Fatalny rozwój liberalizmu. Produkcja i konsumpcja alternatywnym szczęściem

Kapitalizm i ideologia burżuazyjna zredukowały ludzką wyobraźnię do dwóch jedynie wymiarów: produkcji i konsumpcji. Zmiana tego stanu rzeczy musi się wiązać z rewolucją w sposobie myślenia o człowieku, sensie życia, szczęściu itd., która przecież nie dokona się z dnia na dzień.

Aktualizacja: 26.02.2017 21:12 Publikacja: 24.02.2017 17:00

Adam Smith pisał: „Nawet najniższa kategoria zwykłych robotników powinna zarobić co najmniej dwa raz

Adam Smith pisał: „Nawet najniższa kategoria zwykłych robotników powinna zarobić co najmniej dwa razy tyle, ile potrzebuje na własne utrzymanie, aby każdy był w stanie wychować dwoje dzieci”.

Foto: Getty Images

Od czasu tryumfu ideologii neoliberalnej, czyli od lat 80. XX wieku, rozpowszechniło się przekonanie, że praca jest tylko towarem. Była w tym pewna nowość. Choć bowiem fakt, że praca jest towarem, znany był już od czasu, gdy fenomen pracy najemnej poddano refleksji filozoficznej u początków kształtowania się nauki ekonomii, a zatem w dziełach Adama Smitha i Davida Ricardo, to jednak przekonanie, że jest ona tylko towarem, wcale nie było dominujące. Wręcz przeciwnie.

Zarówno w refleksji filozoficznej, psychologicznej, jak i socjologicznej dominowało przez długi czas stanowisko, w myśl którego praca jest czymś znacznie więcej niż tylko towarem. Sposobem samorealizacji. Podstawą ludzkiej godności i dumy. Czymś, co nadaje sens ludzkiemu życiu. Narzędziem kształtowania się międzyludzkiej solidarności. Drogą do budowy wspólnoty. Formą komunikacji międzyludzkiej. Wypełnieniem ziemskich obowiązków, a przez to i boskich nakazów.

Złe skutki wysokich zysków

Co ciekawe, takie podejście do fenomenu pracy cechowało zarówno myśl o proweniencji świecko-lewicowej, jak i myśl chrześcijańską (w Polsce znakomicie pisał o tym ks. Józef Tischner w swych tekstach z lat 80. XX wieku poświęconych filozofii pracy). Obie wrażliwe były na zjawiska wyzysku, niesprawiedliwości w postaci niskich płac niezapewniających pracownikom możliwości utrzymania siebie i rodziny, pogardy dla robotników przejawiającej się w traktowaniu ich jedynie jako „siły roboczej".

Nawet myśl liberalna, będąca ideowym zapleczem kształtowania się kapitalizmu, nie pozostawała obojętna na los pracowników. Adam Smith pisał: „Nawet najniższa kategoria zwykłych robotników powinna zarobić co najmniej dwa razy tyle, ile potrzebuje na własne utrzymanie, aby każdy był w stanie wychować dwoje dzieci". Albo: „Nasi kupcy i fabrykanci narzekają bardzo na złe skutki wysokich płac, które podnoszą ceny i zmniejszają tym samym sprzedaż ich dóbr w kraju i za granicą. Nie wspominają jednak nic o złych skutkach wysokich zysków. Milczą o zgubnych skutkach własnych korzyści, a narzekają jedynie na korzyści, jakie przypadają innym".

Z kolei John Stuart Mill, inny z ojców założycieli liberalizmu, w swoich pismach wielokrotnie wyrażał troskę o los robotników, namawiał do tego, aby państwo wzięło na siebie ciężar pomocy tym, którzy są w najtrudniejszej sytuacji życiowej, wreszcie posunął się do otwartej pochwały spółdzielczości jako najlepszego sposobu uniezależnienia się robotników od wyzysku pracodawców. Jak widać zatem, wszystkie główne tradycje europejskiej refleksji politycznej zgadzały się co do tego, że praca jest wartością wykraczającą poza relacje ekonomiczne, zaś los tych, którzy ją na co dzień wykonują, nie otrzymując w zamian sprawiedliwej zapłaty oraz szacunku, powinien stać się przedmiotem powszechnej troski.

