólnoty. Prowadzi albo do fałszywej dumy (cierpieliśmy bardziej niż inni, a cierpienie uszlachetnia), albo poczucia bezsilności i wstydu (cierpieliśmy bardziej niż inni, a to oznacza, że jesteśmy od innych słabsi). Martyrologia jest ucieczką przed cierpieniem w nierzeczywisty świat zbiorowej wyobraźni.

Jak bardzo boimy się prawdy o naszych krzywdach, jak często prawda ta pada ofiarą fałszywie pojmowanej polityki historycznej, pokazuje historia powstawania filmu Smarzowskiego. Choć reżyser ten gwarantuje zarówno wysoki poziom artystyczny, jak i sukces komercyjny (czego dowiodły „Wesele", „Dom zły" czy „Róża"), miał poważne problemy ze zdobyciem dofinansowania swojego filmu. „Temat tego filmu parzy" – mówił Smarzowski w apelu o wsparcie finansowe, który zamieścił w internecie na kilka miesięcy przed premierą „Wołynia".

O wartości autentycznie przeżywanych krzywd pisał austriacki psychoterapeuta Viktor Frankl. Cierpienie jest według Frankla jedną z form naszej komunikacji ze światem, rzeczywistością. Jeżeli jest ono właściwie przeżywane, jeśli traktujemy je jako nasze zadanie i powinność, pozwala nam przekraczać samych siebie; sprawia ono, że „jak drzewa w gęstym lesie, stojące blisko siebie, nie mogąc rosnąć wszerz, zmuszone są rosnąć w górę". Cierpienie, aby było przeżywane we właściwy sposób, musi być intencjonalne – wskazywać na cel, o który w nim chodzi. Staje się ono wtedy ofiarą. Ofiara zaś, w przeciwieństwie do cierpiętnictwa, jest budująca.

Nie można przed cierpieniem uciekać, ale przyjąć je i zrealizować – odwaga cierpienia, o której pisze Frankl, oznacza konieczność jego afirmacji. Nie chodzi tu jednak o rozgrzebywanie ran z przeszłości, ale o stanięcie w prawdzie i wyciągnięcie konsekwencji z doświadczeń. W tym kontekście Frankl cytuje słowa Rainera Marii Rilkego: „Kto kiedykolwiek podejmując ostateczną decyzję, nie zaaprobuje okropności życia, a nawet ich nie przyjmie z ochotą, ten nigdy nie posiądzie ogromnych pełnomocnictw, jakimi istnienie nasze rozporządza, ten przejdzie skrajem swego bytu i w rozstrzygającej chwili nie będzie ani żywym, ani umarłym". W cyklu „Elegie duińskie" Rilke pisał: „My, marnotrawcy cierpień".

Polityka historyczna nie powinna być tworzona wyłącznie na użytek zewnętrzny. Jeżeli stanie się ona komunikatem wysyłanym do świata, który ma przekonać wszystkich innych do uznania naszej szlachetności, to prawda po raz kolejny stanie się ofiarą polityki. Polityka historyczna musi się stać narzędziem odkrywania przez Polaków prawdy o nas samych i odnajdywania sensu w cierpieniu, jakiego doświadczyliśmy w poprzednim wieku. Stanie się ono wtedy tym, czym od początku powinno być: ofiarą polegającą na tworzeniu państwa, które nigdy więcej nie powinno dopuścić do pozostawienia swoich obywateli na pastwę totalitaryzmów. Ofiarą, która będzie przypomnieniem o bezsensowności nacjonalizmu.

Opowiedziana w ten sposób polska historia może się stać interesująca dla innych narodów. Bo przecież tylko prawda jest ciekawa.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

W przypadku tego typu wyróżnień rolę odgrywa nie tylko wartość artystyczna, ale i argumenty polityczne. I właśnie dlatego wyróżnienie „Wołynia" jest bardzo dobrą wiadomością. Film Smarzowskiego, w przeciwieństwie do produkowanych na kilogramy w ostatnich latach patriotycznych politgramot, jest bowiem we właściwym sensie tego słowa aktem polityki historycznej.

Warunkiem dojrzałości wspólnoty politycznej jest jednak autentyczne skonfrontowanie się z własnym cierpieniem. Doświadczenie go w prawdzie, wraz z całą złożonością wydarzeń XX wieku, również z uznaniem własnych win. Takie właśnie kino tworzy Smarzowski – nie podporządkowuje swojej opowieści żadnej tezie, wiernie oddaje cały bieg wydarzeń.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami