Pszczoły giną miliardami - czy uśmiercą też ludzkość

Co trzeci kęs, jaki bierze do ust człowiek, zawdzięcza owadom zapylającym rośliny, głównie pszczołom. Tymczasem w ostatnich latach te miododajne stworzenia giną miliardami. Co z tego wyniknie?

Publikacja: 16.02.2017 10:30

Pszczoły giną miliardami - czy uśmiercą też ludzkość

Foto: Fotorzepa, Jakub Ostałowski

Greenpeace zlecił Uniwersytetowi w Sussex, jednej z najważniejszych instytucji naukowych Wielkiej Brytanii, przeprowadzenie przeglądu badań naukowych dotyczących sytuacji pszczół, których wyniki opublikowano w ciągu minionych trzech lat. Raport ukazał się także po polsku, nosi tytuł „Neonikotynoidy: zagrożenie nie tylko dla pszczół". Szczegółowe dane z tego raportu, zawarte na niespełna stu stronach w formacie A4, skłaniają do wniosku, że Albert Einstein miał rację, ostrzegając, iż po śmierci ostatniej pszczoły ludzkość zdoła przetrwać jeszcze tylko cztery lata, i nawet jeśli nieco przesadził, to – nie histeryzując – jednak należy się liczyć z tym, że podstawy współczesnej światowej cywilizacji zostaną zachwiane.

Niestety, dane i wnioski z tego raportu pokrywają się z danymi i wnioskami z poprzedniego raportu Greenpeace, sprzed trzech lat, zatytułowanego „Trudny los pszczół". Opiera się on na analizie próbek pobranych z kwiatów i uli w 12 europejskich krajach, także w Polsce. Biorąc pod uwagę zasięg geograficzny i liczbę jednocześnie pozyskanych próbek, jest to jedno z najszerzej zakrojonych badań pozostałości pestycydów w pyłku zbieranym przez pszczołę miodną. Eksperci z Greenpeace wykorzystali także dane przekazane im przez naukowców brytyjskich z Uniwersytetu w Exeter, którzy analizowali 70 szczegółowych studiów na ten temat powstałych w ostatnich latach.

Ludzie o słabych nerwach niech lepiej nie zapoznają się z sytuacją: mówiąc oględnie, nie napawa ona optymizmem. Ule gwałtownie pustoszeją, pszczoły giną miliardami. Powody są nieznane. Zjawisko to objęło już praktycznie cały świat i zagraża rolnictwu. Tylko w Stanach Zjednoczonych zimy 2007 roku nie przeżyło 60 proc. rojów, w niektórych stanach wschodnich i południowych nawet 90 proc. W kanadyjskiej prowincji Quebec wyginęło 40 proc. rojów, we Francji, w Szwajcarii, Niemczech, Portugalii, Grecji – jedna czwarta. W Polsce nieco mniej, ale nasi pszczelarze też mają do czynienia z tą plagą, jak zresztą cała Europa. Podobnie jest w Azji i Ameryce Południowej. Pierwsze oznaki tego, co przerodziło się w kataklizm, zaobserwowano w XX stuleciu. Pierwsze naukowe studium zjawiska miało miejsce w 1979 roku. Teraz kataklizm objął cały świat.

Co się dzieje?

Przebieg zjawiska, które nazwano CDD (Colony Collapse Disorder), jest wszędzie taki sam: ul pustoszeje niemal z dnia na dzień. Przy czym, co najdziwniejsze, nie ma w nim martwych owadów. Nie ma również robotnic, jest tylko królowa, która nie przestaje znosić jajeczek, kilka młodych pszczół i parę dorosłych zaatakowanych przez wirusy i grzyby. Plaster jest otwarty, ale mimo to zapasy miodu i pierzgi (pyłku pszczelego) pozostają nienaruszone przez pszczoły z innych rojów.

W wielu krajach prowadzone są badania zmierzające do odkrycia przyczyny tego zjawiska. Badacze ułożyli listę substancji i produktów – środków owadobójczych, ochrony roślin, w ogóle wszelkich środków chemicznych stosowanych masowo w rolnictwie, które szkodzą pszczołom. Trafiają one do gleby, pozostają w niej latami i w efekcie przenikają do kwiatów, z których korzystają pszczoły. Niektóre z nich uszkadzają system nerwowy owadów, sprawiając, że nie potrafią one odnaleźć ula.

W latach 60. w Europie rozprzestrzenił się naturalny wróg pszczół, którym jest pasożytniczy roztocz Varroa jacobsoni. Od kilku lat w Ameryce stał się odporny na większość środków chemicznych używanych do jego zwalczania. Badacze podejrzewają, że jest on sprawcą pszczelego wymierania, ale naukowych dowodów brak.

Być może winne epidemii są grzyby, zwłaszcza Nosema cerenae, znajdowane na ciałach martwych pszczół. Ale na to też nie ma niezbitych dowodów.

A może największym winowajcą jest człowiek, skoro w wielkim stopniu przekształca środowisko naturalne, redukuje bioróżnorodność, wprowadzając monokulturowe uprawy zajmujące setki hektarów. Zabójcze dla pszczół mogą być również zmiany klimatyczne, susze, łagodniejsze zimy sprzyjające aktywności pasożytów, a jednocześnie skłaniające pszczoły do wcześniejszego opuszczania uli, gdy nie ma jeszcze wystarczająco dużo kwiatów.

Jedna z teorii wyjaśniających masowe ginięcie pszczół odwołuje się do zjawiska elektromagnetyzmu. Z badań prowadzonych w Niemczech wynika, że od czasu, gdy w masowym użyciu znalazły się telefony komórkowe, zakłócają orientację pszczół, uniemożliwiają odnajdywanie drogi do ula, ponieważ owady te posługują się falami takiej samej długości do komunikowania się między sobą. Badacze podejrzewają także, że telefony komórkowe zmniejszają odporność pszczół na pasożyty. Oprócz telefonów komórkowych winą obarczano także stacje przekaźnikowe, linie wysokiego napięcia, przenośne odbiorniki radiowe. Jednak rzetelne badania naukowe dowiodły, że tego rodzaju teorie należy włożyć między bajki.

Prawdziwym winowajcą pszczelej hekatomby są chemikalia. Przełomu dokonali naukowcy brytyjscy, na badania w tej dziedzinie władze przeznaczyły 10 mln funtów w ramach Insect Pollinators Initiative. W ramach tego programu zespół z Royal Holloway University w Londynie (kieruje nim prof. Nigel Raine) zastosował oryginalną metodę badawczą. Naukowcy instalowali na pszczołach mikroskopijne czipy. Wyposażono w nie 16 tys. owadów. Pszczoła, aby powrócić do ula, musi mieć zdrowy system nerwowy, musi zapamiętać topografię w rejonie ula, miejsca, w których występują kwiaty. Badania prowadzone przez zespół prof. Nigela Raine'a wykazały, że pestycydy w największym stopniu zakłócają pracę pszczelego systemu nerwowego. W mniejszym stopniu robią to pasożyty.

Najnowsza teoria wskazuje na neonikotynoidy, związki chemiczne klasyfikowane jako neuroaktywne insektycydy, chemicznie spokrewnione z nikotyną, inaczej pestycydy. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności i Zdrowia łączy stosowanie tych środków w rolnictwie ze wspomnianym wyżej problemem masowego wymierania pszczół (CDD). Neonikotynoidy zmniejszają bowiem odporność pszczół na choroby i pasożyty. Powodują także utratę orientacji pszczół, które błądzą i nie trafiają do ula, a skażone tymi środkami w czasie oprysków giną.

Czipy instalowane na pszczołach pozwalały badaczom identyfikować poszczególne owady, gdy opuszczały ul i gdy do niego powracały, oraz miejsca, w których zbierały pyłek kwiatowy. Znając te miejsca, naukowcy byli w stanie precyzyjnie ustalić, w jakim stężeniu występują tam pestycydy bądź inne chemikalia i czy ma to związek z wymieraniem pszczół. Okazało się, że związek taki istnieje.

