Barokowa sala, w której odbywa się posiedzenie Rady ds. Reform, jest wypełniona ludźmi. Na środku pomieszczenia, wokół ogromnego okrągłego stołu, oprócz prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki siedzą gubernatorowie i ministrowie. Głos zabiera Arsen Awakow, szef resortu spraw wewnętrznych. Zwalisty, siwiejący mężczyzna podkreśla, że aby zwalczyć korupcję, większość spółek na Ukrainie musi zostać sprywatyzowana. Nagle zwraca się do Micheila Saakaszwilego, gubernatora obwodu odeskiego, z pytaniem, czy ten utrudnia sprzedaż portu w Odessie.
czytaj także
Były prezydent Gruzji na zaczepkę odpowiada atakiem. Grożąc Awakowowi palcem, krzyczy: „Udowodnię, że to pan jest złodziejem i że ten rząd szerzy korupcję. W porównaniu z wami nie mam pieniędzy, ale mam reputację i honor. Nie pozwolę, żeby jakiś tam Awakow, o którym każdy wie, że jest złodziejem, tak mnie obrażał". Minister łapie szklankę z wodą i ze złością rzuca nią w Saakaszwilego. Prezydent przerywa obrady.
Ta scena, uchwycona przez kamery telewizyjne w grudniu 2015 roku, świetnie oddaje charakter Saakaszwilego. Charyzmatyczny, porywczy i zdeterminowany tak samo jak na początku swojej politycznej drogi.
Rewolucjonista w okowach z betonu
Krok, na jaki zdecydował się Micheil Saakaszwili, zostając gubernatorem obwodu odeskiego, jest na Ukrainie bez precedensu. W najnowszej historii brak przykładów innych byłych prezydentów, którzy zmienili obywatelstwo i zostali urzędnikami innego państwa. Żeby lepiej zrozumieć tę decyzję i obecne działania Gruzina, trzeba się przyjrzeć wydarzeniom z jego przeszłości. Szczególnie że sytuacja na Ukrainie do złudzenia przypomina to, z czym były prezydent mierzył się już wcześniej w swojej ojczyźnie.
Saakaszwili z Ukrainą pierwszy raz zetknął się na przełomie lat 80. i 90., kiedy studiował na Uniwersytecie Kijowskim. Wtedy też poznał przyszłego prezydenta Petra Poroszenkę.