Piotr Świątkowski: Polakom i psom wstęp wzbroniony

Zastanawiali się, co mają zrobić z niewolnikami. Zamknęli do stodoły. Co tu zrobić z Polakami? Wiesz co? Oblać benzyną i spalić.

Aktualizacja: 11.02.2017 18:48 Publikacja: 10.02.2017 23:01

Piotr Świątkowski: Polakom i psom wstęp wzbroniony

Foto: Rzeczpospolita

Władysław Suchy z Parcic pod Czastarami urodził się w 1910 roku. Zapytałem go, jak mu minęło życie.

– Jak życie minęło? Ale mi pan pytanie zadał. Jak kogoś całe życie wszystko drażni, nic się nie podoba, wiadomo, że odpowie: „Źle minęło". Z życiem trzeba się godzić. Pewnie, że wiele razy chciałem inaczej, ale skoro się inaczej nie dało?

Kiedy Suchy był w Anglii, podszedł do niego polski żołnierz, żeby się przywitać z Polakiem w niemieckim mundurze. Bo Władysław Suchy z Parcic był swego czasu Niemcem. Nie wstydzi się Niemca w sobie, gdyż był to Niemiec przymusowy. Skoro rodak w Anglii podał rękę, to tak, jakby wybaczył.

– U nas, tu, na wsi, ludzie są mało rozsądni. Gdy szedłem na wojnę, to miałem całe zabudowania gospodarcze. Wróciłem, a tu wszystko zmarnowane. Rozkradli. Rodziców, co mieli po osiemdziesiąt lat, boso wygnali. Za to, że byłem w Wehrmachcie.

Pan Suchy ma mocny głos. Siedzi na łóżku w murowanej chacinie. (...)

– Kiedy Niemce nastali, to ludzie z Parcic uciekali – wspomina Władysław Suchy. – Ja też uciekłem. Kiedy byli już w Bolesławcu, powiedziałem rodzicom, żeby weszli do chałupy i za nic na świecie nie wychodzili. Wsiadłem na rower i dalej do przodu, ale po paru dniach wróciłem, bo coś mnie tknęło. Ojca już nie było. Nie posłuchał i wyszedł na podwórze. Szło dwóch Niemców, którzy szukali niewolników. Kto stał za płotem, tego od razu do kolumny. Ojciec dobrze rozumiał po niemiecku i podsłuchał tych dwóch żołdaków. Zastanawiali się, co mają zrobić z niewolnikami. Zamknęli do stodoły. Do rana stali pod drzwiami i pilnowali. Rano znów biadolili: Co tu zrobić z Polakami? Wiesz co? Oblać benzyną i spalić. Ojciec wszystko rozumiał, ale nie powtórzył innym. Na szczęście szarża niemiecka jechała. Czterech oficerów podjechało do żołnierzy pod stodołą. Co wy tu robita? Mamy niewolników. A co oni wam zrobili? Nic. Wypuścili. Przynieśli z samochodu trochę chleba. Pójdzieta do dom, tylko drogą iść, nie polami. Rozeszli się ludziska. Pamiętam, że jak ojciec wszedł do chałupy, to przewrócił się na łóżko. Stary był. Osiemdziesiąt lat miał.

Nie takie złe Niemce

Zdaniem Władysława Suchego z Parcic Niemcy nie byli tacy źli. Szczególnie oficerowie. (...)

– Jak doszło do tego, że Niemcy stali się okrutnikami? – dopytuję Suchego. Panu Władysławowi nie podoba się pytanie. Krzywi się.

– Tu, w Parcicach, cuda się działy, panie. Po niemiecku mówiłem, więc mnie na języki brali. Miałem sklep. Sprzedawałem lemoniadę. Jeden żandarm się mnie pyta: Dlaczego ci Polacy ciągle się na ciebie skarżą? Przyłażą na posterunek i gadają, żeś złodziej, ladaco, że na Niemców plujesz i na Polaków. Na matkę i ojca. Gdybym ja miał cię ukarać za to, co oni mówią, tobym cię musiał dziesięć razy rozstrzelać. Rozumie pan to? Polak na Polaka skarżył. Nie podobało się, że żony policjantów przychodziły do mnie do sklepu i ja z tymi Niemkami rozmawiałem. Nie wiedzą, że ja ratowałem.

Z tym ratunkiem było tak. Młody volksdeutsch powiedział tacie, że wstanie skoro świt i pójdzie na posterunek do Czastar po zezwolenie na wyjazd do Łodzi. Mądrzy żandarmi pozwalali jeździć. Komendant otworzył drzwi. Suchy siadł. W tym momencie na posterunek, a posterunek mieścił się na plebanii, wszedł starszy Chałupka z pretensją, że go okradli w nocy, a konkretnie okradł go żandarm niemiecki z pomocnikiem. Suchy domyślił się, że to byli przebierańcy. Niemożliwe, żeby Niemcy kogoś okradali w nocy. Nie musieli kraść po ciemku, bo mogli w dzień przyjść i zabrać, co tylko chcieli. Więc Suchy do żandarmów krzyknął, że zna przebierańców. To chłopcy z Parcic. Komendant na wszelki wypadek chciał sprawdzić, czy na pewno jego ludzie nie rozrabiali. Obudził całą szóstkę żandarmów. Postawił na baczność. Chałupka stał jak wryty i gapił się. Jak wyglądali? – dopytuje komendant. Tak jak pan komendant – rzucił Chałupka. Niemiec pobladł. Ślina poleciała mu po pysku. Chciał Chałupkę zastrzelić.

– Wybroniłem chłopa. Dali mu spokój. Niemce złe nie były do końca. Oj nie, panie.

Jacy byli żandarmi z Czastar? Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi przeprowadziła w latach siedemdziesiątych śledztwo w tej sprawie i ponad wszelką wątpliwość dowiodła, że policjanci z Czastar byli zawodowymi mordercami. Zastrzelili m.in. księdza, którego plebanię zajęli. Proboszcz Bolesław Stradowski zwracał im uwagę, że w piątek nie wypada urządzać libacji. Zabili złodzieja roweru i handlarza żywnością, „bo uciekali". Sprzątaczka posterunku zeznała, że pięcioletnia córka komendanta Fritza Bednarowskiego bawiła się przy ciele zastrzelonego aresztanta. Radośnie przeskakiwała przez trupa, podczas gdy żandarm Walter Vogt ściągał mu buty. Komendant zastrzelił nieznaną z imienia i nazwiska kobietę zmuszaną przez żandarmów do kopania ziemniaków przy posterunku. Oparł karabin o płot, aby nie spudłować, i pociągnął za spust. Ginęli transportowani więźniowie i zatrzymani więźniowie. Polacy i jeńcy radzieccy. W papierach wpisywano „próbę ucieczki".

– Do Łodzi mnie nie puścili – ciągnie opowieść Władysław Suchy. – Wzięli na tłumacza, bo po starym Chałupce przylazło dwóch chłopów. Pobili się. Żandarm już za pistolet chwytał.

Jeden chłop był gospodarzem, właścicielem kilku krów, a ten drugi handlarzem. Suchy znał handlarza. Był uczciwy i miał ładną żonę. Gospodarz chciał ją zgwałcić.

– Gospodarz za tyłek ją, a ta zaczęła się drzyć. Handlarz gospodarza w łeb uderzył. Gospodarz mściwy był i powiedział Niemcom, że dostał w łeb kolbą pistoletu. Żandarmy bali się broni jak diabeł święconej wody. Było ich przecież w Czastarach tylko sześciu. Wioska mogła ich gołymi rękami rozerwać. Więc ja do komendanta, że to jest posądzenie fałszywe. Niemcy nie słuchali.

Podkomendant zabrał wszystkich pod studnię. Handlarz klęknął. Lufa do głowy. Jęczy. Komendant spytał Suchego, co handlarz tam jęczy pod nosem. Niewinny. I dodaje, że jest tego samego zdania.

– Niewinnego zabijecie! – krzyczy do mnie volksdeutsch z Czastar, jakbym był komendantem Bednarowskim. – I chłopa uratowałem. Bo ja, panie, ratowałem ludzi. Przecież ja nie był Niemiec. To, że podpisałem, to fikcyjne było. Ja z Polakami rozmawiałem normalnie po polsku, chociaż mnie nie było wolno. Ja się w Niemcach urodziłem, dwadzieścia lat tam żyłem, niemiecką szkołę skończyłem. Sam wypełniałem po swojemu volkslistę. Wszędzie wpisałem: Polak, Polak, Polak. Dla nich to nie było ważne. Urodzony w Niemczech? Urodzony. Po niemiecku gada? Gada. Niemiec.

Żandarmi z Czastar troszczyli się o swojego Niemca. Gdy przyszły papiery, że biorą go na front wschodni, lamentowali, żeby nie jechał. Chcieli potargać papiery i wysłać go do roboty, do Rzeszy. Suchy bał się, że jak ucieknie, to wywiozą rodziców, a kochał ich jak nikogo na świecie. Powtarza to kilkakrotnie w czasie naszej rozmowy.

Albo robić, albo słuchać rozkazów

Po wojnie przyszli ci, co budowali nową ojczyznę, i zaczęli się mądrzyć – denerwuje się Suchy. (...)

Ktoś doniósł na posterunek w Sokolnikach, że do Parcic wrócił żołnierz Wehrmachtu. Od razu zabrali go na UB.

– Przez las szliśmy z milicjantami – opowiada pan Władysław. – Przy drodze pracowało dwóch robotników. Żydzi. Pamiętam ich twarze. Pytają: Suchy? Tak. Człowieku, za co cię prowadzą? Wołają do posterunkowego: Puśta tego człowieka. Za co wy go prowadzita?! Zawstydziło to milicjanta. Kazał mi iść kupę naprzód, a on z tyłu szedł.

Trzy miesiące w ubeckiej piwnicy w Wieluniu siedział. Główny śledczy pistolet wyjmował na stół. Wmawiał nieprawdę. Plecy bolały od desek. Dostał siedem miesięcy więzienia. Przecierpiał i dożył stu pięciu lat. Ma dużo wspomnień. Dzięki wojnie nauczył się grać na skrzypcach i klarnecie. Do Ameryki płynął z kolegami jeńcami na „Queen Mary". Nigdy nie zapomniał tego statku. Każdy miał łóżko i porcję świeżej kiełbasy, bo płynął też rzeźnik ze stadem świń. Z Anglii do Ameryki płynęli dwanaście dni i dwanaście nocy. W Ameryce leżał w szpitalu. Pamięta lekarza Niemca, który z Wrocławia pochodził. Miał czterdzieści pięć lat i uratował mu życie. Przekonał kolegów lekarzy, żeby podali Suchemu penicylinę. Lekarz z Wrocławia osobiście przychodził w nocy dawać zastrzyk. Trzeba było umiejętnie się wbić w mięsień. Nie robił tego byle sanitariusz.

Suchy nie chce opowiadać o tym, co robił w Wehrmachcie. Mówi, że służył we wsparciu lotnictwa, i tyle. Jeszcze raz pytam, dlaczego Niemcy przerodzili się w naród okrutników. I jeszcze raz starszy pan krzywi się. Pytam, czy to prawda, że rozkazy nie były szczegółowe i że nikt nie pytał podoficera, jak wykonał zadania. Nie wie. Był szeregowcem. Nie kazali mu myśleć.

– Dzisiaj ludzie włos na cztery rozdzielają, a kiedyś człowiek miał albo robić, albo słuchać rozkazów, jeśli był w wojsku. Tylko to się liczyło. Nie było telewizji. My naprawdę nie wiedzieliśmy z ojcem i matką, co się na świecie dzieje. O tych potwornościach Hitlera to ja nawet w wojsku nie miałem pojęcia.

– Chciałbym jeszcze żyć – mówi Władysław Suchy. – Patrzę na zwyczaje ludzi od tylu lat i nie mogę pojąć, dlaczego ludzie narzekają. Żeby w kraju było dobrze, trzeba być posłusznym. Trzeba milczeć i pracować. A Polakom ciągle mało. Masz chleb? Masz gdzie spać? Czego ci jeszcze brakuje? Masz samochód? Masz. To może jeszcze prezydent powinien przyjechać i ci chałupę sprzątać? – pyta volksdeutsch z Parcic pod Czastarami. Bez matury, ale z dobrą pamięcią.

Książka Piotra Świątkowskiego, „Polakom i psom wstęp wzbroniony. Niemiecka okupacja w Kraju Warty", ukaże się 21 lutego nakładem wydawnictwa Rebis. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Władysław Suchy z Parcic pod Czastarami urodził się w 1910 roku. Zapytałem go, jak mu minęło życie.

– Jak życie minęło? Ale mi pan pytanie zadał. Jak kogoś całe życie wszystko drażni, nic się nie podoba, wiadomo, że odpowie: „Źle minęło". Z życiem trzeba się godzić. Pewnie, że wiele razy chciałem inaczej, ale skoro się inaczej nie dało?

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów