Mariusz Hermansdorfer: Jak kupowałem Kantora, Stażewskiego, Lebensteina

W sztuce współczesnej jest bardzo dużo hucpy. Czuję to „nosem", bo działam trochę jak antykwariusz, a nie jak naukowiec. Często czuję, że coś jest fałszywe, źle namalowane, że zieje pustką. Że autor nie ma nic do powiedzenia - mówi Mariusz Hermansdorfer, kolekcjoner, historyk i krytyk sztuki

Publikacja: 26.01.2018 00:00

Mariusz Hermansdorfer: Jak kupowałem Kantora, Stażewskiego, Lebensteina

Foto: Zdjęcie dzięki uprzejmości Mia Art Gallery

Plus Minus: Pamięta pan pierwszy obraz, który pan dostał?

Mariusz Hermansdorfer: Oczywiście, to był „Jeździec w czarnej kurtce" Eugeniusza Gepperta, nagroda w 1964 roku w konkursie na recenzję wystawy. Geppert, profesor ASP, już mocno starszy pan, ofiarował tę pracę Hermansdorferowi jako temu, który napisał jedną z dwóch nagrodzonych recenzji. Ucieszyłem się przede wszystkim, że zostałem dostrzeżony, miałem 24 lata. Wtedy pewnie ważniejsze było dla mnie, że Tadeusz Lutogniewski, redaktor naczelny „Odry", był w jury i że zaproponował mi współpracę, trwającą zresztą do dziś. Chciałem być krytykiem sztuki. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że mój sposób pisania eliminuje mnie z tego zawodu, bo ciężko piszę – od zawsze długo cyzelowałem teksty.

Pozostało jeszcze 95% artykułu

Tylko 99 zł za rok.
Czytaj o tym, co dla Ciebie ważne.

Sprawdzaj z nami, jak zmienia się świat i co dzieje się w kraju. Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia, historia i psychologia w jednym miejscu.
Plus Minus
Posłuchaj „Plus Minus”: Kiedyś to byli prezydenci
Plus Minus
„Historia miłosna”: Konserwatysta na lekcjach empatii
Plus Minus
„Polska na prochach”: Siatki pełne recept i leków
Plus Minus
„Ale wtopa”: Test na przyjaźnie
Plus Minus
„Thunderbolts*”: Antybohaterowie z przypadku
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem