Michał Szułdrzyński: Niemcy zakazują mięsa

Cztery lata temu podczas wyborów w Niemczech Zieloni zaproponowali dzień bez mięsa w stołówkach.

Aktualizacja: 04.03.2017 15:48 Publikacja: 02.03.2017 13:09

Michał Szułdrzyński: Niemcy zakazują mięsa

Foto: Fotorzepa, Maciej Zienkiewicz

Chodziło o to, by raz w tygodniu stołówki serwowały wyłącznie wegetariańskie potrawy. Słaby wynik Zielonych w poprzednich wyborach nie odstraszył jednak niemieckiej lewicy od wegetariańskich eksperymentów. Socjalistyczna minister środowiska postanowiła iść znacznie dalej i zdecydowała o wyrugowaniu w jej resorcie mięsa i ryb z menu podczas wszystkich organizowanych przezeń imprez. Jak czytamy w „Guardianie", zamiast bratwursta dostaniemy cykorię z karmelizowanym jabłkiem, eskalopki z selera czy lasagne z farszem sojowym.

– Tu idzie o naszą wiarygodność – tłumaczy decyzję swojej szefowej rzecznik niemieckiego Ministerstwa Środowiska. – Chcemy dawać dobry przykład. Ekolodzy od dłuższego czasu alarmują, że podczas hodowli zwierząt powstaje dużo gazów cieplarnianych, gdy tymczasem rukola, brukselka czy fasolka, rosnąc, pochłaniają CO2, wytwarzając tlen. Oprócz tego przekonują o tym, że dla zdrowia znacznie lepsze jest jedzenie warzyw niż mięsa.

Lewicowej minister środowiska sprzeciwił się z kolei konserwatywny (pochodzący z CSU) minister żywności, który oświadczył, że w jego resorcie żadnych zakazów nie będzie. – Zamiast paternalizmu i ideologii opowiadam się za różnorodnością i swobodą wyboru – oświadczył bawarski polityk.

I szczerze powiedziawszy, trafił w sedno. Bo rzeczywiście polem konfliktu ideologicznego stają się bardzo często zakazy. Chcemy promować żywność neutralną dla środowiska? Trzeba zakazać jedzenia mięsa. Chcemy, by dzieci zdrowo jadły w szkołach? Zakażmy sprzedaży batoników. Co ciekawe, w tych sporach lewica i prawica często wymieniają się miejscami.

Często wszak prawica odwołuje się do pojęcia bezpieczeństwa czy sprawiedliwości, które niekiedy kłóci się z indywidualną wolnością. Wówczas jej zwolennicy przymykają oko na ograniczanie różnorakich swobód – na przykład prywatności – argumentując, że świat, w którym rozpanoszyli się terroryści, nie może wyglądać jak dawniej. Wtedy obrońcą indywidualnych swobód staje się lewica.

Z kolei, gdy idzie o szeroko rozumiany postęp ideologiczny, lewica o wolności indywidualnej zapomina i staje się zwolenniczką restrykcji – czy jeśli idzie o polityczną poprawność, tzw. mowę nienawiści, czy karanie za homofobię itp. Wtedy indywidualna wolność powinna ustąpić miejsca postępowi. Mówisz, że nie podoba ci się idea adopcji dzieci przez pary jednopłciowe? Twoje poglądy są wsteczne i należy za to karać, ponieważ dopuszczasz się dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Na to odzywa się prawica, która mówi: zaraz, zaraz, a wolność? Przecież to fundamentalna wartość. Nie można osobie o konserwatywnych poglądach odbierać prawa do wyznawania własnych wartości, to dopiero jest dyskryminacja.

I tak, raz prawica, raz lewica wcielają się w obrońców wolności jednostki, gdy im wygodnie. Przyczyną tego stanu jest opisane przez Alasdaira MacIntyre'a pomieszanie porządków etycznych we współczesności. Amerykański filozof pokazuje, jak dziś funkcjonują przekonania pochodzące z zupełnie innych tradycji moralnych. Również doktryny polityczne są synkretyczne. I prawica, i lewica w różnych krajach dowolnie wybierają zestaw bliskich sobie wartości.

Rzut oka na partie w Polsce pokazuje to pomieszanie. Partia rządząca jest zlepkiem antykomunizmu, społecznej chadecji, silnych wątków socjaldemokratycznych, okraszonym katolickim tradycjonalizmem. Dlatego raz PiS krytykowany jest z pozycji wolnościowych – np. gdy w imię sprawiedliwości próbuje zmienić święty dla liberalnej demokracji system niezależnego sądownictwa, a raz z pozycji wspólnotowych, gdy przeprowadza ustawę zezwalającą obywatelom na swobodne gospodarowanie drzewostanem, który znajduje się na terenie ich własności. Świadczy to jednak tyle o pomieszaniu ideologicznym przeciwników PiS, ile o niespójności aksjologicznej prawicy.

Na takie synkretyczne systemy będziemy już zawsze skazani. Szkoda tylko wolności jednostki, na której jednak ufundowano zachodnią cywilizację. No i szkoda też bratwursta serwowanego tradycyjnie w Niemczech.

Magazyn Plus Minus

 

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Chodziło o to, by raz w tygodniu stołówki serwowały wyłącznie wegetariańskie potrawy. Słaby wynik Zielonych w poprzednich wyborach nie odstraszył jednak niemieckiej lewicy od wegetariańskich eksperymentów. Socjalistyczna minister środowiska postanowiła iść znacznie dalej i zdecydowała o wyrugowaniu w jej resorcie mięsa i ryb z menu podczas wszystkich organizowanych przezeń imprez. Jak czytamy w „Guardianie", zamiast bratwursta dostaniemy cykorię z karmelizowanym jabłkiem, eskalopki z selera czy lasagne z farszem sojowym.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów