Donald Trump to wielka niewiadoma, nawet dla swoich najbliższych współpracowników. Henry Kissinger, który jest jego doradcą do spraw polityki zagranicznej, przyznał, że Trump wygrał kampanię, opierając się na własnej strategii i pomyśle na politykę wewnętrzną. Nie jest on też związany z żadną szkołą stosunków międzynarodowych. „Foreign Policy" wytyka Trumpowi brak wielkiej strategii, nowy sekretarz stanu Rex Tillerson zaś indagowany przez senacką komisję na temat tego, co zamierza zrobić, kiedy tweety prezydenta rozpętają kolejną burzę dyplomatyczną, odparł, że nie będzie „mówił swojemu szefowi, jak ma się komunikować z Amerykanami".
Empatyczny psychopata
Z tego, co o Trumpie napisano wyłania się obraz człowieka lubiącego przybierać pozę bon vivanta, w rzeczywistości jednak skrytego, skrupulatnego, drobiazgowego i nieufnego. Kogoś, kto swobodnie czuje się jedynie w kontaktach rodziną i przyjaciółmi. Być może to zresztą sprawiło, że w administracji Trumpa jest tak wielu przedsiębiorców. Jako polityk musi dopieszczać nowo pozyskanych wyborców z klasy pracującej, sam woli się jednak otaczać ludźmi, których zna od lat, a więc przedsiębiorcami i wypróbowanymi menedżerami.
Taki choćby przykład. Jako biznesmen Trump miał jedną asystentkę i wiceprezydent firmy zarazem, która w sumie pracowała dla niego przez 26 lat. Ta niezwykle przenikliwa była dyplomatka, nieżyjąca już dziś Norma Foerder, nieodmiennie powtarzała biografom i dziennikarzom, że choć jej szef lubi prowokować, by przyciągnąć uwagę mediów, to prywatnie jest zupełnie innym człowiekiem.
Obrazu introwertyka, który udaje duszę towarzystwa, dopełnia jego całkowita abstynencja i germofobia, czyli lęk przed drobnoustrojami. Na tę drugą przypadłość cierpiał zresztą również inny słynny kontrowersyjny biznesmen: Howard Hughes. Podobnie jak Hughes, Trump również lubi towarzystwo kobiet, łatwo się jednak domyślić, że rewelacje o wyuzdanych orgiach to bajki, co zresztą potwierdził ostatnio brytyjski dziennik „The Independent" i kilka portali internetowych, na których te rzekome „szpiegowskie haki" na Trumpa po raz pierwszy się pojawiły.
Uzależnienie od uwagi mediów i otoczenia, połączone ze skrytą w gruncie rzeczy naturą, to nie ekscentryzm, ale cechy urodzonego polityka. Polityk demokratyczny w erze mediów elektronicznych musi bowiem być „empatycznym psychopatą", czyli wzbudzać emocje w wielu odbiorcach, a własne ukrywać. Taki jest Trump. Trudno przeniknąć jego zamiary, nie wolno go jednak nie doceniać. Hillary Clinton to zrobiła. Drugiej okazji mieć nie będzie.