Podobny eksperyment przeprowadzili badacze z francuskiego INRA – Institut National de la Recherche Agronomique. Wyposażali pszczoły w mininadajniki radiowe umożliwiające śledzenie ich poza ulem. Część tych owadów zetknęli z pestycydami z grupy neonikotynoidów. Około 30 proc pszczół, które miały kontakt z tymi pestycydami, nie było w stanie powrócić do ula, jeśli odległość przekraczała kilometr – co dla pszczoły miodnej (Apis mellifera) jest średnim dystansem.

Zespół prof. Dave'a Goulsona ze szkockiego uniwersytetu w Stirling poddał roje pszczół działaniu niewielkich dawek jednego z neonikotynoidów, a następnie umożliwił im przez sześć tygodni swobodne zbieranie pożywienia. Pszczoły z innych doświadczalnych rojów nie stykały się z tą substancją. Roje zważono przed i po eksperymencie. Te, które miały kontakt z pestycydem, zaledwie po sześciu tygodniach ważyły o 12 proc. mniej i rodziło się w nich o 85 proc. królowych mniej, co oznacza, że o tyle zmaleje liczba nowych rojów.

Ale, właściwie, dlaczego?

Pyłek kwiatowy, obok nektaru, stanowi główne źródło pożywienia pszczół. Natomiast pierzga powstaje w wyniku fermentacji pyłku roślin owadopylnych albo wiatropylnych zbieranego przez pszczoły robotnice różnych gatunków pszczół. Pyłek zebrany z kwiatostanów pszczoły przynoszą do ula, składają je do komórek plastra, a pszczoły ulowe (młode) ubijają je w komórce. W temperaturze ula, w warunkach beztlenowych, zachodzi fermentacja mlekowa zgromadzonego pyłku. Pierzga jest zatem naturalnie przetworzonym przez pszczoły pyłkiem kwiatowym, który dodatkowo został wzbogacony wydzielinami organizmów pszczół. Jest ona pokarmem larw, młodych pszczół i matki. Te dwie substancje, pyłek i pierzga, były przedmiotem naukowej analizy.

We wszystkich próbkach pyłku znaleziono pestycydy, w sumie 53 rodzaje. Podobnie w próbkach pierzgi – w niektórych przypadkach był to koktajl 17 pestycydów. Według raportów Greenpeace próbki pobrane w Polsce pokazują, że wykorzystanie rolniczych chemikaliów, toksycznych dla pszczół, jest szeroko rozpowszechnione. Raporty stwierdzają, że wśród najgroźniejszych dla pszczół substancji w polskich próbkach znaleziono chloropyrifos etylowy, jeden z siedmiu pestycydów najbardziej toksycznych dla pszczół (w sześciu na siedem próbek), azoksystrobinę, tiaklopryd, tebukonazol, tiofanat metylowy.

– To dowód na to, że współczesny model rolnictwa przemysłowego, oparty na  intensywnym wykorzystaniu toksycznych pestycydów i kontroli kilku korporacji agrochemicznych, takich jak Bayer i Syngenta, jest funkcjonalnie zły – komentując wyniki tych analiz, powiedziała Katarzyna Jagiełło z Greenpeace Polska.

Greenpeace nie jest „jedynym sprawiedliwym" zatroskanym znikaniem pszczół. Komunikat wydany przez Stały Komitet Unii Europejskiej do spraw Łańcucha Żywnościowego i Zdrowia Zwierząt stwierdza, że pestycydy, szeroko stosowane w rolnictwie, zarówno w formie oprysków, jak i tzw. zaprawiania ziarna przed wysiewem, niszczą pszczoły i inne owady zapylające, prowadzą do ich śmierci bezpośredniej lub powolnej – uszkadzając układ nerwowy i immunologiczny.

Alarmujące raporty w tej sprawie ogłosiły niezależnie od siebie dwie instytucje: EFSA – European Food Safety Authority (Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności) oraz EEA – European Environment Agency (Europejska Agencja Środowiska). Te urzędnicze ostrzeżenia oparte są na badaniach naukowych, których wyniki publikują między innymi tak poważne pisma, jak „Science" i „Nature".

