Kaszyński: W Polsce brakuje wiedzy o zdrowiu psychicznym

Zdolność współodczuwania z ludźmi w kryzysie psychicznym nie oznacza równoczesnego przyzwolenia na zachowania obraźliwe, aspołeczne. Czy oni sami oczekują traktowania bez taryfy ulgowej? Jestem przekonany, że tak.

Aktualizacja: 03.02.2017 17:45 Publikacja: 02.02.2017 18:17

dr hab. Hubert Kaszyński, socjolog i pracownik socjalny

dr hab. Hubert Kaszyński, socjolog i pracownik socjalny

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Plus Minus: Prof. Piotr Nowak w wywołującym szalone kontrowersje tekście „Lekcje z wariatem" („Plus Minus" z 7-8 stycznia) opisał studenta z zespołem Aspergera, który bezkarnie zakłóca zajęcia, rżąc jak koń lub machając do niego...

Dr hab. Hubert Kaszyński, socjolog i pracownik socjalny: Sugeruje to, że osoby z zespołem Aspergera manifestują takie właśnie objawy. W ten zaś sposób zaś zaczyna się praktyka piętnowania. Problem ludzi chorujących psychicznie nie jest niczym nowym. Był i będzie częścią naszego życia. Biblia mówi: „ubogich zawsze mieć będziecie", a jedną z twarzy ubóstwa są przecież trudności natury psychicznej. My zaś na różne sposoby radziliśmy sobie w historii z ludźmi, którzy inaczej przeżywają świat.

W materiałach informacyjnych Uniwersytetu Rzeszowskiego dotyczących takich studentów czytam m.in. o ekspresji nieadekwatnych zachowań, częstych konfliktach, utrudnionych relacjach międzyludzkich, nagłym wychodzeniu w trakcie zajęć, gadatliwości i nieprzemyślanych wypowiedziach lub skracaniu dystansu społecznego w stosunku do wykładowcy. W odniesieniu do schizofreników wymienia się za to m.in. przekonania o posiadaniu nienaturalnej mocy. W badaniach prowadzonych wśród kadry naukowej tej uczelni w 2010 r. 34 proc. ankietowanych zgodziło się z twierdzeniem, że osoby psychicznie chore nie powinny podejmować studiów wyższych, a 35 proc. nie miało zdania na ten temat.

Pozostałe 31 proc. badanych nie miało jednak nic przeciwko temu. Wyniki te świadczą o bezradności i społecznej ambiwalencji wobec problemu społecznej aktywności ludzi chorujących psychicznie. Nie wiemy zresztą, czy respondenci wiedzieli, o kim mówią w badaniu.

Jak to?

Kategoria „chory psychicznie" często bywa nadużywana. Zamykamy w niej wszystko to, co budzi w nas niezrozumienie, lęk, obawy, niechęć czy odrazę moralną. Pani też „osoby chore na schizofrenię" nazywa „schizofrenikami". W Polsce brakuje podstawowej wiedzy o zdrowiu psychicznym, którego częścią są bardzo różne sytuacje kryzysowe. Słowo „kryzys" zaś znaczy tyle co „rozwój".

Prawo różnicuje zaburzenia i choroby psychiczne?

Tak. Wytłumaczę to w pewnym uproszczeniu. Mówiąc o „chorobie psychicznej", powinniśmy odnosić się do schizofrenii, depresji i choroby dwubiegunowej, w której naprzemiennie pojawiają się stany manii, czyli nadpobudliwości, euforii, podwyższonego nastroju i epizody depresji. Choroby te wiążą się z głębokim kryzysem własnego „ja". Także z potężnym poczuciem zagrożenia i lęku. Rzeczywistość staje się wtedy obca, niezrozumiała i nieprzewidywalna.

A zaburzenia psychiczne?

To kategoria obejmująca tak niebywale szerokie spektrum problemów, że trzeba być bardzo ostrożnym w jej używaniu. Należą tu zarówno choroby psychiczne, które wymieniłem, jak i wiele innych trudności psychicznych czy rozwojowych: zaburzenia lękowo-depresyjne, uzależnienia, zaburzenia osobowości. Także tzw. całościowe zaburzenia rozwojowe, w których mieści się autyzm dziecięcy czy zespół Aspergera.

