Ogień wypełniał powietrze. Ogień wypełniał rzekę. Burzę ognia w płonącym mieście było widać z odległości 60 mil.
Liczba schronów przeciwlotniczych była ograniczona. Ludzie ginęli tysiącami w swoich piwnicach. W pożodze zginęło co najmniej dwadzieścia tysięcy ludzi, a może znacznie, znacznie więcej. Może dziesięć razy tyle. Te liczby stały się linią uskoku w historii.
Drezno było zniszczone. Gruzy piętrzyły się tak wysoko, że zniknęły ulice. Horyzont miasta zapadł się, poszarpany. Altmarkt stał się otwartym krematorium dla ciał wyciąganych z ruin. Fotografie z dni po bombardowaniu ukazują zgarbione postaci chodzące pomiędzy trupami.
„Obecne odczucia odnośnie do Drezna – napisał marszałek lotnictwa Arthur Harris, dowódca floty bombowców, w odpowiedzi na głosy oburzenia wywołane jego nalotami – może łatwo wyjaśnić każdy psychiatra. Są one związane z niemieckimi orkiestrami i drezdeńskimi pastereczkami. Tymczasem tak naprawdę Drezno było siedliskiem przemysłu zbrojeniowego, nietkniętym ośrodkiem rządowym i kluczowym punktem transportowym na wschód. Teraz nie jest już żadną z tych rzeczy".
Miał rację. Nie było żadną z tych rzeczy.
Bomby zniszczyły dziesiątki tysięcy istnień, tysiące rodzin. Zniszczyły także kościoły i pałace, Zwinger, osiemdziesiąt pięć tysięcy domów, niezliczone dzieła sztuki, soczewki Tschirnhausa i – na ciężarówce zaparkowanej na noc na dziedzińcu zamku – skrzynie wczesnej miśnieńskiej porcelany zrabowanej żydowskiej rodzinie z Berlina. „Drezdeńskie pastereczki".
29 kwietnia obóz koncentracyjny Dachau został wyzwolony przez wojsko amerykańskie. Oddziały nadchodzące z zachodu natknęły się na wagony pełne straconych więźniów. W ciągu poprzedniego tygodnia dziesięć tysięcy więźniów zmuszono do opuszczenia obozu na ciężarówkach lub pognano na piechotę w stronę Alp. W tym marszu zginęło tysiąc osób.
W obozie odkryto trzy tysiące martwych więźniów. Niszczenie obciążających dowodów trwało od trzech tygodni, ale krematorium było przepełnione.
A Fabryka Porcelany Allach [działająca w obozie w Dachau – red.] została wyczyszczona. Formy zniknęły. Zostało kilka modeli, ale żadnej z nazistowskich figurek, żadnego z obciążających modeli białych szturmowców.
Przedsiębiorczy Herr Kärner
Na początku 1947 roku fabryka porcelany Oscara Schallera i Sp. w Windischeschenbach zaczęła produkować serię porcelanowych zwierzątek: niedźwiadków, koni, szczeniąt, jelonków, sarenek. Podnieś je i spójrz na podstawę, a zobaczysz napis:
„Eschenbach Germany–US Zone". A powyżej nazwisko modelarza Kärnera.
SS-Hauptsturmführer Kärner stał się Herr Kärnerem. W ciągu kilku ostatnich dni przed wyzwoleniem pochował „splamioną" porcelanę, wziął formy i zaczął od nowa. Nie było run SS, ale modele były te same.
W Norymberdze 17 września 1947 roku obrona Oswalda Pohla, szefa WVHA (Głównego Urzędu Gospodarki i Administracji SS – red.), wygłasza końcowe oświadczenie w odpowiedzi na zarzuty popełnienia przezeń zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Oskarżenie stwierdziło, że w obozach WVHA więziono dziesięć milionów ludzi, że miliony zginęły.
Pohl został uznany za winnego i skazany na śmierć. Złożył apelację raz, potem drugi. Napisał książkę „Credo. Moja droga do Boga" o swoim nawróceniu na chrześcijaństwo. Nie był osobiście winien żadnych zbrodni: „Nigdy nie pobiłem nikogo na śmierć ani nie zachęcałem nikogo, by to zrobił". Credo zostało opublikowane ze wsparciem Kościoła katolickiego, który poprosił o amnestię dla Pohla. Zawierało ilustracje autorstwa jego żony Eleonore, w Allach doradczyni do spraw artystycznej jakości porcelany. Jeden z jej obrazków ukazywał zamyśloną postać w więziennej celi, pogrążoną w kontemplacji. Pohl został stracony 8 czerwca 1951 roku, wciąż zapewniając o swojej niewinności i wierze.
Nowe modele charakterystycznych niemieckich zwierzątek z fabryki porcelany w Eschenbach chciwie kolekcjonowano w nowej Niemieckiej Republice Demokratycznej.
Powstaje ona 7 października 1949 roku. W Dreźnie tłumy świętują na Theaterplatz otoczonym przez ślepe okna ruin. Nowa flaga zwiesza się ze słupów latarni. Miasto jest szkieletem, drogi są czyste i puste. Nie ma odbudowy, ale jest przemianowywanie. Most Augusta na Łabie to teraz Georgi-Dimitroff-Brücke, na cześć bułgarskiego komunisty. Są roszczenia odszkodowawcze. Pewna kobieta wspomina, jak pracowała na „kupie gruzu [...], czyszcząc cegły. A potem musieliśmy rozbierać tory kolejowe – szyny i drewniane podkłady miały być odebrane w ramach reparacji". Milczący mężczyźni z Syberii pilnują, by Niemcy się nie ociągali.
Aspiracje nowego państwa są wielkie. Pierwszy sekretarz Ulbricht obwieszcza, że gruzy Berlina ma przeciąć ogromny bulwar. Ludność oczyści mu drogę z optymizmem i ofiarnością. Budynki przy Stalin-Allee mają mieścić mieszkania dla robotników i sklepy. Fasady mają być wyłożone miśnieńską porcelaną, z reliefami przedstawiającymi snopy zboża i inne łatwe do odczytania symbole. Cała ulica jest białym mieczem nowoczesności.
Na cześć siedemdziesiątych urodzin Stalina w Moskwie odbywa się przyjęcie. Na fotografii można zobaczyć Mao i Ulbrichta po obu stronach Przywódcy. Rosyjska Państwowa Fabryka Porcelany robi biały porcelanowy model Stalina i Mao w nakładzie trzech sztuk. Dwóch starszych przywódców siedzi na sofie z frędzlami, w komforcie wspólnej wizji Czerwonego Wschodu.
I jakkolwiek w NRD w 1949 roku, w zimnym powojennym okresie, nie powstało zbyt wiele filmów – tuzin czy coś koło tego – na ekrany wchodzą „Die blauen Schwerter", „Błękitne miecze". To najdroższa produkcja tamtego roku, z pokaźną inwestycją w rekwizyty i kostiumy.
(...) NRD jest malutkie i biedne. Ma jednak silną filialną relację z Chinami, ogromnymi i biednymi. Jest taki żarcik: Mao i Walter Ulbricht, przywódca NRD o pokerowej twarzy i leninowskiej bródce, porównują, jaka część populacji jest im przeciwna. „Siedemnaście milionów", mówi Mao. „U mnie to samo", odpowiada radośnie Ulbricht.
Jako że Związek Radziecki wysyła do Chin ekspertów od budowy tam i konstrukcji stalowych, Ulbricht musi dotrzymywać kroku i postanawia także wysłać tam technicznych doradców.
W 1955 roku Niemiecka Republika Demokratyczna wysyła do Chin ekspertów w dziedzinie, która jest jej mocną stroną. Robotnicy z Miśni jadą, by pomóc robotnikom z Jingdezhen stworzyć nową porcelanę.
Fragment książki Edmunda de Waala „Biały szlak. Podróż przez świat porcelany", która ukaże się 18 stycznia nakładem wydawnictwa Czarne. Autor jest uznanym artystą ceramikiem, krytykiem, historykiem sztuki, wykładowcą na Uniwersytecie Westminster. Wydał m.in. nagradzaną książkę „Zając o bursztynowych oczach. Historia wielkiej rodziny zamknięta w małym przedmiocie".
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95