Tadeusz Woźniak opowiada o swoich spotkaniach z Czesławem Niemenem, fascynacji teatrem i pogłębiającej jego stosunek do życia relacji z synem Filipem, który ma zespół Downa.
Artysta wspomina też dzieciństwo na warszawskiej Woli, w cudownie ocalałej w czasie wojny kamienicy, gdzie zamiast schodów były drewniane płyty z listwami. Miał sześć sióstr i czterech braci. Jednego zastrzelili Niemcy, drugi po powstaniu warszawskim wyemigrował do Kanady i ożenił się szczęśliwie... z Niemką. Choć w domu nie było żadnego instrumentu, śpiewało się i grało na czym popadnie – a choćby na grzebieniu. Przez cztery lata Tadeusz Woźniak chodził do szkoły baletowej, ale rzucił ją dla kupionej przez mamę gitary. Grał z rówieśnikami w grochowskim parku Hanki Sawickiej, dzieląc czas pomiędzy bigbit i tanie wina. Dzięki Władysławowi Szpilmanowi, który wymyślił pseudonim Daniel Dan, trafił na antenę radiową w lutym 1966 roku i nagrał swój pierwszy przebój „Na dobre i złe".
Odszedł od bigbitu, bo zawsze fascynowała go poezja. Kierunek przyszłych fascynacji wyznaczyły piosenki „Blowin' in the Wind" Dylana i „Yesterday" Beatlesów. Pozycja Woźniaka stała się tak ważna, że otrzymał propozycję wspólnych koncertów z Czesławem Niemenem i Akwarelami w sezonie 1968/1969. To właśnie Czesław Niemen namówił kierownictwo Polskich Nagrań do wydania epki Woźniaka. Na marginesie opowieści o tym okresie Tadeusz Woźniak wspomina, jak chciał nagrać piosenkę do wiersza Czesława Miłosza. „Nie ma takiego poety" – usłyszał.
Na festiwalu w Opolu śpiewał „Hej, Hanno" czy „Smak i zapach pomarańczy", by w 1972 roku wydać swoją pierwszą długogrającą płytę z „Zegarmistrzem światła". Po raz pierwszy został wykonany w jednej z fabryk. Robotników zamurowało. Sztandarowy przebój krytykowany przez recenzentów za tekst wygrał konkurs opolski, jak wieść niesie, przez upór Aleksandra Bardiniego, który miał grozić zgłoszeniem votum separatum do werdyktu pomijającego Woźniaka.
Dwa lata później opublikował płytę „Odcień ciszy" i na 20 lat wycofał się z estrady. W aurę teatru wprowadzał go pisarz i reżyser Helmut Kajzar. Za muzykę do „Wesela" otrzymał nagrodę na Klasyce Polskiej w Opolu. Efektem teatralnego flirtu było także „Lato Muminków" oraz „Mistrz i Małgorzata" do spektaklu z Henrykiem Talarem.