Joanna Szczepkowska: Niewidzialna ręka

W wywiadzie, jaki przeprowadziła ze mną dziennikarka internetowego portalu, padła uwaga: „Pani poglądy zacierają wszystkie granice". Można tak, można też inaczej. Moje poglądy granic nie mają. Nie wiem, czy jest w kraju osoba, która ma równie jak ja skrajne i sprzeczne opinie w internetowych komentarzach. Gdyby je zebrać w jedno zdanie, to jestem lewacką prawicówą, która bezbożnie usługuje Kościołowi, będąc agentem „Wyborczej" i PiS.

Aktualizacja: 14.01.2017 07:27 Publikacja: 13.01.2017 00:00

Joanna Szczepkowska: Niewidzialna ręka

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Ponieważ jednak wszystko to można odebrać jak chaos, postaram się z Nowym Rokiem uporządkować, co się da.

Jestem przeciwna działaniom PiS. Nie rozumiem brutalnego, prowokacyjnego działania, kiedy większość parlamentarna zapewnia przegłosowanie wszystkiego. Uważam, że trzeba się zbierać, buntować i opierać. Mam jednak cały czas pewien opór przed tym, żeby się zespolić mentalnie z ludźmi opozycji.

Przez wiele lat uważałam za oczywiste, że naszym priorytetem jest uczestnictwo w Unii Europejskiej. Dostrzegałam widoczny rozwój Polski związany z jej funduszami. Byłam dumna, że się tak zmienia. Jednoznacznie i z czystym sercem głosowałam na PO. Byłam też za tym, żeby pokazywać bolesne prawdy naszej historii. Jednak ta rzeczywistość zaczęła się przekrzywiać. Dominacja wątków seksualności, cyniczne spojrzenie na patriotyzm, jednoznaczne zaczernianie białych plam. To wszystko niepokoiło nie ze względu na „niepolskość", tylko dlatego, że było nachalne i niespójne z tym, na co rzeczywiście należało zwracać uwagę. Pojęcie „tolerancja" zaczęło tamować wolność słowa, stało się cenzurą dla debaty i krytyki. To było tak, jakby ktoś „gorszych" uczniów zamknął do osobnej klasy i nie pozwolił wychodzić, póki się nie nauczą, jak i co trzeba mówić. Miałam wtedy wrażenie, że robi to jakaś „niewidzialna ręka".

Po śmierci Margaret Thatcher zostałam poproszona do studia TVN 24, żeby porozmawiać o tym, kogo straciliśmy. Przygotowując się do programu, przypominałam sobie jej słynne zdanie: „Unia Europejska jest skazana na niepowodzenie, gdyż jest czymś szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów". Nie tracąc pewności, że powinniśmy być członkiem Unii, zaczęłam patrzeć na Unię pod tym właśnie kątem.

Oczywiście nie tak jednoznacznie i nie tak dynamicznie jak brytyjska polityk w płomiennym przemówieniu. Zrozumiałam jednak wtedy, że niewidzialna ręka należy do „lewicowych intelektualistów", którzy poza jednością gospodarczą czy walutową chcą wprowadzić w życie ideę kształtowania człowieka na modlę ideałów lewicowych. Ateizacja, kosmopolityzacja, nieskrępowana obyczajowość.

Żeby było jasne – ja to wszystko rozumiem i nie uważam za szczepionkę diabła. Wobec wojen religijnych, które dziś dotyczą każdego z nas, powszechny ateizm jest jednym z wyjść – utopijnym, ale jako idea zrozumiałym. Rzecz w tym, jak realizują to „lewicowi intelektualiści". Komunizm walczył z religią, dając powszechny dostęp do sztuki, a więc zastępując ten obszar duchowy. Działania „lewicowych intelektualistów" natomiast rugują życie duchowe. Nie jest przypadkowa ilość programów telewizyjnych o jedzeniu. Nie jest przypadkowa kiczowatość kreskówek dla dzieci, w których nadprzyrodzoną moc ma prześliczna królewna. Nie jest przypadkowe uzależnianie ludzi od wiadomości o pospolitych morderstwach.

Ideę „nowego człowieka" można by wprowadzać pięknie. Tylko że łatwiej i szybciej jest sprowadzić masy do poziomu uzależnionych od żarcia. Agnieszka Holland powiedziała na demonstracji KOD: „Niech będzie, jak było". To jest jakaś opcja, ale co z tymi, którzy jak ja nie zgadzają się z tym, co jest, ale nie chcą, żeby było tak, jak było?

Jaką alternatywę daje opozycja? Partie opozycyjne są w nieustannym konflikcie, ale mam wrażenie, że jest to raczej walka samców alfa, a nie różnice wizji przyszłości. Dokąd idę razem z opozycją? Chcę jasnej odpowiedzi: czy idę w przód czy z powrotem? Żadna z opozycyjnych sił nie różni się pod względem wizji Polski. Nie chodzi o pozycję naszego miejsca – dumnego bądź podległego. Chodzi o jasny przekaz – czy ma być, jak było, czy też powinno być na nowo?

Ja wiem, że to nie czas na takie wyprzedzanie przyszłości, ale to pytanie wisi w powietrzu. Dokąd maszerujemy? Czy w obliczu zbrojeń, terroryzmu, imigrantów mamy się zajmować tym, ile dziewczynki jest w chłopcu i odwrotnie? Idę przeciw PiS, ale nie wiem, dokąd idę i czy przypadkiem nie prowadzi mnie niewidzialna ręka.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Ponieważ jednak wszystko to można odebrać jak chaos, postaram się z Nowym Rokiem uporządkować, co się da.

Jestem przeciwna działaniom PiS. Nie rozumiem brutalnego, prowokacyjnego działania, kiedy większość parlamentarna zapewnia przegłosowanie wszystkiego. Uważam, że trzeba się zbierać, buntować i opierać. Mam jednak cały czas pewien opór przed tym, żeby się zespolić mentalnie z ludźmi opozycji.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia