Grzegorz Schetyna: Scenariusz PiS destrukcyjny dla Polski

Ci, którzy łamią konstytucję, odpowiedzą za to. Nie zawaham się podnieść ręki – mówi lider Platformy Grzegorz Schetyna.

Aktualizacja: 28.03.2016 22:00 Publikacja: 28.03.2016 18:36

W Platformę uderzyło nierozliczenie afery taśmowej. Dziś musimy partię odbudować i dać jej nowy fund

W Platformę uderzyło nierozliczenie afery taśmowej. Dziś musimy partię odbudować i dać jej nowy fundament – przekonuje Grzegorz Schetyna

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rzeczpospolita: O czym pan rozmawiał ostatnio w cztery oczy z Donaldem Tuskiem w Brukseli?

Grzegorz Schetyna, były marszałek Sejmu, były szef MSZ, przewodniczący Platformy Obywatelskiej: Głównie o sprawach europejskich. Jest pochłonięty negocjacjami z Wielką Brytanią przed referendum oraz z Turcją w sprawie uchodźców.

Odpuścił sprawy krajowe?

Z nim nigdy nie wiadomo (śmiech). W tej chwili bardzo się angażuje w sprawy europejskie. Chce pokazać swą skuteczność. Jest pewny siebie i wie, co chce osiągnąć.

Możecie go potrzebować około 2019 czy 2020 r., kiedy będą wybory parlamentarne i prezydenckie.

Zobaczymy, jak to będzie.

Czy pańskim zdaniem PiS pójdzie na starcie i będzie ścigać polityków PO lub urzędników z czasów waszych rządów w sprawie Smoleńska?

Myślę, że tak.

Trybunał Stanu czy prokuratura?

Biorąc pod uwagę, kto jest obecnie prokuratorem generalnym, nie mam złudzeń, że prokuratura.

Zakłada pan, że Tuskiem też się zajmą. Stąd wątpliwość co do jego przydatności w kolejnych wyborach.

Tego nie wiem, ale pierwszym sprawdzianem intencji PiS będzie to, czy PiS przedłuży jego mandat w Brukseli do 2019 roku.

A co pan zrobi, jeśli PiS postawi przed prokuratorem waszych ludzi za Smoleńsk?

To byłaby dintojra polityczna. Będziemy ich stanowczo bronić.

Spójrzmy z drugiej strony. Załóżmy, że kiedyś Platforma będzie rządzić lub współrządzić. Będzie pan rozliczał PiS z ich obecnych rządów? Tusk tego nie robił, gdy w 2007 r. objął władzę po PiS.

Ta decyzja miała swoje konsekwencje. Nie powołaliśmy także komisji śledczej ds. SKOK, co miało wpływ na wybory prezydenckie i parlamentarne. Nie powołaliśmy komisji śledczej ds. WSI, żeby pokazać kulisy działań Macierewicza. A w finale nawet nie postawiliśmy Ziobry przed Trybunałem Stanu. To niezdecydowanie było jedną z przyczyn porażki wyborczej, bo przecież Ziobro to czytelny symbol patologii IV RP.

Pan podniesie rękę w przyszłej kadencji za postawieniem prezydenta Dudy lub pani premier przed Trybunałem Stanu?

Jeśli będą łamać prawo, to nie zawaham się podnieść ręki za takim rozwiązaniem.

Przecież już mówicie, że to robią.

Politycy, którzy łamią konstytucję – włącznie z najważniejszymi osobami w państwie – muszą się liczyć z tym, że za to odpowiedzą. To po prostu kwestia standardów państwa prawa i wyraźny sygnał skierowany do każdego, kto w przyszłości zdecyduje się łamać konstytucję: nieważne, ile upłynie czasu, ale sprawiedliwość w końcu zatryumfuje.

Sytuacja, kiedy prezydenta stawia się przed sądem, jest destrukcyjna dla wizerunku każdego państwa.

Rozmawiam z ministrami i ambasadorami. Jeśli spada nasze znaczenie polityczne, jeśli tracimy inwestycje, jeśli spadają ratingi Polski – to kto jest winny? Opozycja, bo zapowiadamy, że rozliczymy tych rządzących, którzy łamią prawo? Czy może PiS, który prowadzi konfliktową i nieudolną politykę? Przecież wszystkie ich działania są wyrazem przerażającej niekompetencji. Sparciała opona w limuzynie prezydenta jest najlepszym symbolem tej ekipy.

Za rządów PO był Smoleńsk. Jeśli uznać przyjętą za waszych czasów wersję przyczyn katastrofy, to dopiero był przerażający poziom niekompetencji.

Jeżeli ktokolwiek w tej sprawie złamał prawo, powinien za to odpowiedzieć.

Wasz szef BOR Marian Janicki mimo błędów popełnionych przed katastrofą dostał gwiazdkę generalską.

A jego zastępca, który był odpowiedzialny za tę wizytę, ma zarzuty. Zadam pytania: kto wybrał Mariusza Błaszczaka do rządu? Dlaczego nie chcą się oprzeć na doświadczonych ludziach, którzy odpowiadali za bezpieczeństwo podczas Euro 2012 czy podczas szczytu klimatycznego w Warszawie? Jeśli wyrzuca się wszystkich ludzi z BOR, którzy znają się na ochronie najważniejszych ludzi w państwie, to kończy się to sparciałą oponą. Jeśli sytuacja w służbach i wojsku wygląda tak jak w BOR, to ja się zaczynam bać...

Gdy szefową MSW w rządzie Ewy Kopacz zostawała Teresa Piotrowska, też nie miała żadnego doświadczenia. A to jej podlegał BOR.

Złożyłem jasną ofertę – jeśli nie chcecie rozmawiać ze mną czy z byłym szefem MON Tomaszem Siemoniakiem, bo my jesteśmy politykami, to poradźcie się takich ludzi jak Adam Rapacki, były wiceszef policji. A Błaszczak doświadczonych fachowców odrzuca, bo nie mają pisowskiej legitymacji.

Jednego dnia pan mówi, że jesteście opozycją totalną. A drugiego – żeście skłonni do współpracy.

Widzimy przecież, że oni nie dają sobie rady z bezpieczeństwem. A to kwestia kluczowa, która jest poza bieżącym sporem politycznym. W innych sprawach, choćby Trybunału Konstytucyjnego, będę nadal prowadził totalną walkę z PiS. Będziemy opozycją totalną tam, gdzie będziemy musieli bronić

Polski przed totalnym zawłaszczaniem przez PiS.

Czyli kompromis wykluczony?

Najpierw PiS musi opublikować ostatnie orzeczenie TK. To jest ich obowiązek. Atak Kaczyńskiego na Trybunał wygląda na obsesyjny.

Jedną z waszych twarzy od wybuchu konfliktu o Trybunał jest poseł Robert Kropiwnicki. To on w ubiegłym roku doprowadził do przyjęcia poprawki, która umożliwiała wam wybranie pięciu zamiast trzech sędziów TK. Od tego wszystko się zaczęło.

Owszem, ta poprawka była błędem, ale dobrze wiecie, że i bez niej PiS ruszyłby na Trybunał. Przecież to nikt inny jak Jarosław Kaczyński w rozmowie z wami powiedział, że tę decyzję podjął już w czerwcu.

Ale to było właśnie po waszej poprawce.

Daliśmy niepotrzebny pretekst, przeprosiliśmy. Ile razy mamy się bić w piersi? Mamy milczeć, gdy PiS rozjeżdża Trybunał Konstytucyjny? Tylko dlatego, że w przeszłości popełniliśmy jeden błąd?

Wasza poprawka miała jeden cel, by do końca kadencji PiS to wasi sędziowie mieli większość w Trybunale.

Co znaczy „nasi" sędziowie? Za częścią sędziów, którzy są dziś w Trybunale, PiS też głosował. Powołani przez większość sejmową sędziowie często uchylali przygotowane przez PO ustawy. Na tym polega rola Trybunału. Tam do tej pory decydowały kompetencje, nie polityczne barwy. Teraz PiS chce to zmienić.

Wejdziecie do komisji w sprawie Trybunału, którą ma powołać marszałek Sejmu Marek Kuchciński?

A po co ona powstała? Przecież w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Jarosław Kaczyński powiedział, że nie wierzy w kompromis. Trybunał według niego może być albo spolegliwy, czytaj „pisowski", albo ma go nie być w ogóle. Boję się jednego, że media i politycy przejdą do porządku dziennego nad łamaniem konstytucji. Wszyscy się niedługo przyzwyczają, że to normalne, że rząd nie publikuje wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Tak jak media przyzwyczaiły się już do wypowiedzi Macierewicza, niekompetencji Błaszczaka czy wpadek Waszczykowskiego.

Spotyka się pan z zagranicznymi dyplomatami. Jak reagują na sytuację w Polsce?

Są zdumieni. Przez wiele lat współpracowaliśmy. Rok temu byłem w USA jako szef MSZ. Był tam też Tomasz Siemoniak jako minister obrony. Przygotowywaliśmy razem szczyt NATO w Warszawie. Oni teraz przecierają oczy ze zdumienia i nie wierzą w to, co się dzieje. O to, co Polska za rządów PO miała obiecane już rok temu, trzeba dziś walczyć na nowo.

Jarosław Kaczyński mówił nam, że Amerykanie nie łączą ustaleń szczytu NATO z Trybunałem Konstytucyjnym.

To ciekawe, bo mnie amerykańscy dyplomaci cały czas pytają o sytuację wokół Trybunału...

W PiS słychać jednak, że Amerykanie to pragmatycy i chcą dopięcia kilku biznesów – tarczy antyrakietowej czy przetargu na śmigłowce.

PiS staje się wyraźnie antyamerykański. Świadczą o tym wypowiedzi Kaczyńskiego i połajanki Macierewicza. To nagły zwrot w dotychczas proamerykańskiej polityce PiS.

Czy pan jest gotów iść na twardo na arenie międzynarodowej? Na przykład przeforsować antypisowską rezolucję w Parlamencie Europejskim?

Dzisiaj nikt nie pyta w Strasburgu, czy ma być rezolucja w sprawie Polski. To dla wszystkich jest oczywiste, że będzie. Nie dam sobie zamknąć ust bajkami PiS, że donosimy na Polskę obcym mocarstwom, że to targowica. To, co robi PiS z Polską, to faktyczne niszczenie państwa prawa i dlatego trzeba szukać sojuszników wszędzie, by to powstrzymać.

To po co się pan chwalił na Twitterze zdjęciem z Angelą Merkel? Dla części prawicy to dowód zdrady.

Trudno z bzdurami polemizować. Rozmawialiśmy z panią kanclerz o współpracy CDU i PO...

Nie dyskutowaliście o rezolucji w sprawie Polski?

Nie. Wydaje mi się, że jej to nie interesuje. Powtórzę: dla chadeków, socjalistów czy liberałów – największych grup w europarlamencie – jest oczywiste, że po opinii Komisji Weneckiej będzie rezolucja. Gdy Komisja przyjedzie w czerwcu badać ustawę inwigilacyjną i znów skrytykuje rząd, kolejna rezolucja też powstanie, czy Platforma będzie tego chciała czy nie. To, co robi PiS, jest nieporównywalne z niczym, co robiły wszystkie dotychczasowe rządy. Chyba że mówimy o Białorusi czy Rosji. Tam takie zachowania wydają się typowe.

Może ludzie mają w nosie Trybunał i chcą 500 zł na dziecko.

Nie mam wątpliwości, że ludzie chcą 500 zł na każde dziecko.

Dlatego w Sejmie zgłosiliście taki projekt – z naciskiem na „każde". Gdyby PiS go poparł, to koszt programu wzrósłby dwukrotnie, do jakichś 40 mld zł rocznie. To była demagogia z waszej strony.

Pokazaliśmy fałsz PiS. Mówili 500 zł na każde dziecko?

Mówili różnie – na każde albo na drugie.

Mówili wyraźnie, że na każde dziecko. Mówili też o darmowych lekach dla seniorów, a dają leki za jakieś 3,47 zł miesięcznie. Ludzie głosowali na młodego, miłego prezydenta i na twardą premier. A dostali prezesa Kaczyńskiego. Koniec, trzeba to nazywać po imieniu: PiS oszukał wyborców.

Nie widać, żeby ludzie byli rozczarowani.

Poczekajmy, jak zacznie się wypłata 500 zł. Nie będą pewnie płacić od kwietnia, tylko od czerwca, bo samorządy nie zdążą. Proszę pamiętać jeszcze jedno – w tej chwili w Polsce 53 proc. rodzin to model 2 plus 1.

Czyli większość rodzin nie dostanie pieniędzy.

1,8 mln – by być precyzyjnym. A kiedy pierwsze pieniądze zostaną wypłacone, będą widoczne dysproporcje. Jedna rodzina dostanie 1,5 tys., bo ma troje dzieci, ale niskie dochody, inna, z dwójką dzieci, dostanie 500 zł, a jeszcze inna, z jednym dzieckiem – nic. Ludzie na własnej skórze poczują, że to kłamstwo. Zrozumieją, że zostali oszukani.

Jest pan politykiem liberalnym, zwolennikiem niskich podatków, niewielkiego socjalu i zrównoważonego budżetu. Wie pan, że nie da rady dać wszystkim po 500 zł na każde dziecko.

Wolę standardy skandynawskie czy brytyjskie. Jeśli Polki rodzą dziecko średnio w wieku 29 lat, to należy zrobić wszystko, by ten wiek obniżyć. Brytyjczycy płacą 20,70 funta tygodniowo na pierwsze dziecko, a 13,70 na każde kolejne. Chodzi o to, żeby młodzi ludzie decydowali się na pierwsze dziecko. Bo pierwsze dziecko jest kluczowe, jeśli się walczy o demografię. A PiS o demografii wiele mówi, ale na pierwsze dzieci nie chce dać ani grosza. To jest program polityczny, który ma im budować elektorat, nie zaś projekt demograficzny.

Pan liczy na to, że PiS się wyłoży na tym programie, prawda?

Liczę, że obnaży swoją niekompetencję. Zresztą za kilka miesięcy nawet beneficjenci przestaną się cieszyć z tych kilkuset złotych od PiS. Po prostu się do tych pieniędzy przyzwyczają.

Zgłaszając projekt wypłacania pieniędzy na wszystkie dzieci, próbował pan pokazać, że PiS jest niewiarygodny, ale poważnie nadszarpnął pan własną wiarygodność.

Wybory odbędą się za 3,5 roku, jeśli do tego czasu nie odejdziemy od demokracji. I wtedy Kaczyński powie: „My daliśmy wam po 500 zł, a co zrobi PO, jeśli wygra – zabierze wam te pieniądze". Nie zabierzemy, nikt nie zabierze. Te pieniądze już zawsze będą sztywnym wydatkiem budżetu. Można będzie modyfikować ten program, dokonywać korekt, ale nikt go nie zlikwiduje.

To źle czy dobrze?

Tak się stało. Ważne, by pieniądze z tego programu dzielone były sprawiedliwie.

To może powinien pan jeszcze poprzeć obniżkę wieku emerytalnego? Za sprzeciw też Kaczyński mógłby pana przecież zaatakować przed kolejnymi wyborami.

Nie będzie żadnego obniżenia wieku emerytalnego. 500 zł nie na pierwsze dziecko i 3,47 zł na leki – to wszystko, co jest w stanie PiS zrealizować ze swojego programu.

Platforma ma największy klub opozycyjny i dużo pieniędzy z budżetu państwa. A jakoś nie widać tego efektów.

Współrządzimy w 15 województwach. Mamy drugą największą delegację w rządzącej w Parlamencie Europejskim grupie politycznej EPP. To mało? Ale proszę pamiętać, że po ośmiu latach rządzenia mamy bagaż doświadczeń i obciążeń. Musimy go zrzucić, odbudować wiarygodność i stworzyć nową Platformę. Jesienią ogłosimy nowy program. Uruchamiamy kluby obywatelskie jako nową formę dyskusji z Polakami o sprawach publicznych.

Budujecie kluby obywatelskie obok waszych struktur, bo – jak pokazały wybory wewnętrzne – są one rachityczne. Struktury tworzy też Nowoczesna. A jeszcze do tego dochodzi KOD. Nie za dużo was do tego jednego, opozycyjnego bochna chleba?

Nie, musimy się nim dobrze podzielić (śmiech).

Ale dziś najwyraźniejszym sztandarem są manifestacje KOD, na które karnie chodzą wszyscy politycy opozycji.

Bo KOD zajmuje się organizacją całej opozycyjnej przestrzeni publicznej.

Bo pan nie wyprowadziłby tylu osób na ulice co KOD, panie przewodniczący. A PiS wyprowadzi, choćby 10 kwietnia.

PiS nie wyprowadzi, tylko przywiezie ludzi autobusami. Niech panowie tego nie mylą. Na KOD ludzie przychodzą sami. I tu nie ma między nami żadnej rywalizacji.

Po ośmiu latach rządzenia przyznaje pan, że PO nie jest w stanie zmobilizować ludzi do wyjścia na ulice. To o czymś świadczy.

Tego nie twierdzę. Ale muszę tę partię przebudować, wytyczyć fundament pod nową Platformę.

A co doprowadziło do podmycia fundamentów tamtej starej Platformy?

W naszą wiarygodność uderzyło nierozliczenie afery taśmowej. To doprowadziło do wyborczej porażki. Gdy Donald Tusk wyjechał do Brukseli, a Ewa Kopacz, Cezary Grabarczyk i ja stanęliśmy razem na konferencji nowego rządu i chwyciliśmy się za ręce, nasze poparcie od razu poszybowało w górę, mieliśmy przewagę nad PiS. Ale niewyjaśniona afera zaczęła wracać. Wjechaliśmy z tym bagażem w kampanię prezydencką i przegraliśmy.

A pan myśli, że wyborcy będą czekali, aż pan odbuduje partię? Może pójdą do KOD, gdy Mateusz Kijowski zdecyduje się wejść mocniej w politykę?

Jeśli to zrobi, straci wiarygodność i bezstronność. Przygotowujemy się na długi marsz. Chcemy zbudować nową PO z nowymi ludźmi i nowym programem. Jesteśmy w opozycji i musimy mieć czas. W sześć tygodni nie zmienimy Platformy. Zgubiło nas hasło, że nie mamy z kim przegrać. Sami w to uwierzyliśmy. Wybory prezydenckie były tego egzemplifikacją.

Już wybory samorządowe nie zostały przez was wygrane, choć zachowaliście władze w regionach.

Wygrał je PiS, ale wygrała też „książeczka".

Przyznaje to pan, trochę jak politycy PiS, którzy mówią, że książeczka zafałszowała wynik.

Nie mówię o fałszowaniu. Książeczka była niezrozumiała dla wielu osób, co wypaczyło wynik wyborów. Ale tak, to prawda, z wyborów samorządowych nie wyciągnęliśmy wniosków.

Czy bohaterowie afery podsłuchowej wrócą na pierwszą linię rządzonej przez pana PO?

Nie jestem w stanie doprowadzić do egzekucji nikogo w partii.

Jest pan.

Jakiś przykład?

Jacek Protasiewicz właśnie przestał być szefem dolnośląskiej PO.

To według mnie nie jest dobry przykład. Emocjonalnie może tak, ale politycznie nie. Protasiewicz jest posłem, proponowałem mu udział w różnych grupach międzynarodowych. Jest też pytanie, czy sprawa afery taśmowej zostanie kiedykolwiek wyjaśniona. Nie mam wrażenia, że ktoś nad tym dzisiaj pracuje.

Sugeruje pan, że PiS stoi za aferą taśmową, skoro jej nie wyjaśnia?

Chodzi mi o to, że wciąż nie wiemy, czy to była wyłącznie inicjatywa kelnerów, czy też był tam pisany inny scenariusz. Dziś najbardziej martwi mnie jednak scenariusz pisany przez PiS, destrukcyjny dla Polski: niekompetentni ministrowie, nieodpowiedzialne decyzje i słabnąca pozycja międzynarodowa. Może tak wygląda sen o potędze Jarosława Kaczyńskiego, ale wątpię, by taki miał być kraj, o którym marzą Polacy.

Rzeczpospolita: O czym pan rozmawiał ostatnio w cztery oczy z Donaldem Tuskiem w Brukseli?

Grzegorz Schetyna, były marszałek Sejmu, były szef MSZ, przewodniczący Platformy Obywatelskiej: Głównie o sprawach europejskich. Jest pochłonięty negocjacjami z Wielką Brytanią przed referendum oraz z Turcją w sprawie uchodźców.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego: Politycy PO na żelaznej miotle fruną do Brukseli
Polityka
Co z Ukraińcami w wieku poborowym, którzy przebywają w Polsce? Stanowisko MON
Polityka
Sejm podjął decyzję w sprawie języka śląskiego