Kanadyjska organizacja ekologiczna Fairmont przypomina, że roczna wartość pracy wykonywanej przez pszczoły oraz inne owady zapylające wynosi blisko 300 miliardów dolarów. Łatwo sobie wyobrazić, ile kosztowałyby owoce, gdyby nie pszczoły. Zbiory owoców w co najmniej 35 proc. zależą właśnie od nich. Natomiast trudno sobie wyobrazić rolnictwo, uprawę ziół, wielu gatunków roślin spożywczych, choćby ziemniaków – bez pszczół. Dlatego Fairmont postuluje, aby politycy wreszcie dostrzegli problem i przesunęli część środków przeznaczonych dla rolnictwa na promocję i wdrażanie rolnictwa ekologicznego. Naukowcy nie badali dotychczas stopnia świadomości polityków w tym zakresie, ale pierwsza jaskółka przysiadła na dachu francuskiego Zgromadzenia Narodowego – umieszczono tam trzy ule z rojami liczącymi po 60 tys. pszczół, mają przypominać deputowanym o problemie.

Natomiast sam problem, w sposób obrazowy przedstawiony przez kanadyjskich ekologów, wygląda następująco: bez owadów zapylających zawartość talerzy zacznie dramatycznie ubożeć, przy czym znikną dania wyjątkowo bogate w witaminy i sole mineralne. Będzie to miało dewastujący wpływ na ludzkie zdrowie, wzrośnie liczba cukrzyków, osób cierpiących na choroby serca i układu krążenia, zwiększy się niedożywienie i śmiertelność w krajach słabiej rozwiniętych.

Bez pszczół trudno sobie wyobrazić uprawę lucerny i koniczyny, podstawowych roślin pastewnych dla bydła, owiec, kóz. A więc zabraknie mleka, sera, masła, jogurtu, mięso stanie się drogim rarytasem.

Podczas śniadania trzeba będzie powiedzieć adieu szklance soku pomarańczowego, kanapce z masłem, kubkowi mleka, miseczce musli, konfiturom z jagód, truskawek, no i – oczywiście – kawie, która stanie się mniej aromatyczna i praktycznie niedostępna dla ludzi bez rocznego dochodu rzędu miliona dolarów...

Na obiad – adieu warzywom, ogórkom, pomidorom, cebuli; frytki, ziemniaki z wody, w mundurkach, tłuczone – znikną z menu.

Na deser – adieu szarlotce, sernikowi, tarcie z wiśniami, nie będzie sałatki z kiwi, ananasów i brzoskwiń ani melona z porto.

W tej sytuacji nie należy traktować jako ekscentrycznej fanaberii tego, co robią naukowcy z Uniwersytetu Harvarda i Uniwersytetu Northwestern w Bostonie – pracują nad mechanicznymi owadami zdolnymi do zastępowania pszczół i zapylania roślin (w ramach projektu RoboBee). Owady mają skrzydełka o rozpiętości 3 cm. Poruszają nimi sztuczne mięśnie zrobione z elastycznych materiałów kurczących się pod wpływem impulsów elektrycznych. Problemem jest nawigacja – mechaniczne owady muszą rozpoznawać teren, aby nie zapylać roślin wciąż w tym samym miejscu. Prawdziwe pszczoły komunikują  się ze sobą w locie, wymieniają informacje. W przypadku sztucznych owadów też jest to możliwe, ale wymaga dużo energii, a więc o wiele wydajniejszych baterii.

Pszczoła polska

Także polscy naukowcy skonstruowali maszynę latającą do zapylania roślin. Mały latający dron odnajduje kwiat, zawisa nad nim, zbiera pyłek, podlatuje do następnego – tak jak pszczoła. Urządzenie to, o nazwie B-Droid, jest dziełem zespołu dr. inż. Rafała Dalewskiego z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej.

Polska nie odwraca się tyłem do pszczół, czego dowodem rosnące zainteresowanie bartnictwem i takie działania, jak projekt „Tradycyjne bartnictwo ratunkiem dzikich pszczół w lasach". Projekt ten, wartości 1,3 mln zł, realizują nadleśnictwa: Augustów (Puszcza Augustowska), Browsk (Puszcza Białowieska), Maskulińskie (Puszcza Piska) i Supraśl (Puszcza Knyszyńska). W każdym z nadleśnictw powstają kłody bartne i barcie do zasiedlenia przez dziko żyjące pszczoły. W sumie powstało 40 kłód bartnych i barci – najwięcej w nadleśnictwie Augustów. Miejsca te są sukcesywnie zasiedlane przez pszczoły. W odtwarzaniu tradycji bartnictwa polskim leśnikom pomagają bartnicy z parku narodowego Szulgan-Tasz w Baszkirii na Uralu w Rosji. Barcie wydrążane są w żywym drzewie, kłody bartne to wydrążone kawałki drewna długości od półtora do dwóch metrów.

Miło słyszeć o takich działaniach; gdy inni nie będą już jadali korniszonów ani mizerii, letnicy na wczasach pod gruszą koło Augustowa będą się nimi zajadali. Ale jak się uporać z problemem w skali całego świata? Apelowanie o zrozumienie do polityków w innych sprawach i dziedzinach nie odnosi skutku, dlaczego miałoby być inaczej akurat w przypadku pszczół?

Niezależnie od jeremiady w sprawie pszczół i pozostając w pesymistycznym nastroju, warto jednak wiedzieć, dla własnej przyjemności, że wszystkie gatunki pszczół należące do rodzaju Apis wytwarzają miód. W Europie udomowiono Apis mellifera; trafiła stąd do Afryki, Ameryki, Australii i Nowej Zelandii. Pozostałe gatunki miododajne występują w Azji. Długość ciała pszczół wynosi od 7 do 18 mm. Kolonia pszczela liczy 20–80 tys. osobników. Pszczoły budują z wosku plastry z komórkami, wychowują w nich czerwie i gromadzą pokarm. Dorosłe osobniki odżywiają się pyłkiem kwiatowym i spadzią. Życie pszczelej rodziny regulowane jest feromonami.

Owady przekazują sobie informacje za pomocą tzw. tańca oraz dźwięków. Pszczoły widzą promieniowanie ultrafioletowe. Królowe matki używają żądła tylko do walki z innymi matkami i nie żądlą pszczelarzy. Pszczeli jad nie jest niebezpieczny dla człowieka (oprócz osób uczulonych), zagrożenie życia występuje przy 100 użądleniach. Jad ma działanie lecznicze w reumatoidalnym zapaleniu stawów. Regulacja temperatury w gnieździe pozwala w chłodnym klimacie przeżyć długie i surowe zimy całym rodzinom pszczelim, a nie tylko pojedynczym osobnikom w stanie hibernacji. Mleczko pszczele to wydzielina robotnic. Czas karmienia mleczkiem decyduje o tym, czy z larwy powstanie robotnica czy królowa.

W języku polskim zwierzęta „zdychają", z wyjątkiem pszczół, które „umierają".

Magazyn Plus Minus

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Greenpeace zlecił Uniwersytetowi w Sussex, jednej z najważniejszych instytucji naukowych Wielkiej Brytanii, przeprowadzenie przeglądu badań naukowych dotyczących sytuacji pszczół, których wyniki opublikowano w ciągu minionych trzech lat. Raport ukazał się także po polsku, nosi tytuł „Neonikotynoidy: zagrożenie nie tylko dla pszczół". Szczegółowe dane z tego raportu, zawarte na niespełna stu stronach w formacie A4, skłaniają do wniosku, że Albert Einstein miał rację, ostrzegając, iż po śmierci ostatniej pszczoły ludzkość zdoła przetrwać jeszcze tylko cztery lata, i nawet jeśli nieco przesadził, to – nie histeryzując – jednak należy się liczyć z tym, że podstawy współczesnej światowej cywilizacji zostaną zachwiane.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków