Wiernikowska: Dobrobyt z aerozolu czyli śmieciarz też może być patriotą

Smog? Nie, dym! Błądząc wzrokiem po drogowskazach marketu budowlanego, zobaczyłam nagle siwą smużkę. Wychodziła z jakiegoś urządzenia, połączonego z resztą świata kablem. Tak to się zaczyna, pomyślałam.

Aktualizacja: 19.02.2017 19:49 Publikacja: 16.02.2017 11:32

Wiernikowska: Dobrobyt z aerozolu czyli śmieciarz też może być patriotą

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Zaczepiam mężczyznę w kolorowych ogrodniczkach, który akurat obok pcha wielki wózek.

– Nie, to nie pożar! To taki wynalazek, żeby ładnie pachniało – spocony, z przekrwionymi oczami pracownik marketu jeszcze ma siłę na sarkazm. – Tu psika zapachem drewna, a zobaczy pani na ogrodzie!

Rzeczywiście, w dziale drewna pachnie jak w górskim tartaku. W ogrodniczym bukiet fiołków, w dziale śmietników zaś... No nie, to już naturalny odór taniego plastiku. Uff.

Przypomniało mi się, jak w samolocie do Wenecji mężczyzna z sąsiedniego fotela opowiadał mi o swojej firmie śmieciarskiej. Wracał właśnie z egzotycznych wakacji na Mauritiusie, przebrany za skromnego turystę, w bluzie z kapturem, z nicianą bransoletką na przegubie zamiast rolexa. Jest śmieciowym potentatem w regionie Udine. Ma ponad 30 ciężarówek i swój zakład segregacji i utylizacji. Części stałych z odpadów używa się do produkcji betonu – tak, tak, nowoczesne gmachy buduje się ze śmieci. Jedyny mankament w tej robocie to smród, ale mają na to sposób. W samochodach, w zakładzie i w całej okolicy wprowadzili system oczyszczania zapachów. A dokładnie – rozpylają substancję, która powoduje zaburzenie węchu. Blokuje czwarty zmysł.

Zapewne w swoim kraju nie chwali się dziennikarzom, ale teraz jest wyluzowany po wakacjach, podkręcony ciekawością nieznajomej pasażerki z dalekiego kraju.

Nie podoba mu się, że Fiat składał samochody w Polsce. Przenoszenie produkcji do krajów, gdzie jest tania siła robocza, odbiera pracę Włochom na miejscu. Ma filie w Serbii, Słowenii i Chorwacji, ale jeździ tam niechętnie. Nie lubi patrzeć na biedę. Raz był w Rumunii. Przez osiem godzin trzepała go policja, a jak wyszedł, nie było już samochodu, który zaparkował przed komisariatem. W kraju nędzy, jeśli mogą ci gwizdnąć samochód, to mogą ci też łeb ukręcić. Sam nie zatrudnia cudzoziemców, choć jeden taki kosztuje połowę tego, co Włoch. Włoski śmieciarz zarabia u niego 1800 euro, a patron za zatrudnianie swoich ma ulgę przy przetargu. Ale tu nie chodzi o kasę. Liczy się jakość pracy i satysfakcja pracownika.

Każdy nowy przez dwa lata jeździ obok starszego, żeby się nauczyć roboty. Każdy może sobie wybrać samochód i garażuje go u siebie – taka śmieciarka, pełna urządzeń i elektroniki, warta jest parę milionów, więc mając ją pod opieką, czuje się dowartościowany i ma większą więź z firmą. A kiedy ktoś z załogi ma w rodzinie pogrzeb, to cała firma idzie za trumną, a właściciel wraca z wakacji choćby na Mauritiusie.

Ważna jest jakość życia. Ważne dać na kościół, bo piękny, i dać na piłkarską drużynę w miasteczku. Ważne, by z mamą wypić rano kawę, a herbatę o 17. Mieszkali z ojcem w jednoizbowym domku bez łazienki, a teraz śmieciowy biznesmen ma 300 m kwadratowych dla siebie i dla psa.

Zbulwersowała ta opowieść moich włoskich przyjaciół, lewicowców. Opowiedziałabym im gorszą, naszą, gdyby nie jedno trudne słowo.

Znów market budowlany. Tuż przed zamknięciem sklepu dopadam kasy z jedną doniczką za dychę. Żeby jakoś rozczmuchać kasjerkę, zagaduję z głupia frant:

– No i jak się tu pani pracuje?

– Praca jak praca, gdyby nie ci klienci... – wzdycha, ale teraz ona się sumituje. – Nie o panią mi chodzi, tylko o tych wszystkich, co robią zakupy w tym dziale. Do innych działów, budowlanych, przychodzą normalni, ale tu na ogrodzie...

– Że jacy? – dopytuję, bo zaintrygowała mnie ta refleksja socjologiczna. Kobieta szuka słowa, aż tu zza moich pleców wyręcza ją męski głos:

- Piździpaństwo.

To ochroniarz. Wszyscy troje wybuchamy śmiechem, bo już każdy przed oczami ma ten typ. Ja widziałam sąsiada, który stawia w ogrodzie wysoki płot i w białym szlafroku szykuje grilla w środku miasta.

Jeszcze na odjezdne przez otwarte okno zawołałam w ich stronę, jako że był to wieczór wyborczy:

– A na kogo głosowaliście?

– Na tego, co śpiewa i gra! – odpowiedzieli chórem.

No tak. Ludzie o przekrwionych oczach już mają uczulenie na aerozol o zapachu dobrobytu.

Magazyn Plus Minus

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Zaczepiam mężczyznę w kolorowych ogrodniczkach, który akurat obok pcha wielki wózek.

– Nie, to nie pożar! To taki wynalazek, żeby ładnie pachniało – spocony, z przekrwionymi oczami pracownik marketu jeszcze ma siłę na sarkazm. – Tu psika zapachem drewna, a zobaczy pani na ogrodzie!

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Armenia spogląda w stronę Zachodu. Czy ma szanse otrzymać taką pomoc, jakiej oczekuje
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Iran i Izrael to filary cywilizacji
Plus Minus
Wolontariusze World Central Kitchen mimo tragedii, nie zamierzają uciekać przed wojną
Plus Minus
Afera w środowisku LGBTQ+: Pliki WPATH ujawniają niewygodną prawdę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
„Civil War” Alexa Garlanda to filmowa przestroga dla USA przed wojną domową