Jan Maciejewski: Rewolucja wyobraźni

Nawet gdyby nie napisał już ani słowa, nie zabrał głosu w żadnej debacie, Rafał Matyja pozostanie najważniejszym politologiem w historii III RP.

Publikacja: 23.03.2018 17:00

Jan Maciejewski: Rewolucja wyobraźni

Foto: Fotorzepa, Robert Gardzinski

Zdecydowały o tym nie tylko jego książki i artykuły, ale przede wszystkim dzieje trudnego i burzliwego związku z wymyślonym przez siebie pojęciem. Historia, która może być przestrogą i inspiracją dla wszystkich zajmujących się „nauką o polityce".

Kiedy Rafał Matyja pisał w tekście „Obóz IV Rzeczpospolitej" o konieczności dokonania w Polsce głębokiej systemowej zmiany, najważniejszym polskim politykiem był Marian Krzaklewski, a najpopularniejszym – Aleksander Kwaśniewski. Jarosław Kaczyński był natomiast jedynie szeregowym posłem Ruchu Odbudowy Polski. Miało minąć jeszcze siedem długich lat, zanim na chwilę przed ogłoszeniem wyników drugiej tury wyborów prezydenckich Michał Kamiński zaprosił zgromadzonych w sztabie wyborczym Lecha Kaczyńskiego na „ostatni posiłek w III RP". I dwa kolejne, by Aleksander Kwaśniewski mógł sparodiować Joannę Szczepkowską, ogłaszając, że „21 października 2007 roku skończyła się w Polsce IV Rzeczpospolita".

Łącznie niemal dekada, podczas której hasło „IV RP" wywoływało nadzieję i lęk, zaciekłość i zniechęcenie. Stało się placem centralnym polskiej polityki. To tu przez kilka lat rozpoczynały się i kończyły swój bieg kształtujące ją debaty i podziały, zbiegały się wszystkie jej wątki. Wadze i znaczeniu tego terminu mogła się równać jedynie jego enigmatyczność. Polską wyobraźnią polityczną rządziło hasło, którego nie tylko nikt nie potrafił, ale też nawet nie próbował zdefiniować. Emocje wypłukały z niego treść.

Od tamtej pory minęła kolejna dekada. W tym czasie Rafał Matyja omijał, dosłownie i w przenośni, plac centralny. Nie wykorzystał tytułu naukowego jako przepustki do telewizyjnego i radiowego studia. Nie zapisał się również ani do armii dogmatycznych obrońców, ani fanatycznych wrogów obozu dobrej zmiany. Nie użył więc żadnego ze znanych polskim politologom i socjologom środków do „wywarcia wpływu na rzeczywistość". Może jest po prostu dużo bardziej od nich wszystkich świadomy, jak nieprzewidywalnymi i pokrętnymi ścieżkami może biec wpływ, jaki na politykę wywierają swoimi diagnozami klerkowie.

I być może ta wiedza sprawiła też, że Matyja skupił swoją uwagę nie na rozwiązaniach systemowych, ale na czymś jeszcze szerszym – politycznej wyobraźni, społecznym imaginarium. Rzeczywistości, która powstaje w długim i niepodlegającym sterowaniu procesie debaty publicznej, ale jednocześnie nie jest też czymś, na co w ogóle nie mamy wpływu. Ta zmiana pola walki to nie akt dezercji, tylko twórczej pokory. Pokazuje to najnowsza, wydana kilka dni temu, książka politologa „Wyjście awaryjne. O zmianie politycznej wyobraźni".

Matyja chce zdefiniować ramy debat, które jeszcze się nie rozpoczęły. Pisząc, że Prawo i Sprawiedliwość tak naprawdę nie walczy z patologiami III RP, ale stanowi ich kumulację, uderza w coś najświętszego zarówno dla wrogów, jak i zwolenników dobrej zmiany – przekonanie o dziejowym znaczeniu rządów PiS. W rzeczywistości żaden przełom nie nastąpił. „Wyjście awaryjne" jest opowieścią o tym, na czym będzie polegać prawdziwa zmiana w polskiej polityce. O odrzuceniu cynizmu, każącemu rządzącym ukrywać prawdziwy stan państwa i zakres swojej władzy, i sporach będących „pułapkami na myślenie". O peryferyjności, która powinna przestać być wyrzutem sumienia i źródłem kompleksów, a stać się źródłem siły i skuteczności. O odbierającym polskiej polityce powagę deficycie lęków i obaw, nieodłącznym związku poczucia odpowiedzialności i krytycznego myślenia.

Choć Matyja nie używa tego słowa, chodzi mu o rewolucję. Rewolucję, która, jak wszystkie inne, zacznie się w głowach.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Zdecydowały o tym nie tylko jego książki i artykuły, ale przede wszystkim dzieje trudnego i burzliwego związku z wymyślonym przez siebie pojęciem. Historia, która może być przestrogą i inspiracją dla wszystkich zajmujących się „nauką o polityce".

Kiedy Rafał Matyja pisał w tekście „Obóz IV Rzeczpospolitej" o konieczności dokonania w Polsce głębokiej systemowej zmiany, najważniejszym polskim politykiem był Marian Krzaklewski, a najpopularniejszym – Aleksander Kwaśniewski. Jarosław Kaczyński był natomiast jedynie szeregowym posłem Ruchu Odbudowy Polski. Miało minąć jeszcze siedem długich lat, zanim na chwilę przed ogłoszeniem wyników drugiej tury wyborów prezydenckich Michał Kamiński zaprosił zgromadzonych w sztabie wyborczym Lecha Kaczyńskiego na „ostatni posiłek w III RP". I dwa kolejne, by Aleksander Kwaśniewski mógł sparodiować Joannę Szczepkowską, ogłaszając, że „21 października 2007 roku skończyła się w Polsce IV Rzeczpospolita".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami