Polską politykę zagraniczną prowadzi Jacek Czaputowicz, nazwany przez prezesa eksperymentem. Propozycję stanowiska złożono mu dzień przed jego objęciem. Są chyba lepsze obszary do eksperymentów niż polityka zagraniczna, np. fizyka albo chemia... No, dobrej chemii to minister na razie nie ma z nikim. W dziedzinie fizyki idzie mu lepiej. Niedawni sojusznicy wciąż nam przypominają, na czym polega grawitacja. To dlatego mówią nam: „spadajcie".
Odnotujmy przy okazji nieoczekiwany powrót Witolda Waszczykowskiego. Były minister sprawa zagranicznych postanowił wsypać swoich kolegów z rządu i stwierdził w wywiadzie radiowym, że on już dawno mówił, że z Izraelem będzie problem. Tyle że nikt go nie słuchał. No więc tak się zastanawiamy. Skoro Czaputowicz ma na drugie Eksperyment, to jak na drugie ma Waszczykowski? Porażka? Nie. Katastrofa!
Nie było polskich obozów, ale Ryszard Czarnecki przypomniał światu, że był ktoś taki jak polski szmalcownik. Parlament Europejski stanął w obronie wizerunku naszego kraju i postanowił go za to ukarać.
Widać wyraźnie, jak w obozie władzy ścierają się dwie wizje Polski. Na dwudziestopięcioleciu „Gazety Polskiej" był Jarosław Kaczyński, a nie było prezydenta. Na niedawnej gali rocznicowej Polsatu pojawił się z kolei Andrzej Duda, ale nie było prezesa. „Gazeta Polska" dała Kaczyńskiemu jakąś nagrodę, Polsat prezydentowi nie dał nic. Oprócz fali hejtu.
No, ale to było jeszcze przed podpisaniem nowelizacji ustawy o IPN. Bo, zgodnie z oczekiwaniem żelaznego elektoratu, prezydent ustawę klepnął. A resztę zwalił na Trybunał Konstytucyjny i sędzię Przyłębską, która jako tegoroczny Człowiek Wolności tygodnika „Sieci" na pewno wie, co robić.