Poza tym wygląda na to, że Żydzi naprawdę nie lubią nas bardziej niż Niemców. Czyli Niemiec zawinił, Polaka powiesili. I jeszcze Ziemkiewicza do Anglii nie wpuścili. Powinni wziąć te wszystkie obozy, zapakować i wywieźć do Niemiec. Oni je wymyślili, niech stoją u nich.
Miało być centralne lotnisko, miały być samochody elektryczne, miał być realizowany jakiś plan nazwany imieniem premiera. A tymczasem na lotnisku rosną krzaki, pierwsze elektryczne auto nawet nie ma wtyczki, plan się kurzy zwinięty w rulon, a szef rządu jeździ, gasi pożary i tłumaczy, kto 70 lat temu był dobry, a kto zły. I tak wygląda korekta do planu Morawieckiego.
Przynajmniej Beata Szydło ma powód do cichej satysfakcji. Za jej czasów było 500+, żniwa, memy o San Escobar i w ogóle sielanka. Raptem się jedno cinquecento rozbiło. A teraz wojna i obozy.
Gdyby nie skoczkowie, to już w ogóle znikąd ratunku. Na szczęście Kamil dobrze wyszedł z progu i Włodzimierz Szaranowicz mógł dzięki niemu pięknie zakończyć swoją karierę komentatora zimowych igrzysk. Można chyba powiedzieć, że pan Włodek wylądował na zimowej emeryturze eleganckim telemarkiem.
Swoją drogą brązowy medal skoczków na ostatniej takiej imprezie komentowanej przez Szaranowicza to bardzo rzadki przypadek, że Polacy poza granicami kraju sobie pomagają. Stawiamy piątkę z plusem.