Drażni pana słowo „schizofrenik". Pan nazywa ludzi z zaburzeniami „inaczej przeżywającymi świat", „o autystycznej urodzie", ba, nawet jako „neuroatypowych" odróżnia ich od nas, czyli „neurotypowych", „ neurobanalnych" biedaków. Z całym szacunkiem: jestem astygmatyczką. Nie chcę jednak, by ktoś wmawiał mi, że „inaczej widzę świat", gdy w istocie po prostu niedowidzę.

Proszę zrozumieć, że poszukuję języka, który zbliża ludzi, a obejmuje także tych, którzy zdrowieją po doświadczeniu depresji czy schizofrenii. Uczę się unikać określeń, które piętnując, krzywdzą tych o specyficznej drodze rozwoju psychicznego. Co więcej, proszę pamiętać, że zachowania niezrozumiałe, agresywne, aspołeczne czy dezorganizujące życie innych, które widzimy, to tylko wierzchołek góry lodowej.

Co to znaczy?

Rzeczywistością ukrytą są krzywdy i zranienia, których doświadczyli owi „zaburzeni psychicznie".

Wspomniał pan przed rozmową, że takie osoby częściej niż innych „zabijają" siebie.

Czasami trudno jest nam przyjąć, że jesteśmy współodpowiedzialni za zdrowie psychiczne innych. Znacznie łatwiej jest mówić, że to „on" jest winny i odpowiedzialny.

Obchodzą nas obie strony medalu, nawet jeśli opinie padające z jednej wydają się brutalne.

Szukajmy więc porozumienia. Przestrzegam jednak przed brutalnością, która oznacza nadużywanie siły, władzy, którą mamy nad innymi ludźmi. Brutalność nie sprzyja spotkaniu ani nie otwiera. Niszczy za to możliwość dialogu.

Sądzi pan, że jesteśmy brutalni? Weźmy za przykład Francuzów: za nic mają stygmatyzację ludzi z psychiczną dysfunkcją. W listopadzie władze Francji utrzymały w mocy zakaz reklamy przedstawiającej uśmiechnięte buzie dzieci z zespołem Downa, bo „prawdopodobnie naruszała ona spokój sumienia kobiet, które legalnie dokonały innych osobistych wyborów". Ot, co.

Dobry przykład nadużycia władzy. Zamyka możliwość dyskusji nad społeczną odpowiedzialnością za życie osób z zespołem Downa i ochronę ich prawa do życia.

Prawo do życia? Zespół Downa w wielu krajach został już niemal całkowicie „wyeliminowany", ale wracajmy do tematu. Zespół Aspergera – jak go rozpoznać?

Weźmy za przykład dwoje dzieci z podstawówki. Oto Antek. Zapytany na lekcji, z czym kojarzy mu się kłótnia, odpowiada: „z konduktem pogrzebowym". Klasa w śmiech, pani puka się w czoło. Chłopiec wpada we wściekłość. Łamie krzesło, z płaczem wybiega z sali, zamyka się w sobie.

Oto Magda. Dowiaduje się, że fotograf będzie wykonywał zdjęcia głów wszystkich dzieci z klasy, by wkleić je potem w ładny szablon. Dziewczynka gwałtownie protestuje i uderzając koleżankę, w panice ucieka z klasy.

Dlaczego?

To pytanie zwykle pada późno lub wcale. Typową reakcją na agresję jest sankcja. Tymczasem ważniejsza jest odpowiedź na pytanie: dlaczego? Antek wykonał oczywiste połączenie faktów: kłótnia, agresja, możliwość pobicia, rany, śmierć, pogrzeb, czyli kondukt. Magda zaś zrozumiała, że przygotowywanie tableau wiąże się z faktycznym ucinaniem uczniom głów. Widzi pani, młodzi ludzie z zespołem Aspergera miewają problem z właściwym odczytaniem zwyczajowego kontekstu wypowiedzi albo też czasami myślą logicznie, nie przedstawiając ciągu argumentów, które doprowadziły do prawidłowego rozwiązania.

Mam wrażenie, że mówiąc w tym wypadku o „oczywistym połączeniu faktów" czy „zwyczajowym kontekście wypowiedzi", ciąży pan ku antypsychiatrii, która pół wieku temu upierała się, że nie ma chorób psychicznych, tylko alternatywna rzeczywistość dostępna wybrańcom. Po internecie hula zresztą plotka, jakoby prof. Nowak nadepnął na odcisk antypsychiatrycznemu lobby...

Doprawdy, nie musimy odwoływać się do antypsychiatrii, by wziąć pod uwagę znaczenie realiów środowiskowych, politycznych czy kulturowych w pełnym rozumieniu osób, które przeszły kryzys psychiczny. Szczególnym przykładem jest niszczący dla zdrowia psychicznego wpływ goffmanowskiego piętna...

...czyli swoistej gettyzacji, przypisania do grupy...

...które doświadczający go określają jako formę nękania społecznego. Konsekwencją bywa obniżone poczucie wartości, wycofanie z kontaktów społecznych, apatia i długotrwała utrata poczucia sensu życia.

Ujmę to zatem inaczej. Powiedział pan, że w przypadku agresji ważniejsze od sankcji jest pytanie o powód tej agresji. Tyle że to przestrzeganie norm społecznych, bardzo szerokich zresztą, porządkuje nasz świat, stanowiąc punkt odniesienia, nawet gdy wyłączymy moralność pani Dulskiej.

Normą społeczną jest szacunek dla drugiego człowieka. Jest on też fundamentem pewności, że każdy ponosi odpowiedzialność za swoje czyny.

Podkreślę: każdy.

Proszę mnie dobrze zrozumieć, chodzi mi też o moralną odpowiedzialność za podjęcie trudu zrozumienia każdego człowieka, bez względu na jego szczególną konstytucję psychiczną. A może właśnie ze względu na tę podmiotową niepowtarzalność. Nie ma to nic wspólnego z traktowaniem ludzi jak bezradnych pionków na szachownicy, bo „poczucie winy jest prerogatywą każdego człowieka, który sam jest odpowiedzialny za jego pokonanie", aby posłużyć się cytatem z pracy „Wola sensu. Założenia i zastosowanie logoterapii" austriackiego psychiatry Victora Frankla...

Pańskie słowa wywołują we mnie dyskomfort wmawianego mi natarczywie poczucia winy. Zakończmy już, proszę, to wysokie C.

...szczególnego zrozumienia dla drugiego oczekuję przede wszystkim od siebie i to staram się przekazać studentom pracy socjalnej.

Jasne. Proszę jednak zważyć, że nie rozmawiamy dla specjalistycznego biuletynu pracowników socjalnych, ale dla czytelników o różnym zakresie cierpliwości w stosunku do osób naruszających normy zachowań w przestrzeni publicznej. Zresztą studenci to ludzie dorośli w pełni odpowiedzialni za słowa i czyny.

Owszem, pamiętam o zapisie ustawowym, który głosi, że jednym z podstawowych zadań uczelni jest wychowywanie studentów w poczuciu odpowiedzialności za umacnianie i poszanowanie praw człowieka. Poza tym dostrzegam znaczenie kształcenia dorosłych zwanego andragogiką i – co najważniejsze – nie tracę nadziei.

Piękne słowa. Czy nie wydaje się jednak, że w stosunku do ludzi z psychicznymi dysfunkcjami odczuwamy wręcz moralny obowiązek stosowania łagodniejszych kryteriów oceny, w rezultacie czego więcej im wolno? Krzyczy? Zakłóca spokój? Trudno, przecież jest chory. Podam przykład z autopsji. Do klasy mojego syna Julka w podstawówce w Markach chodził Franek z autyzmem. Silny i potężny. Co dzień zaczepiał i okładał pięściami kogo popadło.

Co na to nauczyciele?

Wzruszali ramionami. Pewnego dnia Franek z furią rzucał plecakiem mojego syna po korytarzu, niszcząc zeszyty, wylewając napoje. „Nie wytrzymałem i przywaliłem mu" – przyznał 12-letni wtedy Julek, jako jedyny poddany szkolnym sankcjom. Wie już, że niektórzy są nie tylko „równiejsi", ale i ponad prawem.

Opisała pani bezradność pedagogów i tzw. pozytywną dyskryminację, czyli stosowanie podwójnych standardów. Inne obowiązują w pełni sprawnych, inne „chorych". To rani, tworzy też poczucie niesprawiedliwości.

Oni sami oczekują traktowania bez taryfy ulgowej?

Jestem przekonany, że tak. Zdolność współodczuwania z ludźmi w kryzysie psychicznym nie oznacza przecież równoczesnego przyzwolenia na zachowania obraźliwe i agresywne. Z drugiej strony nie może oznaczać przyzwolenia na paternalizm wobec „niezaradnych i wymagających opieki". Taki student ma prawo oczekiwać adaptacji procesu dydaktycznego, co absolutnie nie oznacza formalnie i nie powinno znaczyć też w praktyce obniżonych kryteriów egzaminacyjnych dla danego przedmiotu.

Mocno powiedziane.

Wiedzę, która daje mi poczucie pewności, czerpię nie tyle z naukowych rozpraw, ile ze znaczących rozmów i spotkań, które jako pracownik socjalny odbyłem ze wspaniałymi ludźmi z „urodą autystyczną", „doświadczeniem schizofrenii", „chorobą więzi, jaką jest bezdomność", „obezwładniającym neurotycznym lękiem".

Zakłócanie zajęć uznał pan jednak „poza nagraniem" za niedopuszczalne. Co z tym robić?

Trudno mi sobie wyobrazić, by ktokolwiek z moich kolegów zgadzał się na zakłócanie debaty akademickiej, pracując zgodnie z zasadami etyki zawodowej. Gdy tak się dzieje, właściwym pierwszym krokiem jest bezpośrednia rozmowa ze studentem i jednoznaczny komunikat o naszych oczekiwaniach. Także rozmowa z przedstawicielami grupy studenckiej.

Polecam także konsultacje z pracownikami biur do spraw osób niepełnosprawnych. W Krakowie działa też Międzyuczelniane Centrum Wsparcia Psychologicznego. Prowadzimy tam konsultacje dla studentów wymagających pomocy, co odpowiada także potrzebom kadry akademickiej.

To działa?

Działa. Zwiększa nasze poczucie bezpieczeństwa. Tyle że praca z ludźmi nie jest szeregiem powtarzalnych zabiegów socjotechnicznych, dlatego o przyszłości nie będę się wypowiadał.

„Myślę, że przyjmowani na studia mogą być wszyscy, ale wykładowca nie powinien zmieniać sposobu prowadzenia wykładów z powodu żadnego studenta. Jeśli student przeszkadza, powinien zostać wyproszony z zajęć. Jeśli nie potrafi zrozumieć, nie zaliczy. Jeżeli nie potrafi się dostosować, musi odpaść" – pisze na forum e-kasia27.

To głos rozsądku. Nadto łaskawy dla wykładowców. Pamiętajmy jednak, że w sytuacjach nagłych, powodujących bezpośrednie zagrożenie życia studenta lub życia i zdrowia innych powinniśmy interweniować, wzywając pogotowie ratunkowe lub policję.

Tylko czy osoby z zaburzeniami można karać? Nie działają przecież umyślnie.

Można. Jeśli taka osoba, będąc poczytalna, popełni czyn karalny, ponosi pełną odpowiedzialność za swoje zachowanie i jego konsekwencje. O tym decyduje jednak sąd po zasięgnięciu opinii biegłych lekarzy psychiatrów.

Naprawdę radzi pan wzywać policję? Przypomnę panu nagłówki dzienników z 2014 r. „Dziecko chore, szkoła wzywa policję". O co chodziło? Cierpiący na ADHD Michał regularnie wszczynał szkolne bójki, rodzice pobitych dzieci skarżyli szkołę. Matka Michała wylewała tymczasem łzy w prasie, że oto „uwzięli się" na jej biednego syna i straszą go policją. I cóż? To nie na nią, lecz na dyrektora szkoły wylały się kubły pomyj opinii publicznej zwane modnie „falą hejtu".

Cóż, jeśli wszelkie inne próby działania okazały się nieskuteczne... Ciekawe, czy zadano mu pytanie „Dlaczego bijesz?". Zastanawiała się pani, o czym chce nam powiedzieć młody człowiek, który wszczyna bójki?

Znajomy pedagog upiera się, że nastolatek musi „wyrażać siebie"...

Właśnie. Kiedyś dyskutowaliśmy o bezstresowym wychowaniu. Zdecydowanie błędne podejście. Aby kształtować własną tożsamość, młody człowiek potrzebuje granic wyznaczanych zespołem norm i wartości panującym przede wszystkim w środowiskach wychowawczych. I nie czynię tu żadnej różnicy między ludźmi.

Zaburzonymi czy nie? Zatem akceptuję cię, ale nie pluj, nie bij, nie atakuj innych?

Otóż to. Problem w tym, że o ile pani syn pewnie nauczyłby się szybko społecznej gry „potrzebnej bliskości i koniecznego dystansu", o tyle niektórzy mogą mieć z tym problem. Wtedy zaś warto przemyśleć kwestię włączenia do współpracy pracowników socjalnych, asystentów dla młodych ludzi o specyficznych potrzebach rozwojowych lub psychicznych...

...albo szkołę integracyjną? Fora internetowe piętnują rodziców posyłających dzieci do szkół integracyjnych czy specjalnych jako słabych, niezdolnych walczyć o utrzymanie dziecka w zwykłej szkole.

Nie przepadam za koncepcją integracji społecznej. Oznacza, że jest jeden wzór przystosowania się odpowiedni dla wszystkich. Staramy się budować raczej dialogującą wspólnotę, nie represjonując różnic między ludźmi. Z jednej strony warto zatem rozważyć, czy człowiek z trudnościami powinien żyć w otwartym środowisku, czy też ze względu na słabość więzi i naturalnych zasobów społecznych wspólnoty konieczne jest tworzenie placówek specjalistycznych...

A z drugiej strony?

Obawiam się, że instytucje powstają także po to, by budować mury i odgradzać się od tych „innych", wykluczając ich z przestrzeni społecznej. Pamiętajmy, że 75 lat temu Niemcy zamordowali ponad 200 tys. ludzi chorych psychicznie i niepełnosprawnych, w tym dzieci. Była to zinstytucjonalizowana zbrodnia. A mechanizmy (nadal obecne w naszej kulturze) można poznać, studiując „Nowoczesność i Zagładę" Zygmunta Baumana. Uważajmy, by dyskusja ta nie prowadziła nas w stronę rozwiązań polityki izolacyjnej.

Mówi pan o niemieckiej akcji T4, czyli „eliminacji życia niewartego życia". Badacz tej zbrodni, niemiecki historyk i dziennikarz Götz Aly jest też ojcem upośledzonej córki. Paradoksalnie to właśnie on w wywiadzie dla „Der Spiegel", mówiąc o modzie na uporczywą integrację, przekonywał, że są dzieci, które lepiej czują się w dobrze przygotowanej szkole specjalnej. Nie chcą być na siłę wtłaczane między „normalsów", którym nie wszędzie są w stanie dorównać.

Jestem podobnego zdania. Dodam tylko, że kluczowe znaczenie dla „dobrze przygotowanej szkoły" mają nie tyle procedury i parametry, ile pedagog, który potrafi żyć i pracować w duchu Janusza Korczaka. Może wtedy szkoła specjalna będzie lepsza od tej, w której uczył się mój przyjaciel Krystian Głuszko.

Zmarły jesienią pisarz, autor bloga „Zaburzony świat Krystiana"?

Tak. Już jako dziecko rozwiązywał skomplikowane zadania matematyczne, podając gotowy wynik z pamięci. „Krystianie, z racji tego, że nie jesteś geniuszem, z pewnością oszukujesz" – słyszał w szkole. Dzisiaj myślę, że dzięki tak „pedagogicznej" postawie nie został matematykiem i możemy cieszyć się poezją i prozą człowieka cierpiącego na zespół Aspergera.

W wywiadzie, o którym mówiłam, Götz Aly powiedział też „W Biblii jest piękne, bardzo radykalne zdanie: każdy człowiek stanowi odbicie Boga niezależnie od tego, jak bardzo jest chory, biedny czy upośledzony. Powinniśmy się starać przenieść tę maksymę do naszej świeckiej i prawnopaństwowej samoświadomości".

Tego samego uczył krakowską praktyką pomocową św. brat Albert. Sam doświadczył poważnego kryzysu psychicznego, potem duchowej przemiany. Rok spędził w klinice psychiatrycznej w Kulparkowie.

Wracajmy do teraźniejszości. Przed nagraniem cytował pan rodzica zanurzonego w mrokach ignorancji: „Pomocy, wariat w klasie mojej córki!". Ale jak się o chorobie tego „wariata" dowiedzieć więcej, gdy nie wypada mówić o tym głośno? Moje dzieci przechodzą do szeptu, mówiąc o dysfunkcjach kolegów. Wywiadówki zaś upewniają mnie, że oto zamiast seksu mamy dziś nowe tabu: asperger, ADHD. Przyznawać się w grupie czy nie?

Przyznawać, byle nie „za kogoś". Decyzja należy do osoby zainteresowanej. Nazwanie rzeczy po imieniu ucina plotki i domysły. Jasność sytuacji daje zaś wszystkim poczucie bezpieczeństwa.

Wyjaśnia też „niemożliwe", gdy dziecko jest tzw. sawantem. Nietypowa budowa mózgu czyni takie osoby geniuszami w jakiejś dziedzinie mimo znacznie obniżonego ilorazu inteligencji. Pisze o tym Winston Groom w książce „Forrest Gump". Pokazuje Barry Levinson w filmie „Rain Man" czy polski reżyser Bodo Kox w „Dziewczynie z szafy".

Jeśli mówimy o grupie, ważnym aspektem jest edukacja o istotnych dla niej problemach zdrowia psychicznego. Dzieciom polecam bajki terapeutyczne, choćby „Kosmitę" Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel czy „Podaj łapkę, misiu" Krystiana Głuszki. Starsza młodzież polubi teksty z pierwszej ręki. Prace Arnhild Lauveng...

„Byłam po drugiej stronie lustra" o zdrowieniu ze schizofrenii?

Albo też „Ciemność widomą. Esej o depresji" Williama Styrona. Za godne uwagi uważam też trzy obrazy filmowe: „Vincent chce nad morze" Ralfa Huettnera, „Helen" Sandry Nettelbeck i „Elling" Petera Naessa.

A jeśli tabu jest nam potrzebne, by kogoś chronić? Albo też będąc poprawni politycznie, boimy się pytać głośno „co z nim", by nie przylgnęło do nas wiedźmie znamię zwane nietolerancją?

Tabu chroni sprawców krzywdy społecznej, a poprawność polityczna jest maską skrywającą naszą ignorancję bądź brak aksjologicznego uporządkowania. Współczesne społeczeństwa w dialogu powinny zaktualizować hierarchię wartości i ład społeczny, który byłby zdolny bronić humanum. Praktyka mówienia i słuchania siebie nawzajem prowadząca do odkrywania wspólnoty gatunku ludzkiego jest sprawą przetrwania lub zguby, o czym przestrzegał Zygmunt Bauman w jednym z esejów zawartych w „Szansach etyki w zglobalizowanym świecie".

Dr hab. Hubert Kaszyński pracuje w Zakładzie Socjologii Stosowanej Instytutu Socjologii UJ, jest klinicznym pracownikiem socjalnym od 1989 r. zaangażowanym w pracę socjalną i terapię społeczną osób chorujących psychicznie

Magazyn Plus Minus

 

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus: Prof. Piotr Nowak w wywołującym szalone kontrowersje tekście „Lekcje z wariatem" („Plus Minus" z 7-8 stycznia) opisał studenta z zespołem Aspergera, który bezkarnie zakłóca zajęcia, rżąc jak koń lub machając do niego...

Dr hab. Hubert Kaszyński, socjolog i pracownik socjalny: Sugeruje to, że osoby z zespołem Aspergera manifestują takie właśnie objawy. W ten zaś sposób zaś zaczyna się praktyka piętnowania. Problem ludzi chorujących psychicznie nie jest niczym nowym. Był i będzie częścią naszego życia. Biblia mówi: „ubogich zawsze mieć będziecie", a jedną z twarzy ubóstwa są przecież trudności natury psychicznej. My zaś na różne sposoby radziliśmy sobie w historii z ludźmi, którzy inaczej przeżywają świat.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami