Jeszcze garść przykładów. „Bogurodzica" to poezja w stylu bizantyjskim, co dawno zauważono. Król Stefan Batory, nie znając polskiego, rozmawiał z dworzanami po łacinie. Nosimy często imiona łacińskie: Urszula to jakby Misia, Wiktor to zwycięzca. Greckie: Zofia – mądrość, Małgorzata – perła, Katarzyna – czysta, Bogdan to przekład z Teodora.
Najwyższy sąd w Lublinie ozdabiał napis, parafraza psalmu: „Iustitias vestras iudicabo" – „osądzę sprawiedliwość waszą", co i dziś czasem słusznie piszą na sądach. Nad wejściem do Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego czytamy: „Plus ratio quam vis" – „rozum to więcej niż siła" (Cornelius Gallus). Starsze kościoły pełne są inskrypcji łacińskich: zebranie ich i wydanie, co właśnie się zaczyna, będzie cenną przysługą dla badań nad historią i kulturą polską.
Zgoda, powie ktoś, dentysta jest od „dens" – ząb po łacinie, a stomatolog od „stoma" – usta po grecku. Ale teraz na miejsce łaciny i greki jako języków uniwersalnych wszedł angielski. Niezupełnie. Mały komputerek to palmtop. Po łacinie palma to dłoń, a po grecku topos znaczy miejsce. Słownictwo angielskie też czerpie z tych języków.
Już starożytni Grecy
Powie ktoś może, że chodzi tylko o kulturę, o kwiatek do kożucha. A sam kożuch, życie społeczne i polityczne? Otóż starożytność „przerobiła" już za nas większość problemów politycznych i ustrojowych. Na temat zalet i wad demokracji starożytni Grecy powiedzieli prawie wszystko. Po co to odkrywać na nowo? Nie ma już słowa, którego by przedtem nie wypowiedziano (Terencjusz).
Masa powiedzeń greckich i łacińskich natychmiast nasuwa myśl, że to przecież o nas! Pierwszy znany nam prawodawca grecki Zaleukos stwierdził: „Prawa są jak pajęczyna: jeśli wpadnie w nią mucha lub komar, ugrzęźnie, jeśli zaś osa lub pszczoła, rozerwawszy, odleci". Znacie przykłady? A cesarz August powiedział o polskich autostradach: „Co robi się dobrze, robi się też szybko". Demokryt: „Im mniej godni wysokich urzędów są ci, którzy je piastują, tym pewniej się czują i tym mocniej się nadymają głupotą i bezczelnością". Homer: „Nie słowami, lecz bronią zwyciężyć możemy". Solon: „Rozwiązując prawdziwe problemy, trudno dogodzić wszystkim". Arystoteles o sektorze publicznym: „Wspólna własność wielu najmniej jest zadbana". Alkmajon: „Ludzi gubi niekojarzenie początku z końcem". Kwintylian o politykach: „Kłamca powinien mieć dobrą pamięć". Rzymianie o wyborcach: „Hojne obietnice cieszą głupców".
Ezopowe bajki nauczyły nas, że politycy mącą wodę, by w niej łowić ryby. Podnosząc podatki, zarzynają kurę znoszącą złote jajka. U Ezopa na króla ptaków o mały włos nie wybrano kawki, która się przystroiła w cudze piórka.
W dyskusjach ustrojowych bardziej wyedukowani sięgają wstecz do Monteskiusza z jego teorią trójpodziału władzy (choć już nie do ostrzeżeń przed tyranią sądownictwa bez kontroli...). Spory obecne zgrabniej się tłumaczą na tle greckich poglądów na ustroje. Istnieje demokracja, czyli rządy obywateli, arystokracja, czyli rządy elit, i monarchia, czyli rządy jednostki. Te trzy mogą przybrać formy zdegenerowane: ochlokracja (tłum), oligarchia i tyrania. Dla Arystotelesa najlepszy jest ustrój mieszany. Są bowiem rzeczy wymagające zgody większości (prawa i podatki), inne wymagające specjalnych kompetencji, inne wymagające jednoosobowego dowództwa.
To nie Janusz Korwin-Mikke zauważył, że demokracja jest złym ustrojem, ponieważ głupich jest więcej niż mądrych. Myśl ta pochodzi od Sokratesa, który twierdził ponadto, że rządy elit są złe, gdyż rządzą one w interesie własnym, a nie publicznym. Heraklit: „Złych jest wielu, a mądrych mało". Dziś poplecznicy oligarchii demonstrują pod hasłem obrony demokracji. Starożytnego Greka zdziwiłaby taka ignorancja.
Myślenie prawne opiera się na prawie rzymskim, choć jego formacyjny wpływ na prawników uległ osłabieniu (i dlatego mamy ustawy i sądy takie, jakie mamy). Tymczasem „legem brevem esse oportet" – „prawo powinno być krótkie" (Seneka). „Corruptissima res publica plurimae leges" – „bardzo zepsute to państwo, co ma wiele ustaw" (Tacyt).
Gdy Kornel Morawiecki powiedział w Sejmie o wyższości dobra narodu nad prawem, powołał się w domyśle na zasadę rzymską. Brzmi ona „salus rei publicae suprema lex" – „dobro publiczne najwyższym prawem" (Cyceron za prawem XII tablic). Można się z tym nie zgadzać, trzeba jednak wiedzieć, o czym się dyskutuje. W prawie kościelnym mamy z tego powodu „salus animarum suprema lex esto" – „zbawienie dusz ma być najwyższym prawem"; stosowanie prawa kościelnego nie powinno zagrażać więzi z Bogiem.
Albowiem system prawny nie istnieje sam dla siebie. „Summum ius summa iniuria" – „najściślejsze stosowanie prawa to największa nieprawość" (Cyceron). „Prawem jest to, co prawe": „ius enim est quod iustum est" (św. Augustyn). Redukowanie prawa do ustaw (nominalizm prawniczy) to przejaw fatalnego zbiurokratyzowania całej cywilizacji zachodniej.
Jedna z głównych zasad prawa rzymskiego głosi, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie: „nemo iudex in causa sua". Zapomnieli o tym twórcy Konstytucji RP, pozwalając Trybunałowi Konstytucyjnemu badać ustawy jego samego dotyczące. A Trybunał, choć sędziowie kiedyś się uczyli prawa rzymskiego, prze do zbadania tej ustawy, i to poza kolejką.
I jeszcze jedno pouczenie. W dawnej Polsce przerobiono znane powiedzenie, hasło renesansu: „Homo sum, humani nihil a me alienum esse puto" – „człowiekiem jestem i niczego, co ludzkie, nie uważam za obce" (Terencjusz). Nowa wersja brzmiała: „Polonus sum et poloni nihil a me alienum esse puto" – „Polakiem jestem i niczego polskiego...". Potem przypomniał to Henryk Rzewuski, podając takie motto w swoich „Pamiątkach Soplicy". Nosząc koszulkę z takim napisem w Polsce, nie napotkałem na żadną reakcję, w Belgii koło uniwersytetu w Lowanium wzbudziłem podziw. Tam zrozumiano, że można tak połączyć tożsamość narodową z europejskim uniwersalizmem.
Michał Wojciechowski, świecki profesor teologii w Olsztynie, piszący o Biblii, kulturze starożytnej, rodzinie, etyce gospodarczej i innych tematach
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95