Halina Nowina Konopka: Unia to utopia

Polska uznała królewską władzę Chrystusa nad narodem [...]. Przyjęcie władzy Chrystusa jest równoznaczne z przyjęciem prawa Bożego. Zobaczymy, jakie będą tego konsekwencje.

Aktualizacja: 12.02.2017 18:26 Publikacja: 09.02.2017 23:01

Halina Nowina Konopka, była posłanka

Halina Nowina Konopka, była posłanka

Foto: Forum, Krzysztof Kuczyk

"Plus Minus": Pani najsłynniejsza wypowiedź dotyczyła przypadkowego społeczeństwa. Pamięta pani, w jakich okolicznościach padło to zdanie?

Halina Nowina Konopka, była posłanka: Nie za dobrze. To była szybka rozmowa na korytarzu sejmowym. Później to zdanie było prześmiewczo wykorzystywane przeciwko mnie. Nie przywiązuję do tego większej wagi, takie lapsusy się zdarzają.

To powiedzenie dotyczyło referendum w sprawie karalności aborcji kobiet.

Nie używam określenia „aborcja". Mówię o konieczności ochrony życia dzieci nienarodzonych przed zabójstwami. Kara jest zwykłą odpowiedzią prawa na przestępstwo, a zwłaszcza tak ciężkie, jak zabójstwo człowieka.

Jak pani trafiła do polityki?

Kampania wyborcza w 1989 r. wciągnęła całą naszą rodzinę. Plakaty, ulotki. Wcześniej była Solidarność. Byliśmy z mężem inicjatorami powstania jej na jednym z wydziałów uczelni, gdzie pracowaliśmy. Potem był stan wojenny, spacery w porze „Dziennika Telewizyjnego", oporniki w bluzach naszych dzieci, powołanie, o ile wiem, pierwszej w Polsce społecznej rady szkoły, wreszcie komitet obywatelski i wybory 1989 r.

Przecież pani nie zasiadała w Sejmie kontraktowym.

Nawet nie myślałam o tym. Działałam w ramach komitetu obywatelskiego. Byłam stałym delegatem na comiesięczne konferencje KO w Warszawie. Widząc podziały i pęknięcia w łonie komitetów, szukałam dla siebie partii politycznej. Rozmawiałam z wieloma liderami i każdego na zakończenie rozmowy pytałam, czy swą działalność polityczną jest skłonny opierać na modlitwie. Pewnie się pani domyśla, jaka była reakcja. (śmiech)

Domyślam się, że za pani plecami rozmówcy pukali się w głowę.

Niektórzy na pewno. Wreszcie trafiłam na ZChN i rozmawiając z jednym z liderów, zadałam mu to samo pytanie. Powiedział, że nie może odpowiedzieć za kolegów, ale on osobiście tak. To przeważyło.

Dlaczego to było dla pani takie ważne?

Modlitwa jest rozmową z Bogiem. Jeśli traktuję Boga i swą wiarę poważnie, to muszę poważnie traktować wynikające z tego konsekwencje. Modlitwa jest fundamentem naszego rodzinnego życia. Różaniec jest codzienną modlitwą odmawianą z dziećmi i wnukami.

Niejednokrotnie doświadczyliśmy jej siły. To nam pozwoliło wspaniale przejść przez życie. Mamy siedmioro dzieci i 19 wnucząt. Wszystkie małżeństwa naszych dzieci dobrze się trzymają. Dziękujemy Panu Bogu za wszystkie synowe i jednego zięcia, bo najmłodsza córka niedawno wyszła za mąż. A co modlitwa ma wspólnego z polityką? Proszę poczytać Pismo Święte, w tym aspekcie zwłaszcza Stary Testament. Z bardziej współczesnych – orędzie z Fatimy, którego stulecie obchodzimy w tym roku.

Wstąpiła pani wtedy do ZChN?

Nie od razu. Partyjność w komitetach obywatelskich była piętnowana, a mnie dobrze współpracowało się z tym środowiskiem. Komitety wytypowały mnie jako kandydatkę do Sejmu w wyborach w 1991 roku. Zanim jednak doszło do wyborów, w komitetach nastąpił rozłam. Podzieliły się pomiędzy Porozumienie Centrum i Wyborczą Akcję Katolicką, której częścią był ZChN.

Na jakim tle doszło do różnicy zdań?

ZChN został uznany przez PC za formację skrajną, bo wyraziście katolicką i narodową. PC odrzuciło też inne grupy. Nie widziałam istotnej różnicy w programach PC i ZChN.

Wyborcza Akcja Katolicka na tle innych formacji miała solidną reprezentację w Sejmie I kadencji, który był bardzo rozdrobniony.

To prawda. Mieliśmy 49-osobowy klub, ciekawych posłów, ale pojawiły się też różnice. To nie dziwiło. Były to nowe doświadczenia, których my, Polacy, wcześniej nie mieliśmy.

Wasz klub wszedł do koalicyjnego rządu Jana Olszewskiego. Czy w klubie były jakieś spory na temat tego, czy warto wchodzić w tę koalicję?

Dyskusje były, niepokoić mógłby ich brak. Rozłamów nie było. W tamtej kadencji tylko koalicja wielu klubów mogła utworzyć rząd.

I doszło do tego, że wasz kolega klubowy Antoni Macierewicz, szef MSW w rządzie Olszewskiego, wpisał na listę osób podejrzanych o współpracę z SB waszego lidera Wiesława Chrzanowskiego.

Oskarżenie Chrzanowskiego było niesłuszne. Można mu wiele zarzucać, ale nie współpracę z SB. Znaliśmy jego dzieje, historię uwięzienia i warunek wypuszczenia z więzienia. Wiedzieliśmy, jak zachował się później i jaką cenę za to zapłacił. Oskarżenie go było niegodziwością. Zdecydowaliśmy się na działania wobec autora tych oskarżeń.

Chodzi pani o wyrzucenie Macierewicza z klubu?

To nie była łatwa decyzja. Antoniego Macierewicza uważaliśmy za jednostkę wybitną. Docenialiśmy jego intelekt i przeszłość. Trudno nam było pogodzić się z tą ogromną niesprawiedliwością z jego strony.

Dlaczego Macierewicz to zrobił?

To mógłby wyjaśnić tylko on.

Wasz klub zaangażował się później w koalicję wspierającą rząd Hanny Suchockiej. W skład tej koalicji wchodziła m.in. Unia Demokratyczna, jak sama pani mówiła – zupełnie inne środowisko.

Ze świadomością ryzyka współpracy z tym kręgiem politycznym, ale innego sposobu wtedy nie było. Chyba żeby iść na przyspieszone wybory i przyspieszać powrót komuny.

Pani środowisko było wówczas sceptyczne wobec szybkiego wprowadzenia Polski do NATO i Unii Europejskiej. Dlaczego?

Najpierw trzeba było porządkować nasze własne sprawy. Bez tego nasze dążenia do struktur międzynarodowych owocowały tym, że obcy interes zaczął dominować nad dobrem Polski i Polska została ponownie zniewolona.

Nadal jest zniewolona?

W sposób demokratyczny wybraliśmy opcję polityczną, która próbuje odejść od służalczej polityki wobec Unii Europejskiej, co mi się podoba. Za to PiS całkowicie uzależnia politykę polską od amerykańskiej. Sądzę, że obecna ekipa rządząca rozumie, że dla sojuszników liczą się ich własne interesy, a nie nasze polskie. Widzę pewną poprawę, ale nie akceptuję wszystkich pociągnięć PiS.

Które się pani podobają?

Bardzo podoba mi się program 500+, bo ogromna większość rodzin ma z tego dużą korzyść. Znam wiele rodzin, w których dzięki temu programowi możliwe są wakacje z dziećmi czy dodatkowa nauka.

A których pociągnięć pani nie akceptuje?

Nie podoba mi się postawa PiS w sprawie ochrony życia. Przed wyborami padły deklaracje w tej sprawie, a gdy przyszło co do czego, PiS nie dopuścił do przyjęcia ustawy gwarantującej bezpieczeństwo dzieci. Nie podoba mi się akceptacja umowy CETA, która jest groźna dla Polski, bo oddaje naszą gospodarkę pod władzę międzynarodowych korporacji.

Wróćmy do historii, co pani uważa za swoje osiągnięcie w tamtym okresie?

Debatę nad prawem człowieka do życia od poczęcia, która wtedy przetoczyła się przez Polskę. Zmniejszyła ona niewiedzę dużej liczby niewiast i mężczyzn, którzy nie zdawali sobie sprawy, że od poczęcia mamy do czynienia z człowiekiem. Uważali błędnie, że to jakaś galaretka, zespół komórek. Ta debata uświadomiła wielu.

Ale ZChN nie był do końca zadowolony z ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, bo tak ona została nazwana.

Oczywiście, że nie byliśmy zadowoleni, bo wrzucono poprawki, które pozwalały zabić dziecko, i obowiązują one do tej pory.

Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe dawno temu znikło ze sceny politycznej. Jak pani sądzi, co było tego powodem?

Trudno mi powiedzieć – wcześniej, za czasów Ryszarda Czarneckiego, zostałam wyrzucona z ZChN. Były różnice zdań choćby na temat Unii Europejskiej czy obecności w NATO. Byłam zdecydowanie przeciwna przystępowaniu Polski do Unii, a w ZChN upadł opór przeciwko temu projektowi. Chcę powrócić do pani poprzedniego pytania o szczególne osiągnięcia. To nie jest moje, jednoosobowe działanie, tylko praca całego, niewielkiego zresztą, zespołu. Otóż jako pierwsi przedstawiliśmy rzeczowe, uzasadnione argumenty za pozostaniem Polski poza Unią, ale w dobrze pojętej współpracy. Pochlebiam sobie, że nasz opór zmusił wówczas rządzących do debaty na ten temat. To było bardzo ważne, bo euroentuzjaści opowiadali kłamstwa w żywe oczy – np. nagminnie zaniżano koszty przynależności do UE, a zawyżano korzyści płynące z członkostwa. Tak ludziom namącono w głowie, że gdy później pytałam, dlaczego głosowali w referendum za wejściem do Unii, to często słyszałam: ja na tym nie skorzystam, ale może moje wnuki będą miały lepiej, albo – nie chcę być Białorusią. Mam gorzką satysfakcję, że to, co wtedy mówiłam, wskazując zagrożenia, dziś staje się rzeczywistością.

A co pani mówiła?

Że Unia rozpadnie się, bo jest utopią, a utopie nie trwają długo. Że gospodarka Unii jest postawiona na głowie, bo nie da się przyporządkować jednemu wzorcowi tak różnych gospodarek europejskich. Że prawo unijne jest chore. Że rozegra się walka o rolnictwo i że zmiany będą szły w kierunku wyeliminowania możliwości samodzielnego wyżywienia się narodu, bo to określa niezależność kraju.

Jesteśmy w Unii od wielu lat i nasze możliwości samodzielnego wyżywienia nie zniknęły.

Jeszcze nie został zakończony proces zmian w rolnictwie. Unii nie udało się jeszcze zniszczyć małych gospodarstw, które były zapleczem narodu w okresie stanu wojennego. W sklepach były wówczas pustki, ale znaczna część ludzi w miastach miała rodziny na wsi i dzięki temu Polska nie była wygłodzona.

Małe gospodarstwa rodzinne trzymają się dobrze właśnie dzięki dopłatom z Unii.

Ale jest nacisk na tworzenie wielkoobszarowych gospodarstw, które systematycznie wypierają gospodarstwa rodzinne. Rolnictwo staje się zależne od finansjery, bo wielkie przedsiębiorstwa rolne są skazane na kredyty, uzależnione do banków. Już samo to powinno nas powstrzymywać przed takimi zmianami.

Rozumiem, że Ryszard Czarnecki nie podzielał tych obaw. Ale w tamtych czasach nie tylko rozstała się pani z ZChN, ale też odeszła z Klubu AWS. Dlaczego?

Najpierw z AWS – po wyrzuceniu z niego lidera naszego środowiska, Jana Łopuszańskiego, co miało związek ze sprzeciwem wobec podziału Polski na 12 województw. Potem AWS dogadał się z SLD i podzielono Polskę na 16 województw. Najwyraźniej nie o liczbę województw chodziło.

W 2001 roku weszła pani do Sejmu z listy Ligi Polskich Rodzin, ale z tym środowiskiem też się pani poróżniła. Dlaczego?

W klubie był deficyt prawdy, a nasze środowisko było marginalizowane.Blokowano nam możliwości wystąpień publicznych. Nie mieściliśmy się i już.

Tama kadencja była pani ostatnią w parlamencie, ale nie dała pani o sobie zapomnieć. Podpisała się pani pod listem dwójki europosłów LPR do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zarzucaliście państwo prezydentowi, że nie stanął w obronie życia poczętego i podpisał traktat lizboński.

Była możliwość wprowadzenia do konstytucji ochrony życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. PiS nie dopuścił do tych zmian. Prezydent Kaczyński podpisał traktat z Lizbony, którego nie powinien podpisywać w imię obrony suwerenności Polski.

Czy warto było tak ostro atakować PiS, partię, do której było wam najbliżej na scenie politycznej, w sytuacji gdy i tak miała wielu przeciwników?

Obowiązkiem polityków bywa wywieranie nacisku. Tego typu działania czasami mają zbawienny wpływ.

Miały na PiS?

Wtedy PiS szybko przestał być partią rządzącą. Zobaczymy, jak będzie teraz. W ubiegłym roku zdarzył się fakt ogromnie ważny dla Polski – 19 listopada Polska uznała królewską władzę Chrystusa nad narodem. Wcześniejsze odrzucenie ustawy o ochronie życia dzieci poczętych niestety zaprzecza tej deklaracji, bo przyjęcie władzy Chrystusa jest równoznaczne z przyjęciem prawa Bożego. Zobaczymy jakie tego będą konsekwencję.

Jak pani sądzi?

Na politykę patrzę przez pryzmat świata widzialnego i niewidzialnego. Co Bóg zrobi, tego nie wiem, ale faktem jest, że PiS ma krechę. Z drugiej strony ogromna liczba Polaków modli się w intencji PiS. Czy większą wagę będą miały te modlitwy czy niedociągnięcia partii rządzącej, tego nie wiem. Modlę się, żeby Pan Bóg spuścił zasłonę na niedociągnięcia rządzących, a obdarzył ich swym światłem, żeby mogli zobaczyć prawdę.

Głośny był też incydent, gdy razem z europosłem Witoldem Tomczakiem zniszczyła pani instalację artystyczną – papieża przygniecionego meteorytem. Dlaczego pani to zrobiła?

Poseł Tomczak nie zniszczył, jedynie zdjął z postaci papieża meteoryt. Dlaczego? Nie było innego sposobu, żeby skłonić do zlikwidowania rażącej uczucia Polaków wystawy, która z premedytacją godziła w Jana Pawła II.

Dlaczego ta rzeźba była tak obrazoburcza?

Meteoryt uderzał w człowieka najbardziej ukochanego przez Polaków. Był wyrazem czyjejś niechęci i nienawiści, choć papież emanował miłością do wszystkich.

Pani rodzina nie jest jednomyślna politycznie. Pani brat Mariusz Wesołowski był związany z Unią Demokratyczną, podobnie jak pani szwagier Piotr Nowina-Konopka. Czy zdarzały wam się w rodzinie tarcia na tle politycznym?

Mój brat sądził, że środowisko Unii Demokratycznej będzie realizowało program, który pozwoli rozwinąć się polskiej przedsiębiorczości. Znaleźliśmy się na odrębnych krańcach sceny politycznej, ale doszliśmy do wniosku, że rodziną będziemy na zawsze i nasze relacje muszą pozostać nienaruszone. Poglądy polityczne mogą się zmieniać, co zresztą się stało, bo brat zrozumiał błędy tamtego obozu. Podobnie jest z innymi członkami naszej rodziny – różnie oceniamy wydarzenia polityczne, co nie przeszkadza nam być zgodną rodziną.

Świadectwem tego niech będzie wspólne świętowanie w sobotę, 11 lutego, wraz z rodziną i przyjaciółmi w opactwie tynieckim 50. rocznicy zawarcia naszego małżeństwa. Większą wartością jest to, co nasz łączy, niż to, co nas dzieli.

—rozmawiała Eliza Olczyk (dziennikarka tygodnika „Wprost")

Halina Nowina Konopka była posłanką, zasiadała w Sejmie I, III i IV kadencji. Była wybierana z list Wyborczej Akcji Katolickiej, Akcji Wyborczej Solidarność i Ligi Polskich Rodzin. W III i IV kadencji występowała z klubów parlamentarnych AWS i LPR, przystępując do koła poselskiego Porozumienie Polskie. W 2005 bez powodzenia kandydowała do Senatu z ramienia Porozumienia Polskiego, którego jest wiceprezesem

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

"Plus Minus": Pani najsłynniejsza wypowiedź dotyczyła przypadkowego społeczeństwa. Pamięta pani, w jakich okolicznościach padło to zdanie?

Halina Nowina Konopka, była posłanka: Nie za dobrze. To była szybka rozmowa na korytarzu sejmowym. Później to zdanie było prześmiewczo wykorzystywane przeciwko mnie. Nie przywiązuję do tego większej wagi, takie lapsusy się zdarzają.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków