Umieszczany na lodówkowych magnesach, kubeczkach i innych gadżetach był wyrazem pozytywnej filozofii portalu społecznościowego Marka Zuckerberga. Aby wyrazić zadowolenie z jakiegoś wydarzenia, poprzeć jakąś ideę czy działania, wystarczyło kliknąć w ten symbol.
Dezaprobatę zamanifestować było trudniej, bo do napisania negatywnego komentarza koniecznych było kilka kliknięć, i to nie tylko myszką, ale też w klawiaturę. To była dla wielu internautów, którzy wyłącznie myszkują po internecie, bariera nie do pokonania, więc Facebook aż się skrzył od pozytywnych opinii, rzadko zatruwając atmosferę negatywnymi emocjami.
Czytaj więcej:
Piszę o tym nieco ironicznie, bo zdaje mi się, że Zuckerberg chciał być twórcą nowej utopii społecznej. Marzył o świecie, w którym nie będzie gorących uczuć. Miłość, radość, zadziwienie, smutek, gniew miały być zastąpione przez beznamiętny lajk w kolorze niebieskim, a więc symbolizującym – skoro już jesteśmy w internecie, to zacytujmy Wikipedię – „uduchowienie, pokój, higienę, spokój, wodę, świeżość, czystość i chłód".
Tyle że idylla zaprojektowana przez twórcę Facebooka była tak naprawdę ułudą. Jak ktoś mnie naprawdę wkurzył, to i tak mogłem napisać na moim albo jego profilu, co o nim myślę, używając zarówno ładnych, jak i brzydszych słów, i zazwyczaj administratorzy portalu mnie nie blokowali. Mogłem też tak skonfigurować konto, żeby mój nielubiany znajomy w ogóle nie widział, co piszę. A na koniec, gdy zostałem strasznie zdenerwowany, mogłem człowieka usunąć z fejsbukowych „przyjaciół".
Ze wszystkich tych możliwości (szczególnie z pierwszej) korzystałem i korzystam. Nie ukrywam: jestem zapalonym fejsbukowiczem, emocjonuję się tym, co piszą inni, i sam lubię tych innych wkurzać swoimi wpisami. Twittera nie poważam – moim zdaniem przekonanie, że w 140 znakach da się zawrzeć jakąś mądrą myśl, może mieć albo geniusz, albo człowiek wyjątkowo naiwny. A jakoś trudno mi uwierzyć, że większość użytkowników Twittera to geniusze. Facebook uwodzi mnie także tym, że nie zmusza do pogoni za wydarzeniami, jest powolny. A to w moim wieku jest już bardzo poważną zaletą.