Warto także podkreślić, że od momentu porzucenia przez zachodnie partie socjaldemokratyczne tęsknot do zmiany stosunków społecznych na drodze rewolucji, ukształtował się w łonie myśli zachodniej oraz praktyki krajów Zachodu pewien konsens co do tego, że postęp społeczny będziemy uzyskiwać na drodze reform i aktywności demokratycznej. Obejmował on także przekonanie, że praca jest dobrem specyficznym, które wymaga ochrony realizowanej w wyniku aktywnej działalności państwa oraz porozumienia wszystkich wchodzących w grę stron relacji ekonomicznych (pracodawców, pracowników i państwa).

Zerwane więzi lojalności

Panowała też zgoda co do tego, że nie jest ona wyłącznie towarem, a zatem i pracownicy nie mogą być traktowani jako jedynie nosiciele określonych kwalifikacji czy zdolności, które się kupuje na wolnym rynku, ale jako osoby, które realizują swoje człowieczeństwo, wykonując pożyteczną społecznie pracę. Niestety, z trzech wchodzących w grę opcji politycznych: liberalnej, socjaldemokratycznej oraz konserwatywno-chrześcijańskiej, jedynie dwie ostatnie pozostały wierne tej tradycji, choć w każdej zaznaczył się w tej sprawie pewien kryzys pod wpływem dwudziestowiecznego neoliberalizmu ekonomicznego, owocu fatalnej ewolucji samego liberalizmu.

Ukonstytuował on sposób podejścia do pracy, który charakteryzuje bezwzględność w podejściu do pracowników jako zasobów kupowanych na rynku, intensywnie eksploatowanych (coraz więcej pracy za coraz mniejszą płacę) i zwalnianych w imię poprawy efektywności gospodarowania. O zachodzeniu niekorzystnych dla pracowników zjawisk świadczy systematyczny spadek udziału płac w PKB wielu krajów zachodnich ze Stanami Zjednoczonymi na czele (także Polskę dotknął ten fatalny proces), pozbywanie się pracowników nawet wtedy, gdy dana firma osiąga duży zysk (praktyka w takiej skali nigdy wcześniej nieznana), ograniczanie ich prawa do stowarzyszania się w związki zawodowe oraz outsourcing – znak traktowania pracowników jako balastu, którego można się dowolnie pozbywać, po to, aby potrzebne usługi uzyskać taniej, z reguły kosztem pogorszenia sytuacji grup i tak najsłabszych ekonomicznie.

W ten sposób zerwano też więzi lojalności, jakie łączyły wcześniej pracodawców i pracowników. Zakładały one, że pracodawcy nie pozbywają się pracowników, jeśli nie są do tego zmuszeni groźbą bankructwa, a pracownicy starają się wykonywać swoją pracę solidnie, przyczyniając się do sukcesu pracodawców i swojego własnego. Tymczasem praktyka współczesnego turbokapitalizmu sterowana neoliberalną ideologią zysku za wszelką cenę i całkowicie ignorująca sprawę społecznej odpowiedzialności biznesu (wymówką była tu często globalizacja jako usprawiedliwienie dla braku skrupułów) przyczyniła się do tego, że w pewnych aspektach relacji między pracodawcami a pracownikami cofnęliśmy się do początków kapitalizmu, a zatem okresu, gdy bezwzględność i egoizm klasowy były normą.

W ten sposób zerwany został pewien układ społeczny, który zapewnił światu zachodniemu intensywny i względnie sprawiedliwy społecznie rozwój w okresie powojennym. Znakiem regresu społecznego i moralnego stały się także nierówności społeczne, które w takich krajach jak USA osiągnęły poziom nienotowany od lat 20. XX wieku. Dziś widać już wyraźnie, że ich narastanie zagraża stabilności świata, nie mówiąc już o tym, że jest z gruntu niesprawiedliwe.

Milczenie Kościoła

Jak już wspomniałem, zapomniana w myśli liberalnej idea godności pracy i człowieka pracy przetrwała w myśli lewicowej oraz chrześcijańsko-konserwatywnej, choć i tutaj przeżywała w ostatnich dziesięcioleciach pewien kryzys. Jeśli chodzi o myśl socjaldemokratyczną, objawił się on ideą „trzeciej drogi" lansowaną przez takich przywódców, jak Tony Blair i Gerhard Schröder, którzy doprowadzili swą de facto neoliberalną polityką do gigantycznego kryzysu lewicy na Zachodzie i całkowitej utraty jej wiarygodności (do obozu tego trzeba także włączyć Billa Clintona).

W przypadku myśli chrześcijańsko-konserwatywnej zapomnienie dziedzictwa krytycznej refleksji na temat kapitalizmu, obecnej np. w encyklikach papieskich, takich jak „Rerum Novarum" Leona XII (1891) oraz „Laborem Exercens" Jana Pawła II (1981), zaowocowało niemal kompletnym milczeniem Kościoła katolickiego na temat niesprawiedliwości społecznej, przerwanym dopiero ostatnio przez papieża Franciszka. Na szczęście coś zaczyna się zmieniać. Powoli wszystkie obozy ideowe zaczynają wykazywać zaniepokojenie skalą niekorzystnych procesów społecznych, jakie miały miejsce w świecie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Zaczyna się rozpowszechniać przekonanie, że coś poszło nie tak.

Coraz rzadsze są stanowiska, w myśl których nikt nie powinien ingerować w sferę pracy i relacji pomiędzy pracodawcami i pracownikami, te bowiem najlepiej kształtuje wolny rynek (tak jak gdyby relacje te były symetryczne, a wolność zawierania umów była równoznaczna z wolnością od przymusu ekonomicznego). Coraz częściej zaś wskazuje się na to, że współczesna praca jest chora, zaś fatalny wpływ na kondycję psychiczną i fizyczną pracowników mają: niepewność zatrudnienia, wymóg ciągłej dyspozycyjności powodujący psychologiczne rozciągnięcie czasu pracy na całą dobę, nadmierna asymetryczność relacji pomiędzy kierującymi a pracownikami owocująca praktykami poniżania i mobbingu, samotność człowieka pracy wynikająca ze stopniowego wycofywania się państwa ze swych funkcji kontrolnych oraz słabości związków zawodowych, a także upokarzająco niskie płace powodujące, że na świecie powiększa się krąg pracujących biednych.

Zdecydowanie zbyt wielu ludzi uważa pracę za przekleństwo swojego życia, szczerze jej nie lubiąc i czując wobec niej wyobcowanie (wedle różnych danych ok. 60–70 procent Polaków nie znosi swojej pracy). Coraz częściej zaczyna do głosu dochodzić przekonanie, że to „praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy", jak czytamy w encyklice „Laborem Exercens". Pora zatem, aby przemyśleć na nowo problem pracy, także i dlatego, że może jej być coraz mniej ze względu na postęp technologiczny.

Coraz więcej może zatem być ludzi zbędnych, w sensie – trwale pozbawionych możliwości zatrudnienia. Jeśli uznamy, że jak dotąd praca była źródłem nie tylko dostatku materialnego, ale także istotnych wartości moralnych, jak godność ludzka, poczucie przynależności do wspólnoty, solidarność czy szacunek do samego siebie, to musimy zadać pytanie, co może ją w tej funkcji zastąpić. Złudzeniem jest bowiem przekonanie, że wystarczy ludziom zapewnić tzw. dochód gwarantowany, aby zażegnać kłopoty wynikające z braku pracy dla wszystkich.

Coś musi wypełnić lukę po pracy w wymiarze kształtowania ludzkiej tożsamości, godności oraz sensu, zapobiec epidemii nudy i braku motywacji do życia. Nawet bowiem, gdy słusznie przyjmiemy, iż kult pracy w kulturze zachodniej jest czymś stosunkowo nowym i wiąże się z narodzinami kapitalizmu, ideologią burżuazyjną („módl się i pracuj") i ostatecznym zredukowaniem ludzkiej wyobraźni do dwóch jedynie wymiarów: produkcji i konsumpcji – to jednak i wtedy będziemy zmuszeni przyznać, że jego ewentualna dezaktualizacja musi się wiązać z rewolucją w sposobie myślenia o człowieku, sensie życia, szczęściu itd., która przecież nie dokona się z dnia na dzień.

Zapomniana godność pracy

W tym sensie pustka po kulcie pracy i pracy jako takiej będzie tak długo bolesna, jak długo nie uda nam się powrócić do jakichś zapomnianych dziś wymiarów ludzkiej egzystencji wykraczających poza pracę, jako czegoś nadającego naszemu życiu istotny sens (zabawa, bezinteresowne bycie razem, religijna bądź filozoficzna kontemplacja bytu). Lub możemy zaprojektować nowe wymiary.

Karol Marks, wieszcząc komunizm jako ustrój docelowy, zakładał, że praca ludzi okaże się w nim zbędna, albowiem wszystko będą produkować maszyny, ludzie zaś oddadzą się swobodnej twórczości (poza tymi, którzy będą owych maszyn doglądać). Być może warto potraktować tę ideę Marksa na serio. (Choć trudno na serio traktować jego wizję komunizmu jako taką; trudno sobie bowiem wyobrazić społeczeństwo bezklasowe, sytuację, gdy państwo nie istnieje, wszelka władza jest zbędna, zaś ludzie żyją w stanie pełnej harmonii i w braterstwie). Wtedy jednak trzeba by zupełnie inaczej spojrzeć na sztukę. Nie jako dodatek do czegoś innego, ale samo sedno istnienia w warunkach wolności od konieczności pracy.

Dzisiejszy nacisk na innowacyjność czy kreatywność związany jest tzw. dematerializacją pracy, czyli pracą oderwaną od dóbr materialnych. Jednak uczynienie kreowania oraz interpretowania informacji, symboli, obrazów podstawą tzw. nowej gospodarki można potraktować jako zapowiedź tego, co mogłoby się stać, gdyby proroctwo Marksa (a dziś także wielu socjologów) o zmierzchu pracy się sprawdziło. Bardziej realistyczne wydaje się jednak opóźnianie nadejścia tego momentu, w którym większość ludzi nie będzie miała już nic do roboty, choćby przez ograniczenie czasu pracy, dzielenie się pracą i stopniowe przenoszenie punktu ciężkości z pracy na coś innego (tym bardziej że wbrew optymizmowi Marksa można wątpić, czy każdy jest w stanie odnaleźć w sobie nagle zdolności do pracy twórczej pojmowanej na wzór pracy artysty...).

Przedtem jednak być może warto pomyśleć o tym, że w warunkach, w których część ludzkości żyje w skrajnej nędzy, zaś codziennie z głodu umierają tysiące dzieci – niemoralne jest myślenie o końcu pracy i martwienie się tym, co będzie po niej. Moralne stanie się dopiero wtedy, gdy znajdziemy sposób na to, aby podzielić się tym, co mamy, z tymi, którzy nie mają dziś nic.

Nie można bowiem zapominać, że nasza troska o przyszłość świata bez pracy jest fragmentem narracji małej części ludzkości i z punktu widzenia jej reszty może słusznie wydawać się śmieszna. Nie musi już taką być troska o przywrócenie pracy jej godności. Dotyczy ona bowiem wszystkich pracowników na świecie dotkniętych logiką działania turbokapitalizmu, który czyni z pracy wyłącznie towar, przy okazji pozbawiając ją godności.

Autor jest filozofem polityki, kulturoznawcą, profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, członkiem Komitetu Nauk Filozoficznych PAN oraz Komitetu Nauk o Kulturze PAN. Ostatnio opublikował „O interpretacji" (2014) i „Kapitalizm drobnego druku" (2015)

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Magazyn Plus Minus

 

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Od czasu tryumfu ideologii neoliberalnej, czyli od lat 80. XX wieku, rozpowszechniło się przekonanie, że praca jest tylko towarem. Była w tym pewna nowość. Choć bowiem fakt, że praca jest towarem, znany był już od czasu, gdy fenomen pracy najemnej poddano refleksji filozoficznej u początków kształtowania się nauki ekonomii, a zatem w dziełach Adama Smitha i Davida Ricardo, to jednak przekonanie, że jest ona tylko towarem, wcale nie było dominujące. Wręcz przeciwnie.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów