O Meksyku rzadko bywa głośno w światowych mediach, choć ostatnio sytuacja się nieco zmieniła, a wszystko za sprawą nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, który zapowiedział powstanie muru na granicy z południowym sąsiadem. Budowę mają sfinansować amerykańscy podatnicy, Trump zapowiedział jednak – w swoim stylu, czyli na Twitterze – że Meksykanie zwrócą później jej koszty. Głośnym echem odbiła się w mediach odpowiedź byłego prezydenta Meksyku Vicente Foxa Quesady, że Meksykanie nie zapłacą za „pieprzony mur". Aktualny prezydent potwierdził zdanie swojego poprzednika, tyle że w bardziej parlamentarnych słowach.
Poza tym Meksyk pojawia się właściwie tylko w jednym kontekście: narkotyków i przemocy, karteli i sicarios (cyngli), sprawujących feudalną władzę polityków powiązanych z bandytami i przez nich finansowanych. To właśnie pod koniec kadencji Foxa Quesady przemoc rozgorzała na dobre i nie dało się już udawać, że nic się nie dzieje. Jej symbolem stało się miasto Ciudad Juárez, gdzie do niedawna mordowano dziesięć osób dziennie i gdzie ginął co czwarty kradziony w kraju samochód. Juarez stało się zresztą antybohaterem świetnego „Sicario" z Benicio del Toro w roli głównej, filmu, który przed dwoma laty gościł na ekranach naszych kin, a także wstrząsającego reportażu duetu Francuzów Marca Fernandeza i Jeana-Christophe'a Rampala „Miasto – morderca kobiet".
Akcja kryminału Martina Solaresa „Nie przysyłajcie kwiatów" toczy się wprawdzie nie w Juárez, lecz w mniej znanej okolicy, bo w położonym nad Zatoką Meksykańską stanie Tamaulipas, ale zarówno Stany Zjednoczone, jak i przemoc zajmują tutaj poczesne miejsce.
Zbuntowani stróże prawa
Przeniesienie akcji na północny zachód niewiele by zmieniło, bo w fikcyjnym La Eternidad rzeczywistość wygląda podobnie: stary kartel walczy z nowym o władzę, a policja i wojsko nie tyle im w tym nie przeszkadzają, ile czerpią z tego zyski. Dlatego gdy porwana zostaje młodziutka, zjawiskowa córka lokalnego biznesmena de Leona, zwraca się on o pomoc nie do służb porządkowych, lecz do poszukiwanego listem gończym policjanta Carlosa Trevina, ostatniego sprawiedliwego w La Eternidad, który cudem uniknął śmierci podczas ostatniego w karierze śledztwa.
Zabić chcieli go jednak nie podejrzani, lecz koledzy z pracy, z komendantem Margaritem na czele. Kiedy już Trevino osiągnął upragniony spokój w nadmorskim kurorcie i dorobił się szczęśliwej rodziny, upomnieli się o niego oczywiście starzy znajomi. Choć detektyw chciałby się trzymać z dala od przeszłości i nie interesują go pieniądze oferowane przez de Leona, amerykański konsul na usługach lokalnych grubych ryb Doc Williams szantażem zmusza go do współpracy. Williams ma dla niego ofertę nie do odrzucenia: albo Trevino pomoże w odnalezieniu córki biznesmena i jego brat, który wyemigrował do Stanów, dostanie zieloną kartę, albo policja w San Antonio zrobi wszystko, by najbliższym transportem wrócił do ojczyzny.